Czy dasz radę kochać mimo tych ran

96 5 6
                                    

Rozdział dedykuję kolejnej z moich idolek Karolina_eM ❤️
" Spokojnie jak na Wojnie "🥺

2. Grudnia 1942

O tych wszystkich bolesnych wydarzeń minął już tydzień.. Bardzo to wszytsko przeżywałam.. Nie wychodziłam z domu nie spotykałam się z przyjaciółmi nie byłam obecną na zbiórce ..

Teraz nasuwa się pytanie czy ktoś z przyjaciół był przy mnie w tym trudnym czasie ... Tak byli.

Rudy... Janek przychodzi codziennie stał pod drzwiami błagał o wybaczenie .. Ignaś tyle razy chciał gł wyjaśnić ale nie chciałam tego ...

Dziewczyny były u mnie prawie codziennie. Tadeusz był kilka razy . Alek też był dość często...

Ale cały czas był przy mnie mój najukochańszy brat..

Ale jedno mnie zdziwiło. Wszyscy którzy mnie odwiedzili zaczynali temat że Rudy nie jest winny żebym lepiej z nim porozmawiała ...

No oczywiście oprócz Alka który był tak wkurzony na przyjaciela że nie odzywał się do niego przez ten cały tydzień i mi radził robić to samo ... Monia nie była obecną i bardzo dobrze.

Dziś trzeba był przełamać lody... I iść na zbiórkę.. Nie mogłam nie iść. Nie było mnie tam tydzień temu a dziś miało chodzić o jakąś grubsza akcje.

Została godzina do zbiórki . Postanowiłam że zacznę się przygotować bo nie chciałam się jak... Jak zawsze spóźnić.. jak z Jankiem....

Cały czas o nim myślałam... Co będzie gdy się z nim spotkam dziś...

Ale nie pomyślałam o jedej rzeczy...

U Bytnarów zostały wszystkie moje rzeczy... muszę jakoś po mie iść.. Ale jak żeby no... Nie spotkać Janka...

Nie mam siły już słuchać wyjaśnień... To nadal boli..

Podeszłam do szafy . Dużego wyboru nie miałam... Dziewczyny przyniosły mi dwie sukienki żebym miała w co się ubrać bo nie miałam siły iść po swoje rzeczy.

I wogole nie wiem co z nami będzie..
To koniec ?

Włożyłam ma sobie niebieska sukienkę którą przyniosła Masrysia.

Ogarnęłam twarz i włosy. Dzisiaj nie miałam pomysłów na wielkie piękne fryzury więc uczesałam kitę z tyłu a z przodu wypuściłam dwa pasemka .

Włożyłam płaszcz oraz kozaki które niesty miałam tego feralnego dnia..

Ignasia nie było w domu wiec nie miałam się z kim pożegnać.

Wyszłam z mieszkania 30 minut przed czasem. Więc nawet świetnie spacerkiem dojdę do domu Alka .

Wyszłam na ulicę Warszawy . Zdziwiło mnie to że na początku Grudnia już pruszy śneig .

Uwielbiałam zimę.. Była taka piękna..
Święta zbliżają się wielkimi krokami ...
Te świetna miały być wyjątkowe.. miałam jej spędzić z przyjaciółmi ty jedynym..

Miały to być szczęśliwe świeta a nie takie jak do tej pory .

Niby Wigilia z Wujkami z której po godzinie nie całej godzinie wychdzili na spotkanie z Fülerem ...
Drogie prezenty które nigdy wynagrodziły nam czasu bez rodziny..

Szłam ulicami Warszwy i patrzyłam na ludzi .. Dorośli mieli posępne miny ..
No bo kto by chciał spędzać kolejne święta pod okupacją ..

Za to dzieci .. Tak bez trosko się bawiły były szczęśliwe .. Nie wiedziały że wystarczy chwila radości i może być już po nich ...

Jak gdyby nigdy nic TOM.1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz