Rozdział 1

1.2K 78 91
                                    


Ludzie nie potrafią długo znosić pustki.

Veronica Roth, Niezgodna.


Leah.

Wpatrywałam się w swoje dłonie, uparcie zdrapując pozostałości lakieru z paznokci. Wsłuchiwałam się w tykanie zegara, starając się ignorować nieustanne ględzenie o pogodzie, mojej mamy. Czy ona nie widziała, że nie miałam ochoty na rozmowę? Odpowiadałam jej sporadycznie, albo dla odmiany wzruszałam ramionami. Byłam zmęczona, poirytowana i przytłoczona faktem, że znów ciągnęła mnie do psychologa. Naprawdę sądziła, że miałam ochotę zwierzać się obcym ludziom? Tamten dzień, chciałam wymazać z pamięci, w trybie natychmiastowym. Jednak im bardziej tego pragnęłam, tym cięższe do zrealizowania to było. Prawdę powiedziawszy, było to jedynie wyrzucanie pieniędzy w błoto. Minęły trzy miesiące od rozpoczęcia terapii, a ja niezmiennie, przez bite czterdzieści pięć minut siedziałam w ciszy, gapiąc się w okno, gdy psycholog Miranda Stacy, usiłowała nakłonić mnie do współpracy. Wyczuwałam jej frustrację na kilometr, na sam mój widok miała pewnie ochotę rzucić tę robotę w cholerę, ale rodzice płacili jej naprawdę sporą sumę. Każdy przy zdrowych zmysłach, ugryzłby się w język i po prostu przeczekał tę niecałą godzinę, ale nie... Ta kobieta postawiła sobie za cel honoru, zmusić mnie do rozmowy i nieustannie trajkotała o uzewnętrznieniu lęków. Kłopot jednak w tym, że ja nie chciałam i nie potrzebowałam pomocy. Nie po tym, co się stało... Nie zasługiwałam na te współczujące spojrzenia, kartki z życzeniami i motywujące brednie, że wszystko się jakoś ułoży. Ponieważ, to nie prawda. Nie powinno mnie tam być, nie ja powinnam siedzieć na kozetce i być traktowana jak ofiara. Czułam, jak narasta we mnie frustracja i złość. Wiedziałam, że jeśli nie przekieruję swoich myśli na inny tor, znów może mi odbić.

— Leah. — Znajoma barwa głosu, zwróciła moją uwagę. Szept dotarł z mojej lewej strony, jakby siedziała zaraz obok mnie.

Niemal natychmiast zaczęłam się rozglądać, ale prócz mnie i mamy, w poczekalni nie znajdował się nikt inny. Moje serce zaczęło bić w szaleńczym tempie, a włosy zjeżyły się na karku. Zrobiło mi się zimno, choć w pomieszczeniu panował okropny skwar. Ukryłam dłonie w rękawach swojej bluzy, naciągnęłam na głowę kaptur i schowałam się pod nim, jakbym chciała schronić się przed całym światem. Uciec przed poczuciem winy, które z każdym dniem, coraz bardziej mnie dusiło.

— Wszystko w porządku? — zagaiła mama i przyglądała mi się z troską.

Kiwnęłam twierdząco głową i dostrzegłam, to smutne i bezradne spojrzenie, którym mnie taksowała od ostatnich miesięcy. Kiedyś byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami, nasza więź była nierozerwalna. Natomiast później wszystko się zmieniło, a ja wybudowałam między nami mur, bo tak było prościej.

— Czy mogłabyś dziś spróbować? Wiem, że wiele cię to kosztuje, ale pani Stacy twierdzi, że stoicie w miejscu. Proszę cię Leah, nie zamykaj się. Nie pozwól... — Urwała, gdy drzwi do gabinetu mojej psycholog, otworzyły się.

Niska, blondynka w średnim wieku powitała mnie grzecznościowym uśmiechem. Jak zwykle podała mi dłoń i zaprosiła do środka, a ja ruszyłam w stronę swojego ulubionego miejsca przy oknie. Zatrzymałam się w pół kroku i stanęłam jak wryta, gdy dostrzegłam, że na moim fotelu z widokiem na panoramę miasta, siedział mężczyzna i wgapia się w ekran swojego telefonu. Całkowicie ignorował moją obecność, do chwili, gdy dołączyła do nas moja psycholog.

— Leah, pozwól proszę... To jest twój nowy terapeuta, Noah Dawson. Rozmawiałam z twoimi rodzicami i wspólnie stwierdziliśmy, że czas na zmiany. Twoja depresja pogłębia się, nie bierzesz leków, nie wychodzisz z domu. Nie chcesz współpracować ze mną na terapii.

Do zobaczenia jutro ZOSTANIE WYDANE!Where stories live. Discover now