3. (nie)istniejąca załoga.

146 16 17
                                    

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.




Z PSOTNYM UŚMIESZKIEM na ustach, sięgnęłam po swoje karty

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Z PSOTNYM UŚMIESZKIEM na ustach, sięgnęłam po swoje karty. Pełniły funkcję broni, którą zwykle przychodziło mi walczyć. Trzymałam je w pasie na brzuchu pod mundurem. Najczęściej nosiłam je przyczepione do uda, ale spodnie były zbyt wąskie, aby je tam zmieścić, więc rozszerzyłam pas i zmieniłam miejscówkę.

— Ojej, ale się porobiło — rzuciłam niewzruszona.

Zostaliśmy otoczeni przez marynarkę.

— Fakt. Trochę się porobiło — zgodziła się Nami i zdjęła mundur, rzucając go w piach.

Ja z tym jeszcze poczekałam. Potrzebowałam tej czapki, którą miałam na głowie.

Zewsząd nadbiegali żołnierze. Mój brat, o czym jeszcze nie wspomniałam, również miał moc diabelskiego owocu. Gomu Gomu No Mi.

Potrafił się całkiem dobrze bić i używał tego do pokonywania tych żołnierzy. Nami miała swój kij, a ja wcześniej przeze mnie wspomniane karty. Byliśmy naprawdę niezłą ekipą, choć wiem, że Nami z chęcią, by temu zaprzeczyła.

Podstawiłam haka mężczyźnie, który próbował zaatakować Nami zza pleców. Byłam solidarna z dziewczynami, a poza tym polubiłam Nami. Choć nasze nastawienia różniły się od siebie.

Byłam zajęta walką, dlatego średnio zwracałam uwagę na otoczenie. Więc kiedy zderzyłam się z kimś ramieniem, natychmiast pomyślałam o nim jako o wrogu. Popatrzyłam, a tam Łowca Piratów.

— Roronoa, czyżbyś pomagał piratom? — zagadnęłam wesoło.

— Odwdzięczam się za przysługę.

— Racja. Mój brat cię uwolnił.

— Twój brat? — powtórzył zaskoczony.

Uśmiechnęłam się i kopnęłam marynarza w miejsce, gdzie światło nie dochodziło. To nie było moim zamierzeniem, ale dobrze się składało.

Zoro ześlizgnął się po piachu, rozwalając mieczami spotykanych na drodze żołnierzy. Luffy doskoczył do niego, potem Nami, a na końcu ja. Marines leżeli poobijani na ziemi. Już wspominałam, że na tych morzach większość to słabeusze.

ocean eyes | adventure || one piece live action Where stories live. Discover now