Rozdział 2

36 5 0
                                    



Taehyung



— Taehyung, obudź się wreszcie! Twój telefon nie przestaje dzwonić! — usłyszałem męski głos i potrząsanie moim ciałem, przez co niechętnie podniosłem się z kanapy w garderobie artystów występujących w The Moon.

— Co? — mruknąłem w stronę potwora, który przerwał moje pięć minut w niebie.

— Wstawaj dzieciaku, idź się wyśpij do domu, ja spadam na scenę.

Niechętnie podniosłem się ze skórzanej kanapy i wziąłem do ręki telefon, lecz kiedy na wyświetlaczu ujrzałem godzinę 20:47 i 5 nieodebranych połączeń od mojego przyjaciela tancerza mój mózg, jakby oprzytomniał i w ciągu dwóch minut byłem gotowy do wyjścia z zaplecza artystycznego, a w ciągu następnych dziesięciu siedziałem już w taksówce i prowadziłem kierowcę do miejsca, w którym byłem umówiony z Jiminem na godzinę 20.

𓃢𓃢𓃢


— Dziękuję bardzo, niech pan zatrzyma resztę! — pożegnałem się z taksówkarzem i ile sił w nogach pędziłem do włoskiej restauracji, o której wspominałem chłopakowi.

— Jimin przepraszam, przysięgam pamiętałem o spotkaniu, ale po występie po prostu usiadłem na kanapie i nie wiem, jak to się stało, ale usnąłem. — spojrzałem ze skruchą na mojego najlepszego przyjaciela, który był tak łaskawy, iż czekał na mnie przed lokalem.

— Mhm, a ja chyba wiem jak do tego doszło. Kim Taehyung, ty jesteś po prostu cholernie zmęczony! Mnie wiecznie prawisz kazania o tym jak, powinienem o siebie dbać, ale spójrz na siebie! Wyglądasz jak chodząca smierć.

— Dzięki Jimin, to naprawdę pocieszające. — zaśmiałem się o otworzyłem ciemnozielone drzwi.

— Ja nie żartuje Taehyung. Nie rozumiesz, że się o ciebie martwię? — Jimin zdjął płaszcz i odwiesił na wieszak, a następnie spojrzał na mnie ze smutnym wyrazem twarzy. Wiedziałem, że on się o mnie martwi. Nie byłem jednak przyzwyczajony do tego, że mam wokół siebie osoby, które naprawdę się mną interesują i troszczą się o mnie.

— Przepraszam, postaram się bardziej o siebie zadbać. — uśmiechnąłem się pokrzepiająco do różowowłosej kluchy, a on po chwili odwzajemnił uśmiech, ukazując rząd białych zębów.

— Dobry wieczór! Nazywam się Ha-Ri i dzisiaj będę panów kelnerką! Zaprowadzę panów do stolika! — szeroko uśmiechnięta kelnerka w eleganckim stroju wyłoniła się, jakby znikąd, a już po chwili zasiedliśmy przy dwuosobowym stoliku, po czym w naszych rękach wyładowały karty menu.

— Nie wiem, jak ty przyjacielu, ale ja uwielbiam ten wystrój. Jeżeli jedzenie będzie tak samo dobre, to nie zdziw się, jeżeli będziemy chodzić na kolację tylko tutaj. — Jimin zaśmiał się, a ja wraz z nim, po czym zaczęliśmy przeglądanie karty.

Po kilku minutach ustaliliśmy już to czym byliśmy zainteresowani, więc rozmawialiśmy chwilę o tym, jak minęło nam ostatnie parę dni, po czym zjawiła się uśmiechnięta dziewczyna.

— Zdecydowali już panowie, na co mają ochotę?

— Dla mnie Tagliatelle z pesto bazyliowym, a dla kolegi Lazania, do tego poprosimy butelkę czerwonego wina, zdam się na panią — Jimin uśmiechnął się i mrugnął do niej zalotnie, na co ta zarumieniła się, a ja parsknąłem cichym śmiechem, lecz mój towarzysz szybko zafundował mi kopnięcie w kolano pod stołem. — A na deser, poprosimy specjalność szefa kuchni, niech nas czymś zaskoczy! — uśmiech kelnerki powiększył się, po czym zamknęła notes i odeszła w stronę kuchni.

— Aha i żeby była jasność, ja na pewno nie płacę — Jimin posłał w moją stronę swój firmowy uśmiech...



𓃢𓃢𓃢



Bam I think I'm in love//TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz