C H A P T E R S I X T E E N

126 10 28
                                    

Harper

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Harper

Otworzyłam, klejące się od łez powieki.
Nie wiedziałam, co dzieje się wokół mnie.
Nie byłam pewna, czy zostałam zjedzona żywcem i trafiłam do tej całej Eywy, czy naprawdę żyję.

Chyba żyję.

Choć zdaje mi się, że w takiej chwili, wolałabym nie żyć.

Czułam się wręcz okropnie.
Kułcie w klatce piersiowej, promieniowało.
A także strasznie ciężko, łapało mi się oddechy.
Jednak nieco uspokoił mnie widok mojego wujka, wiszącego centralnie nad moją twarzą.

—Harper.- powiedział Norm i poklepał lekko mój policzek.- No już, wracaj do nas, słoneczko.

Zaczełam kaszleć.
Po czasie, w końcu udało mi się, zaczerpnąć więcej powietrza do płuc.
Wzięłam kilka głębokich i łapczywych wdechów, a chwilę później moje duszności ustały.

—Gdzie ja jestem?- szepnęłam, zachrypniętym głosem.

—W laboratorium, już wszystko dobrze.- uspokoił mnie Norm, ze smutnym uśmiechem na twarzy, głaskając mnie po głowie.- Już nic ci nie grozi, kochanie.

—Nie smuć się.- szepnęłam, wysilając się na uśmiech.

—Ciężko się nie smucić, kiedy zastałem cię w tak okropnym stanie.- znacznie posmutniał.

—Jak się tu znalazłam?- odkaszlnęłam.

—Gdyby nie on.- wskazał palcem, w kąt pomieszczenia.- Nie wiem, co by było.

Wtedy lekko się podniosłam.
Spojrzałam w miejsce, na które uprzednio wskazał Norm.
A ujżałam tam, Neteyama.
Miał opuchnięte oczy.
Siedział, ze złożonymi rękami.
Serce mi się krajało na widok, tak smutnego chłopca.
Norm, w kółko coś do niego mówił, jednak ten był jak w transie.
Chłopiec nawet nie mrugał.
Siedział i wpatrywał się pustym wzrokiem w nicość.

—Neteyam!- krzyknął, Norm.

Wtedy wzrok chłopaka, powędrował na moją osobę.
Spojrzał mi w oczy.
A ja jemu.
Jego wzrok nie wyrażał nic, poza...smutkiem?
W końcu podniósł się i małymi kroczkami, zaczął zmierzać w moim kierunku.
Usiadł na krzesełku, obok mojego łóżka.
Jego poliki, były pokryte zaschniętymi łzami.
Oczy znów mu się zaszkliły, a szczęka zaczęła lekko drgać.
Jednak ja, nie mając już żadnych sił, opadłam z powrotem na łóżko.

—Harper.- szepnął, łamiącym się głosem.- Tak bardzo się bałem.

—Neteyam.- powstrzymywałam łzy.- To nic.

—Bałem się, że cię stracę.- położył swoją dłoń na mojej.

—Neteyam.- powiedziałam, zabierając szybko swoją dłoń z pod jego.- Nie, proszę...

Chłopak posłał mi spojrzenie, w którym można było dostrzec niezrozumienie i zdziwienie.

—Odpuść, proszę.- szepnęłam, a łzy poleciały strumieniem z moich oczu.

Zerknął na mnie, swoimi zaszklonymi oczami.
Moje serce się łamało.
Czułam nieprzyjemny ścisk na żołądku.
Wtedy niespodziewanie, chłopak zmniejszył odległość między nami.
Chwycił delikatnie za mój podbródek, kierując go ku górze.
Wtedy ponownie, poczułam jego usta na swoich.
Były one bardzo miękkie.
Pragnęłam go, a jednocześnie nie mogłam pragnać.
Nie chciałam, aby kiedykolwiek odrywał swoje wargi od moich.
Jednak po dłuższej chwili, niestety odsunął się ode mnie i zacisnął usta w wąską linię.

—Jesteś moim niespełnionym marzeniem, Harper.- uśmiechnął się smutno.- Ale moje serce, już na zawsze będzie należało do ciebie.- wstał.

Odwrócił się i ruszył do wyjścia.
Stanął w progu drzwi.
Obrócił się.
Spojrzał na mnie ostatni raz, a z jego oczu wylały się łzy.
Ponownie, posłał mi smutny uśmiech i pomachał do mnie ręką na pożegnanie.
Po czym, jak gdyby nigdy nic, rozpłynął się w drzwiach wyjściowych.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Nie zauważyłam nawet, kiedy Norm z niego wyparował.
Byłam zakłopotana.
Towarzyszyło mi, wiele sprzecznych myśli.
Miałam ochotę wstać i do niego biec.
Jednak wiedziałam, że nie ma takiej możliwości.
Że nie mogę.
Wiedząc, że nikogo nie ma w pobliżu, oddałam się chwili pieprzonej słabości.
Płakałam, jak małe dziecko.
I nawet, nie umiałam przestać.
Pragnęłam go, tak samo jak on mnie.
Jednak życie napisało dla nas, zupełnie inny scenariusz.
Nie do końca szczęśliwy.
Jego pocałunek, tak miękki i delikatny.
Wyraził wiele emocji.
Jedną z nich, była gorycz.
A jeszcze inną, miłość.
Ten pożegnalny pocałunek, przypomniał mi nasze, poprzednie spotkanie.
Jednak najbardziej bolał fakt, że było to także, nasze ostatnie spojrzenie miłości.
Ostatnie, które teraz staje się dla mnie, najostrzejszym ukłuciem bólu.
Nie byłam w stanie się pozbierać.
Nie umiałam, poukładać myśli.
Byłam kompletnie rozdarta.
Całe moje życie zatonęło za mną, jak podczas tych trzęsień ziemi, w których pożera się Ziemia.
Jednak wiem, że bardzo często, aby móc odkryć, że jesteśmy zakochani, a może nawet stać się jednością, musi nadejść dzień rozłąki.
I właśnie teraz zrozumiałam.
Zrozumiałam, że go kocham.
To rozstanie, jest jedyną formą bólu, która jest niemożliwa do opisania.
Bo gdy ktoś, kogo się kocha odchodzi, zostawia pustkę, która trwa wiecznie.
Jednak wiedziałam, że tak musiało być.
Tak, było nam to pisane.
Bo w końcu żyjemy, aby zawsze się żegnać.

Hejka!Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał!Jak minął poniedziałek?Mi? Mega ciężko

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Hejka!
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał!
Jak minął poniedziałek?
Mi? Mega ciężko...

Kocham was!
Miłego dnia/nocy❤️
727 słów

Don't forget about me || Avatar: Istota WodyWhere stories live. Discover now