?¿

10 0 0
                                    

Eren pov.

Idę powoli chodnikiem, nie zwracając uwagi na deszcz, na przechodniów, ani na to, że dochodzi powoli 20.
Czuję się cholernie zagubiony, już nie wiem co mam ze sobą zrobić.
Próbuję pomagać jak tylko mogę, staram się poprawić nasze relacje, ale to na nic...

Tak czy siak w końcu odzywa się mój wybuchowy charakter, ale to też wina mojego rozkojarzenia i jego zachowania.
Z dnia na dzień pragnę go coraz bardziej.. Pragnę dotykać, całować, pomagać i być obok niego dzień i noc.. ale on mnie odpycha.
I dalej nie rozumiem dlaczego. Co jest we mnie tak złego, co go odrzuca?
Budowę ciała mam niezłą.., nie jestem szpetny, mam całkiem ładny uśmiech, a moim sposobem patrzenia staram się pokazywać ciepło, miłość, to że się martwię i troszczę.. przynajmniej tak myślę i się staram, ale mimo tego dalej zostaje odpychany.

Starałem dopytać się, porozmawiać co takiego zrobiłem, albo co jest we mnie takiego, przez co mnie ignoruje albo traktuje ostrymi słowami i gromami z oczu. Nigdy mi nie odpowiedział, nie pisnął ani słowa. Zaczynam się zastanawiać czy jest w ogóle jakikolwiek powód, czy najzwyczajniej w świecie próbuje mnie zbyć.

W sumie... nie zdziwiłbym się gdyby chodziło o to drugie... Po nim można by było się czegoś takiego spodziewać.
Ale to dalej boli, mimo że wiem jaki on jest.

- Dlaczego musisz mnie tak ranić..? - wyszeptałem sam do siebie idąc przed siebie, wzrok mam spuszczony w dół na mokry, zimny chodnik. Pociągnąłem cicho nosem, czując jak zaczyna mi się powoli katar.
Niedobrze... To nie jest najlepszy czas na bycie chorym.
Choć w sumie.., co sie dziwić że mogę być chory skoro jedyne co na sobie mam to bluzę, która jest w dodatku cała przemoczona.

Kichnąłem i przeklnąłem cicho pod nosem.
- Nie no, po postu świetnie.. - powiedziałem do siebie i naciągnołem kaptur bardziej na głowę, próbując zakryć i tak już całe mokre włosy. 
Humor dzisiaj mam kompletnie spieprzony.
Nie dość że kłótnia z ojcem z samego rana, jedynka z matmy i fizyki to jeszcze ostre słowa z jego ust mnie kompletnie dobiły..

Już nie wiem co ze sobą zrobić. Do domu nie chce mi się wracać, nienawidzę rutyny.. Codziennie dzieje się to samo, w kółko i na okrągło, te same twarze widziane codziennie, cały czas te same czynności z dnia na dzień wykonywane przeze mnie i innych.
Doprowadza mnie to do szału, mam ochotę wyrywać sobie włosy z głowy, albo uciec na kilka dni.

Ale... w miejscu zatrzymuje mnie myśl o nim. O tym, że jak ucieknę to nie zobaczę go już, a on może zapomnieć o moim istnieniu. Nie, nie mogę tego zrobić.. Nie przeżyję dnia bez zobaczenia jego delikatnej, jasnej buzi z malinowymi ustami, lekko zaróżowionymi policzkami i z tymi zimnymi, ciemnymi oczami.

Przyżekłem sobie że będzie starał się o jego serce nie ważne co..
Ale to powoli zaczyna mnie przerastać.. To jest żałosne.
Nawet nie zauważyłem kiedy tak zawrócił mi w głowie, nie mogę uwierzyć jak szybko straciłem poczucie co czuje w stosunku do niego, a jeszcze nigdy coś takiego mi się nie przytrafiło..

Idę dalej przed siebie, a lampy zdążyły się już zapalić. Spojrzałem na wyświetlacz w telefonie. Świetnie, już po 21.. Nawet nie zauważyłem kiedy minęła mi ponad godzina odkąd wyszedłem z domu w lekki deszczyk, który zmienił się w ulewę trwającą do teraz.
Ale dalej nie mam zamiaru wracać, świeże powietrze i mocne podmuchy wiatru są lepsze niż cisza i ciemność w moim pokoju. Tutaj przynajmniej hałasują auta, zamknięty w czterech ścianach byłbym sam ze swoimi myślami, a tego wolę unikać. Może jak spędzę jakiś czas na zewnątrz to normalnie zasnę bez myślenia o nim?
Mam taką nadzieję.

Już dawno nie było normalnie przespanej nocy, chyba że po wzięciu dwóch tabletek nasennych. Ale nie potrafię go sobie wyrzucić z głowy, staram się ciągle wymyśleć.. dlaczego taki jest?
Oschły i nieufny. Zimny jak sopel.
Do tej pory nic, co przyszło mi do głowy nie miało w ostateczności najmniejszego sensu, a na końcu mój wysiłek i wszystko co robię, było na nic. Moje starania spełzały na niczym, co było trudne do przełknięcia.

Zacisnąłem mocno pięści mając dłonie schowane w kieszeniach od bluzy i westchnąłem ciężko. Wzrok miałem pusty i nieobecny.
Mimo wszystko nadal to on był cały czas, bez przerwy w mojej głowie.
A ja nie ważne jakbym się starał go zapomnieć - nie umiałem. Przyciągał mnie do siebie zbyt mocno, a ja nie mogłem się oprzeć tegu karzełkowi.

Coś ty ze mną zrobił.. - zadaje sobie to pytanie już od dawna, ale oczywiście nie znam odpowiedzi.
Po długim spacerze usiadłem na ławce. Teraz mam to w dupie, że jest mokra. I tak już nie pogorszy mojego obecnego stanu.
Uniosłem zmęczone spojrzenie na zachmurzone, ciemne niebo patrząc tępo na poruszające się w wolnym tępie chmury i myślałem. Ale nawet nie wiedziałem o czym dokładnie.
Może wspominałem czasy, kiedy dołączył do mojej szkoły i pierwszy raz go ujrzałem? A może moment, kiedy zdałem sobie sprawę że jestem w nim zakochany do bólu? Albo to, kiedy z dnia na dzień jego zachowanie kompletnie się zmieniło?
Nie wiem. Chyba wszystkie te myśli na raz przepływały szybko przez moją głowę, czego nie byłem w stanie nawet kontrolować. Działo się to tak szybko, te wszystkie wspomnienia.. przychodziły i odchodziły w ciągu kilku sekund.

Nie chciałem już mieć niczego w głowie. Ani tych wspomnień, ani żadnych myśli, ani jego.
Tego anioła. Zimnego, oschłego aniołka..

Mimo wszystko dalej mam małą nadzieję, że jeszcze kiedyś to naprawię. Tylko do tego potrzebna będzie rozmowa, co z nim może być ciężkie.. w sumie nie do zrobienia, ale czy mam coś do stracenia? Nie. A warto jest próbować mimo wszystko, choć z każdym dniem wydaje mi się, że to jest bez sensu.

Ale chyba ostatnimi czasy zbyt dużo myślę. Cholera! Mam tego dosyć.
Właśnie..., mam tego dosyć!
Wstałem gwałtownie z ławki i ze zdeterminowaną miną ruszyłem w tylko sobie znanym kierunku.

Przyszykuj się na pożądną i poważną rozmowę, panie Ackermann.. bo teraz nie ma już odwrotu. Koniec uciekania.

ONESHOTY ERERIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz