Wycieczka // koniec

118 9 3
                                    

Obudziłem się rano. Podnosząc się z łóżka strasznie mnie bolał brzuch. Widziałem wielką czerwoną plamę. Powoli zacząłem schodzić z łóżka ale tylko jeszcze bardziej zaczęło mnie boleć. Straciłem równowagę i wywaliłem się na podłogę. Leżałem tak kilka minut, ale ból nie ustępował. Bluzka coraz bardziej zaczęła przesiąkać. Chciałem wstać, ale nie miałem siły. Po kilku minutach usłyszałem zamek od łazienki. Spanikowałem.

- Peter! O mój Boże. - krzyknęła Betty

- Proszę, nie krzycz. To tylko jeszcze bardziej mnie rani. - powiedziałem - super słuch, pamiętasz? -

- A, tak, przepraszam. - powiedziała po czym spojrzała się na koszulkę. Zbladła - Peter, ty krwawisz. -

- Yhym - potwierdziłem

- Możesz wstać? - pokręciłem głową

- Poczekaj, pójdę po pomoc. -

- Nie, nigdzie nie ić. -

- Dobrze, to jak mam ci pomóc. - spytała

- Tam jest torba. - powiedziałem - wyjmij z niej bandaż i środki oskarżające - (jak coś to jest to to czym rodzice psikają rany)

- Co teraz? - spytała

- Zdejmij mi koszulkę. - sam nie mogłem - teraz zdezynfekuj ranę. -

- Ok gotowe. -

- Teraz załóż mi bandaż. I wyjmij mi czystą bluzkę. -

- Na pewno nikogo nie zawołać? -

- Nie. - chciałem wstać ale nie miałem siły

- Czekaj, pomogę ci. - po czym pomogła wstać mi na nogi

- Dzięki. -

- Nie ma sprawy. Chodziłam na kurs medyczny więc mogłam ci pomóc. -

Kiedy tak staliśmy do pokoju weszła Gwen

- Jak inni wstaną powiedzcie że o 10 wszyscy mają czkać przy stołówce. - po czym wyszła z pokoju

- To było dziwne. - powiedziała Betty

- Taa. -

Betty pomogła dojść mi do łazienki. Kiedy wyszedłem większość osób już wstała.

- Cześć Peter. - przywitali się zemną

- Ugh, cześć. - przywitałem się

- Nic ci nie jest? Wyglądasz blado. -

- Nie, wszystko git, jestem tylko głodny. - powiedziałem

Po kilkunastu minutach nikt już nie spał i poszliśmy tak jak nas prosiła Gwen, pod stołówkę. Idąc tam miałem mały problem ale Betty mi pomogła.

- Dzień dobry, teraz zjemy śniadanie i o 11 zaczniemy ostatni dzień wycieczki. Dzisiaj będziemy mieli spotkanie z Avengersami i będziecie mogli zadawać pytania. - oznajmiła Gwen - ale teraz czas na śniadanie. - po czym wszyscy weszlismy do sali

Zamówiłem cztery kanapki i usiadłem przy stoliku. Po kilku minutach cała klasa siedziała przy mnie.

- Ile jesteś w stanie zjeść kanapek? - spytał Flash

- Zależy jak bardzo jestem głodny. - powiedziałem

- A jesteś teraz bardzo głodny. - spytała Stephanie

- Ehem. -

- Sprawdźmy ile jesteś w stanie zjeść, co ty na to? - spytał Flash

- No dobra. - zgodziłem się

Zjadłem 4 kanapki. Potem 12. Następnie
20. Zostały 10. Zjadłem je na luzie.

- Wow, naprawdę możesz dużo jeść. - powiedział Flash

- No. -

- Peter, chciałbym cię przeprosić za to jak sie zachowywałem. - powiedział Flash

- Yhym. -

- Naprawdę byłem dla cb nie dobry. Wybaczysz mi? -

- Powiedz mi jedno. Robisz to, bo dowiedziałeś się że jestem Spidermanem czy naprawdę przemyślałeś swoje błędy? - po czym wstałem od stołu ale to był błąd bo szybko usiadłem przez ostry ból.

- Peter? - spytała Gwen - nic ci nie jest? -

- Nie, Gwen. Za szybko wstałem, to tyle. - skłamałem

- Rozumiem. - powiedziała - dobrze klasie, skoro już zjedliście to zaczynajmy ostatni dzień wycieczki. -

Wszyscy poszliśmy za Gwen do sali konferencyjnej. Weszliśmy do sali. Usiadłem w środkowym rzędzie. Po kilku minutach, na scenę wszedł tata, razem z resztą rodziny, czyli Avengersami i mamą.

- Witajcie moi drodzy. Mam nadzieję że wycieczka wam się podobała. - wszysy się zgodzili - możecie zadawać pytania, a my postaramy się na nie odpowiedzieć. - powiedział tata - ty w czarnej spódniczce, zacznij pierwsza. -

Po czym zaczęły się różne pytania.
Kiedy włączyły się pytania pożegnaliśmy się z tatą i zaczęliśmy wychodzić. W pewnym momencie zaczął boleć mnie brzuch i zrobiło mi się słabo.

- Peter? Peter! - podbiegła do mnie Gwen. - Co się dzieje? - spytała

- Nic się nie dzieje. - nic to nie dało bo zaczął boleć mnie jeszcze bardziej.

- Pójdę po pomoc. - po czym pobiegła do mojego tata.

Po kilku minutach tata podbiegł do mnie.

- Peter? Co ci jest? - spytał ale zamiast mu odpowiedzieć jeszcze bardziej się skuliłem i zacząłem tracić równowagę ale tata mnie złapał

- Zabieram cię do punktu medycznego. Wycieczka koniec. Gwen odprowadz dzieciaki do pokoju niech się spakują. - po czym zaczął biec zemną do medbaya

W połowie drogi zemdlałem.

--------------------------------

Powoli otworzyłem oczy.

- Peter! Jak się czujesz? - spytał tata który pewnie cały czas przy mnie czuwał

- Boli mnie brzuch. -

- Czemu mi nie powiedziałeś? Pomógł bym ci wcześniej. Rama była poważna. Gdybym nie zareagował na czas nie było by tak dobrze. - po czym mnie przytulił - martwiłem się o ciebie. -

- Przepraszam. -

- Kocham cię, Pete. -

- Ja ciebie też, tato. -

The End
-----------------------------------------------------------
700słów

Hejka 👊

To już ostatni rozdział.

Dziękuję wam, za tak dużo wyświetleń pod tą książką, oraz że się wam tak bardzo spodobała, a najbardziej chciał bym podziękować @Olkacozjecikota, @Marchewa365, @parkersugar oraz @Kapucynazjecisyna. Dziękuję wam za super komentarze i gwiazdki pod rozdziałami.

Chciała bym też ogłosić że zaczynam pisać kolejną książkę, ale nie zdradzam jeszcze o czym.

Miłego weekendu wszystkim wam życzę, i mam nadzieję że spodoba wam się nowa książka.

Przygody Petera Starka // Wiewioraa_Donde viven las historias. Descúbrelo ahora