~~~9~~~

64 3 0
                                    

Miałam tego dosyć. Nie. Miałam ich dosyć. Dosyć tej dwójki, którzy szli za mną z opuszczonymi w dół głowami.
-... Koriakin ostrzegał nas właśnie przed tym.- Zagadnęła Łusia, idąc przy mnie.- Ta zła moc zaczęła mieszać im już w głowie.
- Masz rację.- Kątem oka spojrzałam na Edmunda, potem na Kaspiana. Po chwili się Zaśmiałam.- Dobrze, że my jeszcze się nie dałyśmy, bo wtedy to by dopiero było.
Dziewczyna zaśmiała się od razu po mnie.
- Zapomnij...

Kiedy doszliśmy do miejsca postoju, moje załamanie dosięgnęło granic możliwości.  
- Tylko tyle udało wam się znaleźć?- Zapytałam, wskazując na cztery niemal puste kosze.
- Niestety, ta wyspa, to gola skała.- Wyjaśnił jeden z załogi, kucając przy "pożywieniu".- Więcej tu nie znajdziemy.
Gdy ja dalej rozmawiałam o naszym problemie, zaczą powstawać kolejny.
Druga rozmowa, która zaczęła się niedługo później, nagle zaczęła obiegać moje uszy. Nie no, ja tu oszaleje!
- Gdzie on znowu poszedł?- Zapytałam, a moja wiara w tego dzieciaka właśnie mnie opuściła. Eustachy zaginą.
- Wydaje mi się, że na pewno nie po prowiant.- Zauważył Ryczypisk.
- Uh, teraz to ja mu urwę łeb.- Warknęłam, patrząc na Edmunda.
- Ale zanim, to go znajdźmy.– Uśmiechną się do mnie potajemnie, kolejno ruszył w glob wyspy.
- Pójdę z tobą.- Powiedział Kaspian, a Edek jedynie wywrócił oczami.
... Jednak ciągle widzę w nim tego dwunastolatka, który nie umiał być ani przez minutę miły... Zazwyczaj ludzie się nie zmieniają w stu procentach, ale to i tak mnie bawi.

Zaczęło się już powoli ściemniać, a chłopaków dalej nie było.
Zaczęłam się już martwicze, że coś im się stało.
- Nie martw się, niedługo wrócą.,,-  Szepnęła w moją stronę trzynastolatka, jakby czytała mi w myślach. Jedynie Zmarszczyłam brwi...

Po chwili usłyszeliśmy dziwne odgłosy , a zza góry dostrzegliśmy... Ogień.
- Czy to z wulkanu?- Zapytała ostrożnie Geal.
- Byli by to najnormalniejszym wyjaśnieniem, ale wątpię.- Odpowiedziała Łucja. Niedługo potem, gdy każdy zaczą się zwijać, w oddali dostrzegliśmy, no nie wierzę. To smok!
Załoga by chronić siebie, a przede wszystkich mnie i siostrę, wyciągnęli miecze, by w każdej chwili być gotowym do walki... Jednak co się okazało, ten trzymał w łapach Edka. O mało co nie zemdlałam że strachu.
- To Eustachy!- Krzyczał, a z każdym przybliżeniem był coraz bardziej słyszalny.

Smok wylądował, puszczając ostrożnie brata.
- To Eustachy.- Powiedział ostatni raz, kiedy został przytulony przez nas dwie.
- Zamieniłem go w smoka?
- Chciałabyś... ale jego rodzicom to się nie spodoba.

- Więc co teraz? Na pokład go nie zabierzemy.- Mruknął Drinian.- Jest za wielki.
Od razu odpowiedział mu Kaspian.
- Zabierz ludzi na statek, my spędzimy noc tutaj... może coś uda się wymyślić.
- Królu, noce tutaj są zimne, do tego nie macie prowiantu.
Ten fakt wszystkich zmartwił, lecz Eustachy dmuchana w kupkę patyku, wzniecając ogień.
- Chyba... poradzimy sobie.- Zaśmiałam się...

- Chyba jesteśmy daleko od domu.- Szepnełam do Kaspiana i Edmunda, kiedy wszyscy prócz naszej trójki już dawno spali.- Nigdy nie widziałam tych konstelacji.
-... jak byłem mały, marzyłem, że doplynę na koniec świata. I znajdę tam ojca.- Z bratem popatrzyliśmy się na siebie.
- M-może znajdziesz.- Powiedział brunet.
- Właśnie. Narnia, to wyjątkowa kraina. Pełna magii... dlatego jest tu wszystko możliwe. Tylko musisz w to wierzyć do końca.- Szturchnęłam króla na zaczepkę.- Zobaczysz.
Oboje zaśmięli się.-... tak w ogóle, kiedy ja dopiero uczyłam się chodzić, wierzyłam, że zostanę wróżką i tak samo jak ty dotrę na sam koniec świata. Usiądę na piasku, czekając tam na księcia z bajki, o którym opowiadała mi mama. Lecz teraz jakby tak spojrzeć, tej ,,Koniec" może być o wiele dalej niż nam się wydaje. Bo kto wie, może Narnia jak i nasz świat nie istnieją jako jedyne?
- Racja... natomiast mam nadzieję, że w końcu nam się i tak tam uda dotrzeć.

- O, patrzcie. To błękitna gwiazda!- Mimowolnie Zaśmiałam się na przesłodzony głos Edka. Ale chwila.
- Błękitna Gwiazda?- Zapytałam, a wtedy uświadomiłam sobie, że już nastał ranek.
Podniosłam się do siadu, podnosząc wzrok na niebo. Była tam, ale nie dostrzegł jej on, a Geal.
Niedługo później przenieśliśmy się na statek, poczym ruszyliśmy za błękitnym znakiem na niebie. I wszystko było by w pożadku, gdyby nie moje zmartwienie z tyłu głowy, który przestrzega mnie przed tym, że to wcale nie będzie koniec... i Coś, choć nie wiem jeszcze co- czeka na nas...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Dziękuję za wytrwałość i, że przez te miesiące wakacji nie zostawiiście tej powieści- że tu wróciliście. Od dzisiaj będę się starała publikować rozdziały regularnie co tydzień, no i co. Dozobaczenia!

,,Bliźniacza miłość"Where stories live. Discover now