Friday 17/12

88 5 28
                                    


Tak jak co roku, tydzień przed świętami, lokatorzy klasztoru spinjitzu opuszczali swój dom by odwiedzić swoich bliskich w różnych częściach miasta - lub poza nim. Nie było to nic specjalnego, każdy nawet największy bohater potrzebuje czasem urlopu i spokojnego wieczoru z rodziną. W szczególności kiedy można zostawić obowiązki związane z przygotowywaniem Wigilii komuś innemu.

I tak jak co roku przez 'kogoś innego' powinno rozumieć się mistrzynię bursztynu oraz ducha, bo to właśnie na nich spoczywało brzemię przygotowania kilkudziestoosobowej Wigilii. Dlatego właśnie w ten piątkowy wieczór po klasztorze krzątały się tylko dwie duszyczki.

Miłą ciszę przerwały niespokojne odgłosy kroków na schodach. Rudowłosa szła w pośpiechu by dostać się jak najszybciej i niezauważenie do kuchni. Wiedziała, że w domu nie ma nikogo kim musi się przejmować, jednak wolała aby nikt nie widział jej w takim wydaniu - ubranej w czerwoną świąteczną piżamę w renifery, bez makijażu i z szklanką soku w dłoni. Wzięła to co potrzebowała i chciała skierować się z powrotem do swojego pokoju, kiedy usłyszała czyjś głos;

-Skylor? To ty?- fioletooka po usłyszeniu jego głosu skrzywiła się. 

-Oczywiście, że ja. A kto niby inny?- parsknęła chcąc wrócić do siebie jak najszybciej się da. Nie chciała pokazać się duchowi w takim stanie. Nie żeby obchodziło ją co ten imbecyl myśli, najzwyczajniej w świecie jej duma i chęć wyglądania idealnie zawsze nie pozwoliłaby na to.

Czarnowłosy przyzwyczajony do jej odzywek postanowił zostawić jej odpowiedź bez komentarza i nie wysilać się by kontynuować rozmowę. Po około minucie mistrzyni bursztynu dalej stała w kuchni, mocno zaciskając dłoń na naczyniu z sokiem. Dlaczego? Ciężko powiedzieć. Dziwne uczucie ciekawości wzięło nad nią górę i starając się być cicho, zerknęła zza ściany by zobaczyć co jej zielonoskóry -nie- przyjaciel robi.

Jak się po chwili okazało, duch siedział na kanapie w salonie. Trudno było jej powiedzieć co dokładnie robi, ponieważ widziała tylko oparcie szarego mebla oraz jego czarną czuprynę, jedno co rzuciło jej się w oczy to zgaszony telewizor. 

Co ten idiota robi? Siedzi i gapi się w swoje odbicie? - Oczywiście była to tylko kąśliwa uwaga, ponieważ jego pół przezroczyste ciało słabo odbijało się w lustrze, a co dopiero w czymś innym.

-Masz zamiar tak stać i się gapić czy tu przyjdziesz?- zapytał ozięble nie kryjąc swojej spostrzegawczości. 

Rudowłosa równie zdenerwowana co zdziwiona zaczęła rozważać opcje. Może wrócić do siebie, wyłożyć się wygodnie i w końcu wypić ten głupi sok lub może podejść, zobaczyć co robi duch oraz chyba... porozmawiać z nim? Tak. Pierwsza opcja zdecydowanie brzmiała lepiej, o niebo lepiej. Jednak coś -ciężko powiedzieć co- kusiło ją by jednak dowiedzieć się z jakiego szalonego powodu Morro naglę zechciał z nią przebywać.

-Po co?- zapytała, i tak jak się spodziewała zamiast odpowiedzi dostała ciszę. Mocno już zirytowana fioletooka przewróciła oczami i odwróciła się w stronę schodów by wrócić do pokoju. Jednak zanim zdążyła się ruszyć usłyszała dźwięk - dźwięk klepania w siedzenie, nie mogła ale też nie musiała tego widzieć by wiedzieć, że to duch zaprasza ją do siebie na kanapę.

Westchnęła cicho i spojrzała w dół na swój strój. Tylko ten jeden raz. 

Zebrała się w sobie i poszła do salonu by po chwili usiąść obok mistrza wiatru na kanapie. 

Nie minęło dużo czasu by czarnowłosy wybuchnął śmiechem. Nie musiała pytać by wiedzieć co ma na myśli.

-Zamknij. Się.- wyszczękała przez zęby i naciągnęła na siebie leżący nieopodal szary koc.

𝑫𝒖𝒔𝒛𝒏𝒐 𝑻𝒖 (𝑺𝒆𝒗𝒆𝒏 𝑫𝒂𝒚𝒔)○ Ninjago Amberwind✎Where stories live. Discover now