Rozmowa z ojcem

181 2 12
                                    

Jakby... musiałam umieścić rozmowę pomiędzy Camem a Willem.
Mimo, że miała to być tylko opowieść o Marcusie. Ale... tak jakoś wyszło.
Enjoy❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️
💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎
Z drżącymi rękami i potem na wierzchu, zmierzałem do gabinetu ojca.
Dał mi jeden dzień na odpoczynek, zdegenerowanie oraz bym poukładał sobie w głowie.

Nie chce wybrzydzać, ale moim skromnym zdaniem było to za mało.
Nawet nie ułożyłem sobie przemowy, co mu powiem.

- Will- zastałem go siedzącego za biurkiem, z cygarem w ręce. Gestem zaprosił mnie na fotel naprzeciwko.
Posłusznie zająłem miejsce.

- Nie było was dość długo. Vince przyjechał po jakiejś 9. Powiedział, że dowiezie cię bezpiecznie do domu, gdy się wyśpisz w apartamencie Marcusa Santana.Trochę go podpytałem.
- Tato...- głos mi się załamał- nie chce... o tym rozmawiać.
- Problem w tym, że ja chce, synu. Musimy... odbębnić tą sprawę. Jestem twoim ojcem, wiesz przecież.

- Nie chce jej odbębniać. Nie wiem... nie pamietam tego, okej? Jak... poszedłem z nim do łóżka. Nie rozumiem... co się ze mną dzieje.
Tato odłożył cygaro, uważnie się we mnie wpatrując.

Uwielbiałem mojego ojca. Bez względu na to, jak szemrane interesy prowadził, dla niego rodzina była najważniejsza.
To znaczy, ja i moi bracia.
Wiele razy nam to tłumaczył oraz popierał czynami.

- Co masz na myśli? Wytłumacz mi, proszę- zobaczyłem w jego oczach współczucie. Namacalny ból, który ja również czułem.
Wziąłem głęboko wdech, by wyjaśnić mu o co mi dokładnie chodziło.

- No bo... sądziłem, że lubię dziewczyny. W tym sensie romantycznym, wiesz- skinął powoli głową, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Rzecz w tym, że po tym jak... zobaczyłem Marcusa w tym łóżku i... na dodatek on jeszcze potwierdził, że my... no wiesz- czułem się dziwnie, opowiadając ojcu szczegóły.

- Spanikowałem. Nie mogłem tego pojąć. Kogo w końcu lubię. Albo nie lubię. Dalej... mam mętlik w głowie. Przez tą sytuacje.

- Okej, rozumiem. Bynajmniej staram się zrozumieć- podszedł do mnie bliżej, klękając przy mnie.
- Nie jest to łatwy temat, jak zapewne zdążyłeś zauważyć.
Orientacja seksualna i różne takie kurwa fiksacje. Kto to w ogóle wymyślił?- zaśmiałem się lekko przez łzy.
Otarł kciukiem łezkę spadającą po moim policzku.

- W twoim wieku... miałem podobny problem.
Zamrugałem, otwierając szeroko oczy.
- Na... naprawdę?
- Mhm. Nastała taka chwila, że kompletnie nie wiedziałem co mam robić ze swoim życiem.
Kim być, z kim, kiedy.
Lecz... czas był łaskawy i pokazał mi różne ścieżki oraz realia.

Nauczyłem się... że nieważne, czy jesteś homo, gejem, pan czy innym takim.
Najważniejsze przede wszystkim ma być twoje własne szczęście. Czy czujesz się dobrze ze sobą, we własnej skórze.

Masz przed sobą jeszcze długie lata swojego życia, które mam nadzieje wykorzystasz, najlepiej jak potrafisz.
I pamiętaj, Will- uścisnął moje dłonie- zawsze będę cię szanował i kochał. Jesteś dobrym chłopcem i będziesz wspaniałym mężczyzną. Jestem o tym przekonany.

Jeśli mam być z tobą szczery... mam wyjebane w to czy zakochasz się w Marcusie czy w innym chłopaku lub dziewczynie.
Ważne, żeby był ciebie wart i żebyście byli szczęśliwi.
Tylko to, tak naprawdę się dla mnie liczy.

Nie mogłem się powstrzymać. Przytuliłem ojca, mocno. Oddał uścisk, masując koniuszkami palców moje plecy.
Troszkę sobie pochlipałem.
Wstrząsnęła mną ta przemowa, bo spodziewałem sie, że będzie o wiele gorzej.

- Dziękuje, tato- puściłem go, posyłając mu promienny uśmiech. Odwdzięczył sie tym samym, dotykając jeszcze czule mojego policzka.
- Możesz na mnie liczyć. Zawsze. Twoi bracia też.

- Wiem.
- No... odbębniliśmy tą, jakże przerażającą rozmowę.
- Uwierz, dla mnie była przerażająca.

- Jeśli to wszystko- możesz już iść- usiadł ponownie na swoim siedzisku, podpalając nowe cygaro.
- Jeszcze mam dwa małe pytanka.
- Śmiało.
- Czy...- cudem powstrzymałem śmiech- z Dylanem i bliźniakami również będziesz gadał na ten temat? Jak dorosną?

- Jeśli będzie to konieczne- przebębnie z nimi tą samą rozmowę.
- A... co z Marcusem?

- To już zależy od ciebie. I tak tu przychodzi kiedy chce, dałem mu na to zezwolenie.
Natomiast... jeśli chodzi ci o... związek z nim... mogę udzielić ci tymczasowego błogosławieństwa.
- Tymczasowego?- zachichotałem, rozbawiony gdzie zaszła nasza stresująca rozmowa.

- No wiesz. Nie wiadomo, co tamtemu szczylowi uderzy do głowy w przyszłości. A mój syn... zasługuje na najlepszych ludzi wokół siebie.
Prawie się rozpłakałem, ale się powstrzymałem wychodząc z gabinetu.

Nie było aż tak źle. Powiem nawet więcej- było wyjątkowo przyjemnie.
Narazie jednak... postaram się nie myśleć o Marcusie Santanie.
💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎
Powiem wam, że mega fajnie pisało mi się ten rozdział.
Mam nadzieje, że wam równie miło się go czytało.❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️

Inne rozdziały, już raczej z perspektywy głównego bohatera.

Miłego dzionka/wieczorku🤩🤩🤩🤩🤩

I love you, but I know I can't|||||| Rodzina Monet💎Where stories live. Discover now