Rozdział 5

1 2 0
                                    

Julien

Patrzyłem, jak odchodzi. Bardzo szybko zniknęła za rogiem. Odetchnąłem z ulgą, kiedy upewniłem się, że nie zamierza wracać i śledzić mnie dalej. Mogłem w spokoju wrócić do prywatnej rozmowy, którą mi przerwała.

Jednocześnie nie miałem ochoty na kontynuowanie bezsensownego dialogu. Jednak wiedziałem, że były to na tyle ważne sprawy, które potrzebowały omówienia. Nawet jeśli miałoby się ono odbyć przez telefon w piątkowy wieczór.

– Przepraszam, Alexander – zacząłem, kiedy mój rozmówca odebrał telefon. – Problemy... w pracy.

Westchnąłem cicho na myśl o zachowaniu Aury. Właściwie brakowało mi odpowiednich słów, aby je opisać. Bezczelne? Nieodpowiednie? Szalone? Możliwe, że nawet wszystko na raz.

– Rozumiem. – Zaśmiał się. – Ja ostatnio przeżywam załamania w domu. Chociaż to w sumie historia na zupełnie inne okoliczności.

Alexander West był jednym z moich bliższych znajomych. Możliwe, że mógłbym go nazwać nawet przyjacielem. Poznaliśmy się na studiach i od tamtej pory się ode mnie nie odczepił. Mimo często chłodnego traktowania dalej utrzymywał ze mną relacje. Bardzo go za to doceniałem. Szczególnie teraz, kiedy mieliśmy wspólne interesy.

– Jeśli potrzebujesz, to o kłopotach Stelli możemy porozmawiać kiedy indziej. – Zaproponowałem z nadzieją, że utnie to temat w tym momencie.

– Będę za dwa tygodnie w Nowym Orleanie. Raczej na krótko. Pewnie dwa lub trzy dni.

– Fantastycznie. – W głowie szybko zastanawiałem się, jak wyglądają moje zmiany na następne tygodnie. – Zapraszam w takim razie do nas i najważniejsze rzeczy omówimy osobiście.

Wtedy, kiedy planował przyjechać Alexander miałem być głównie popołudniami. Problemem jednak było przypomnienie sobie grafiku pozostałych osób. Ryan i Axelle mieli bardzo stałe grafiki, ale nowi zupełnie wypadali mi z głowy. Mogłem mieć jedynie nadzieję, że danego dnia będą dobre osoby, żeby nie przynieść wstydu.

– Super! Porozmawiam w międzyczasie z inwestorami, więc może będziemy mieć jakieś konkrety.

Wiedziałem, że mój rozmówca nie widzi mnie, jednak mimowolnie kiwnąłem głową. Starałem się nadążać za jego słowotokiem, lecz powoli robił się męczący. Problemem były nasze odmienne charaktery. Ja potrzebowałem więcej spokoju, kiedy Alexandra zawsze było wszędzie pełno i wypluwał z siebie pewnie z tysiąc słów na sekundę.

Rozmowę zakończyłem dopiero na progu swojego mieszkania. Mimowolnie co jakiś czas zaglądałem przez ramię, żeby upewnić się, że szatynka skończyła ze swoimi głupimi planami. Faktycznie musiała odejść po naszej konfrontacji i więcej nie pokazała się na horyzoncie.

Telefon, klucze, zapalniczkę i paczkę papierosów odłożyłem na kuchenny stół. Zaraz potem wziąłem laptopa i usiadłem nad dokumentami. Chciałem zrobić to w wolnej chwili. Niezbyt mnie też obchodziło, że było względnie późno, a ja byłem po pracy już od dobrych kilku godzin.

Czasami w takich momentach nachodziły mnie drobne myśli, że mam niezdrowe relacje z pracą. Jednak obowiązkowość i prawdopodobnie swojego rodzaju perfekcjonizm zagłuszały te głosy w mojej głowie. Nakazywały nie odrywać się do pracy, dopóki wszystko nie będzie dobrze. Nawet jeśli rzadko kiedy tak było.

Od nowego tygodnia zatrudnialiśmy czterech nowych pracowników. Z całą inicjatywą wyszedł Ryan i mimo jego skromności, to była naprawdę ważna i przełomowa decyzja. Chcąc odciążyć rodziców, ja zdecydowałem się na wzięcie odpowiedzialności za przeprowadzenie szkoleń. Morgan Spencer, Aura Vallelli, Abby Foster i Noah Wilson mieli powiększyć nasz zespół. Dwie osoby zgłosiły się do mojej mamy, a pozostałe były kandydatami ode mnie oraz Ryana.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 04 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

BryzaWhere stories live. Discover now