Prolog

13 3 2
                                    

Ich włosy rozwiane były przez letni, poranny wiatr. Pomimo że wydawał się rządzić ich fryzurami, to nie był w stanie wpłynąć na roześmiane twarze. Patrzyli sobie w oczy, chociaż czasami utrudniały to kosmyki szatynki. Nie musieli dużo mówić, bo poranny wypad na plażę, był ich wyjątkową chwilą. Trudną, bo wstawanie nie zawsze wychodzi, ale naprawdę niesamowitą. Ubrani w ciepłe bluzy i otuleni kocem rozsiedli się wygodnie na piasku. Mieli swoją romantyczną chwilę na brzegu morza i obserwowali wschodzące słońce. Wyjątkowo bez żadnych porannych biegaczy, ani plażowiczów. Tylko oni, wiatr, promienie słoneczne i szum obijających się o siebie fal.

To był właśnie ten jeden poranek, który nadchodzi powoli. Leniwie wstawało słońce, a jego promienie ze spokojem przedzierały się przez lekko zachmurzone niebo. Inni ludzie się jeszcze nie obudzili. Jednak oni cały dzień aż do późnych godzin wieczornych mieli zaplanowany. Chcieli sprawić, aby ich piąta rocznica była wspomnieniem na stare lata i do końca życia.

Pierwszym punktem całodniowej serii randek było romantyczne śniadanie na plaży z widokiem na wschodzące słońce. Pogoda sprzyjała ich planom, bo nie padało, a chmury nie zasłaniały radosnych promieni słonecznych. Jedynym mankamentem był wiatr, bryza, która niejedną osobę zniechęciła do plażowania o wczesnej porze. Jednak nie udało jej się zniechęcić tej dwójki, której śmiechy i szepty rozbrzmiewały w jej powiewach.

- Kocham ten poranek – wyszeptała dziewczyna, okryta kocem i wtulona w chłopaka.

Najbardziej na świecie pragnęła zatrzymać tę chwilę i trwać w niej bez przerwy. Plaża była jej ulubionym miejscem w całych Stanach. Kochała szum fal, chłodny piasek pod stopami i bryzę.

- Musimy organizować więcej podobnych wypadów.

Marzycielskim wzrokiem spojrzała na horyzont, który coraz bardziej oświetlony był słonecznymi promieniami. Mocniej podciągnęła koc, chroniąc się przed zimnymi powiewami wiatru. Mogłaby sobie jedynie życzyć, aby było trochę cieplej, ale nawet to nie psuło jej radości z tej wycieczki, ani romantyczności i intymności chwili. Była z osobą, która była jej całym światem. Dodatkowo okoliczności ich randki zapierały jej dech w piersiach. Uwielbiała ten widok.

- Chciałbym móc z Tobą całe życie organizować takie wypady... - Pocałował ją delikatnie w czoło i swoją głowę oparł na jej głowie.

Każde z nich miało właściwie inną wizję wyjazdu, który zorganizowali. Wszystko w ramach wyjątkowej rocznicy. W lukach całego planu wymyślili własne niespodzianki, które miały wywołać uśmiech na twarzy drugiej osoby i sprawić, aby dzień był jeszcze bardziej niezapomniany.

- Chciałabyś razem ze mną planować kolejne, podobne wyjazdy? - Wyciągnął z kieszeni niewielkie pudełeczko, które jej pokazał.

Trochę się stresował przed tym krokiem, ale kochał ją całym sercem i szukał okazji przez cały poranek, aby móc w końcu wykonać ten ważny krok do przodu. Chciał to zrobić rano, zobaczyć jej uśmiech, który oświetlany był przez promienie słońca. Jednocześnie chciał, aby była jeszcze bardziej szczęśliwa przez cały dzień. A to był idealny moment. Światło wschodzącego słońca odbijało się od niewielkich, kryształowych kwiatków na pierścionku. Dziewczyna popatrzyła to na niego, to na jego dłonie. Na jej twarzy malowało się zdziwienie, a usta miała rozchylone z szoku.

– Czy ty mi się oświadczasz? – wydukała trochę zdezorientowana.

Nie spodziewała się tego w zupełności. Z jednej strony czekała na to od dłuższego czasu, a z drugiej strony była szczerze zdziwiona. Nawet nie zorientowała się, że poleciały jej łzy. Była przeszczęśliwa, a jeszcze bardziej wtedy, kiedy zobaczyła nieśmiałe skinienie głową.

- Oczywiście, że tak. – Prawie pisnęła ze szczęścia.

Brunet wyciągnął pierścionek z pudełeczka i założył na jej serdeczny palec. Szybko też otarł łzy swojej narzeczonej. Jak zahipnotyzowany wpatrywał się w jej twarz, która była rozpromieniona i nawet słońce się do tego nie umywało. Według niego wyglądała prześlicznie. Była po prostu przepiękna, a szczęście jeszcze bardziej dodawało jej uroku. Wspanialsza niż każdy z promieni słońca i jeszcze jaśniej rozświetlała jego życie.

– Kocham spędzać z tobą swoje życie – wyszeptał, a jego słowa mieszały się z letnią bryzą i szumem fal. Mimo wszystko adresatka usłyszała i uśmiechnęła się jeszcze bardziej. Nie powstrzymywała łez szczęścia, które bez przerwy leciały po jej policzkach.

Ten jeden dzień zdecydowanie należał do tych, które zapadały człowiekowi w pamięci na długie lata, a być może nawet na całe życie. Włosy rozwiane przez wiatr próbowały zasłonić ich uśmiechy, ale nie dało się tego zrobić. Byli szczęśliwi. Mieli swoją chwilę na brzegu oceanu i obserwowali słońce, które już prawie w całości wyłoniło się zza fal... a to był dopiero początek dnia.

W ich głowach pojawiały się już poważniejsze myśli dotyczące wspólnej przyszłości. To był początek wydarzeń, początek nowej drogi, która miała być najpiękniejsza i zachwycająca. Miała być tylko ich do końca życia i jeszcze dłużej. Ich własną bajką ze szczęśliwym zakończeniem.

Jednak ktoś mądry kiedyś powiedział: wszystkie życia się kończą i wszystkie serca bywają złamane.

BryzaWhere stories live. Discover now