Rozdział 2

707 18 2
                                    

Leżałam u łóżku, oczy miałam zapuchnięte od płakania. Przez to, że nie miałam rządnej innej rodziny, miałam trafić do rodziny zastępczej, bo miałam dopiero 17 lat, co prawda za 2 miesiące 18, ale nadal nie 18. Wtedy na pomysł wpadła Lilii, bym zamieszkała z nimi. Było trochę roboty z tym, ale się udało.

Od tygodnia mieszkałam w pokoju gościnnym Lilii, nie wychodziłam z niego prawie w ogóle. Pierwsze dni były którego, nie mogłam przestać płakać, nie mogłam sobie poradzić z tym co się stało. Po tygodniu czułam się prawie tak samo, ale udawało mi się trochę opanować płacz.

Usłyszałam pukanie do drzwi.

-Mogę wejść?

-Tak. Odpowiedziałam łamiącym się głosem.

Do pokoju weszła mama Lilii, którą znałam już naprawdę długo, była to średniego wzrostu, blondynka. Podążyła do łóżka na którym leżałam i usiadła na skraju.

-jak się czujesz?

Nic nie odpowiedziałam pytała o to codziennie, a nigdy nie było lepiej.

-Dzwonili do mnie z opieki. To wzięła głęboki wdech. -Okazało się, że jednak masz jeszcze kogoś z rodziny.

Zamurowało mnie spojrzałam na kobietę z wybałuszonymi oczami, mogły by teraz pewnie równać się z monetą.

-Żw co? Wychrypiałam

-Okazało się, że.. masz ojca. Urwała, nie wiedząc jak przyjmę tą wiadomość.

Nic nie powiedziałam a moje oczy, mimo, że myślałam, że nie mogą się już bardziej poszerzyć, właśnie to zrobiły.

-Ojca. Myślałam, że on nie żyje.

-Nie, żyje i zdecydowała się przejąć nad tobą opiekę. Końcówkę przyspieszyła, chcąc jak najszybciej przekazać mi to co mam wiedzieć.

-Lot do nich masz pojutrze.

-Lot? Nich?

-Lecisz do Anglii i masz jeszcze trzech braci.

-Co do kur.. kurczaka. Nie mieściło mi się to w głowie, tego było już za wiele, miałam ojca, a w pakiecie z nim jeszcze trzech braci. Nie, to musi być jaki żart.

Rozmawiałam z panią Miller jeszcze długo, wyjaśniła mi wszystkie, co przekazała jej pani z opieki społecznej.

Potem przepłakałam z Lilii, cały wieczór. Płakałyśmy przez to, że będziemy musiały się rozstać, przez to, że mama umarła i tak w kółko.

***

W końcu nadszedł dzień wylotu, Lilii pomagała mi się spakować, niestety niektóre rzeczy musiałam zostawić u niej. Potem o 10:00 wyjechaliśmy, by dotrzeć na lotnisko.

Zanim przeszłam przez bramki, pożegnałam się ze wszystkimi, ze sto razy, pani miler płakała, pan Miller ją uspokajał, Lilii płakała i zapewniała, że będzie dzwonić i jakoś nam się uda.

Gdy przeszłam przez odprawę i bramki nie było już odwrotu, leciałam do Anglii.

Siedziałam na ławce i czekałam na lot, wejść na pokład samolotu będzie można wejść dopiero za 10min, czekałam już z 1,5 godziny, strasznie mi się nudziło, wzięłam książkę i słuchawki, ale jakoś na nic nie miałam ochoty, więc tak siedziałam wpatrując się w ścianę i słuchając ogłoszeń.

W końcu zaczęli wpuszczać na pokład, zebrałam swoje manatki i ruszyłam przed siebie. Wszystko przeszło sprawnie, więc po kilku minutach siedziałam już wygodnie na swoim miejscu, swoją drogą okazało się, że mam lot pierwszą klasą, nie mogłam narzekać, bo miałam dużo miejsca na nogi i byłam oddzielona od innych pasażerów. Przynajmniej nikt nie zobaczy jak się poryczę.

Wylecieliśmy około 12:00, podróż miała trwać około 10 godzin i 30 min, więc ułożyłam się wygodnie i próbowałam zasnąć. Nie byłam fanką długich lotów, w sumie to żadnych lotów, miałam jakieś dziwne urojenie, że nagle coś się zepsuje i się rozbijemy. Odsunęłam szybko te myśli na bok, nie chcąc się stresować jeszcze bardziej, ale marnie mi to wyszło. Nie dość, że zaczęłam się stresować tym, że coś się stanie z samolotem, to zaczęłam się zastanawiać co czuła mama przed śmiercią, czy ją bolało? Nie cierpiała? Czy myślała o mnie?

Łzy zaczęły mi spływać po policzkach, szybo je otarłam. Nie mogłam cały czas tylko płakać, bo w końcu się odwodnię.

Wyciągnęłam słuchawki z torby, po czym je nałożyłam i włączyłam swoją playlistę na spotify. Leżałam wsłuchując się w muzykę chyba tak 40 min, zanim udało mi się zasnąć.

Ocknęłam się po jakiś 7 godzinach, zdziwiłam się, że tyle przespałam, normalnie miałam problem ze snem, ale może to być spowodowane tym, że przez ostatni tydzień mało co spałam.

Stwierdziłam, że może się trochę ogarnę, bo mimo, że byłam wszystkim przytłoczona, to nie chciałam wyglądać jak menel.

Wyciągnęłam się, pstrykałam kilka razy kośćmi, schowałam słuchawki do torby i wyjęłam z niej kosmetyczkę i zaczęłam się malować, zrobiłam standardowy makijaż, zajęło mi to z 15 min, na końcu rozczesałam włosy . resztę lotu spędziłam na wpatrywaniu się przez okno samolotu. Musiałam przyznać, że widoki były przepiękne.

This was never supposed to happen.Where stories live. Discover now