Mężczyzna stanął przede mną, blokując mnie swoim ciałem. Zatrzymał kobietę, kładąc jej dłonie na ramionach.
‒ Co ona powiedziała? ‒ zapytałam, wspinając się na palcach, żeby dostrzec jej twarz.
‒ Co to za zdzira?
‒ Wypraszam sobie ‒ warknęłam. Jakaś wariatka nie będzie mi ubliżać.
‒ Odejdź, Kate. Między nami nigdy niczego nie było, spędziliśmy razem jedną noc i na tym się skończyło.
‒ Ona też jest na jedną noc?
Dobre pytanie. Z kpiącym uśmieszkiem na twarzy czekałam na odpowiedź mężczyzny.
‒ Nie, ona jest kimś więcej.
‒ Że co? ‒ wypaliłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Luca puścił kobietę i cofnął się o krok, zrównując ze mną ramieniem. Poczułam na swoim biodrze jego dotyk. Zacisnęłam zęby wściekła. Mężczyzna docisnął mnie do swojego boku.
W oczach kobiety pojawiły się łzy. Zrobiło mi się jej szkoda, biedactwo. Ten frajer właśnie złamał jej serce, bo nie potrafił utrzymać ptaka w spodniach. Załamana obróciła się na pięcie i wybiegła, szlochając.
Jak tylko zniknęła z pola widzenia dźgnęłam mężczyznę łokciem w żebra. Ten syknął i cofnął ramię. Niewiele myśląc uniosłam dłoń i wymierzyłam mu siarczysty policzek. Źrenice Luci rozszerzyły się, facet został w szoku.
‒ Nigdy więcej mnie nie dotykaj ‒ syknęłam. ‒ Po drugie, to za tą kobietę.
Luca dotknął policzka.
‒ Solidarność jajników ‒ mruknął pod nosem.
‒ Żegnam ‒ rzuciłam oschle, po czym zawinęłam się na pięcie i wymaszerowałam z jego mieszkania. Słyszałam, jak mężczyzna podąża za mną. Zatrzymałam się, kiedy znajdowałam się już na swojej części tarasu.
‒ Chciałem ci tylko podziękować ‒ powiedział, unosząc dłonie w geście kapitulacji.
Wykrzywiłam wargi z odrazą.
‒ Obym cię więcej nie spotkała ‒ wycedziłam.
Jego brwi podjechały do góry.
‒ Raczej trudne do zrealizowania ‒ skomentował.
Fuknęłam pod nosem. Co za idiota. Weszłam do mieszkania, ciągle będąc wściekła jak osa. Przez tego kretyna jeszcze przez długi czas nie potrafiłam się uspokoić. W pracy warczałam na każdego, kto przekroczył dzielącą mnie od reszty niewidzialną linię pięciu metrów. Oczekiwałam powrotu do domu jak dziecko gwiazdki.
Kiedy moje marzenie się spełniło i z powrotem przekroczyłam próg mieszkania, z ulgą ściągnęłam z siebie szpilki oraz reszt niewygodnego stroju i pomaszerowałam prosto pod prysznic. Po długim relaksie pod strumieniem gorącej wody zjadłam kolację, a na deser nalałam sobie lampkę wina. Wyszłam z kieliszkiem na taras i usiadłam na sofie, wpatrując się w gwiazdy. Powoli sączyłam alkohol, czując, jak wreszcie po stresującym dniu z mojego ciała uchodzi całe napięcie.
Słyszałam odgłosy po stronie Luci, ale nie zamierzałam się wychylać. Ani myślałam z nim rozmawiać. Wtedy on pojawił się na mojej części, posyłając w moją stronę lekki uśmiech. Wywróciłam oczami na jego widok.
‒ Witaj, sąsiadko ‒ rzucił.
‒ Dziś bez towarzystwa? Cóż za strata ‒ skomentowałam kąśliwie.
Uśmiechnął się szeroko.
‒ Postanowiłem, że dam ci jeden wolny wieczór ‒ powiedział, szczerząc zęby.
Prychnęłam pod nosem.
‒ Cóż za łaskawość, dziękuję ci panie ‒ parsknęłam.
‒ Zawsze taka jesteś?
‒ Jaka? ‒ spytałam, marszcząc brwi.
‒ Kąśliwa ‒ odparł bez wahania.
‒ Nie, tylko gdy przebywam z typami twojego pokroju.
‒ Auć ‒ powiedział, łapiąc się za serce teatralnym gestem.
Wywróciłam oczami na tę dramatyczną scenę.
‒ Czym się zajmujesz? ‒ zagadnął.
‒ Jestem prawnikiem. A ty?
‒ Prowadzę klub nocny.
Wybuchłam głośnym śmiechem.
‒ Mogłam się tego domyśleć ‒ powiedziałam, kręcąc głową z rozbawieniem.
‒ Powinnaś wpaść któregoś wieczoru, rozerwiesz się ‒ zaproponował.
‒ Do twojego klubu? Oszalałeś?
‒ Dlaczego nie? Potańczysz, napijesz się.
‒ Raczej nie. ‒ Posłałam mu lekki uśmiech.
Luca oparł się biodrem o balustradę.
‒ W sumie racja, wyglądasz na nudną ‒ skwitował.
Sapnęłam z oburzenia.
‒ Jesteś bezczelny.
‒ Nazwałbym to raczej szczerością. ‒ Wzruszył niedbale ramionami.
Zacisnęłam zęby.
‒ Lubię swoje życie ‒ ucięłam krótko.
‒ Masz faceta? ‒ spytał, świdrując mnie wzrokiem.
‒ Co to w ogóle za pytanie? ‒ oburzyłam się.
Luca uśmiechnął się zwycięsko.
‒ Wiedziałem, że nie ‒ odparł ze śmiechem.
Wstałam z sofy i podeszłam do niego.
‒ Nie pogrywaj ze mną ‒ syknęłam ostrzegawczo.
‒ Doprawdy? ‒ spytał cicho, unosząc jedną brew. ‒ Obstawiam jeszcze, że gardzisz mężczyznami i do tego jesteś dziewicą.
Wciągnęłam ze świstem powietrze. Już ja mu zetrę ten zarozumiały uśmieszek z twarzy. Dźgnęłam go palcem w twardą jak stal klatkę piersiową.
‒ Gardzę facetami takimi jak ty, dlatego jestem sama. Niestety nie natrafiłam dotąd na prawdziwego mężczyznę, a nie gówniarza, który zamienił się na miejsca mózgiem z penisem ‒ wycedziłam.
Luca zacisnął zęby. Dopiero teraz zrozumiałam, jak blisko niego stałam. Czułam jego miętowy oddech, nasze ciała dzieliły zaledwie centymetry. Dziwny skurcz w podbrzuszu sprawił, że moje ciało nagle stało się nazbyt wrażliwe.
Mężczyzna uniósł dłoń i dotknął mojego policzka.
‒ Z chęcią pokażę ci, jak bardzo się mylisz ‒ wymruczał.
Dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie.
‒ Po moim trupie ‒ warknęłam.
Odwróciłam się i weszłam z powrotem do mieszkania, zostawiając go samego. Prędzej piekło zamarznie niż pójdę z nim do łóżka.
![](https://img.wattpad.com/cover/351000633-288-k717635.jpg)
YOU ARE READING
Pani mecenas ZAKOŃCZONE
RomanceElena osiągnęła w swoim życiu wszystko. Świetną pracę, duże zarobki i dwie szalone przyjaciółki, a kupno wymarzonego mieszkania to tylko wisienka na torcie. Jednak nie przewidziała jednej, bardzo istotnej rzeczy. Sąsiadów. Za ścianą apartamentu, kt...