Wyszłam spod prysznica, trzęsąc się z zimna. Wytarłam się i szybko założyłam czyste ciuchy. Postanowiłam ubrać grubą, czarną bluzę na zwykły, biały podkoszulek i szare dresy. Zrobiło mi się trochę cieplej. Zerknęłam na brudne ubrania, które leżały na podłodze. Nie chciałam ich teraz prać. Zostawiłam je więc na płytkach i wyszłam z łazienki. Uderzył mnie słodki zapach. Zaskoczyło mnie to. Pachniało cynamonem. Przeczesałam palcami jeszcze wilgotne włosy i weszłam do kuchni. Blondyn stał do mnie tyłem i właśnie wyciągał coś z piekarnika. Podeszłam do niego ostrożnie.
-O już jesteś.-chłopak spojrzał na mnie. W rękach trzymał tackę z parującymi bułeczkami. Postawił je na blacie kuchennym.
-Skąd wiedziałeś gdzie są składniki?-spytałam cicho. Nie podobało mi się to, że szperał w moich rzeczach. Byłam jednak bardzo głodna. Nie jadłam śniadania a przez tą całą nieprzyjemną sytuację minęło dużo czasu.
-Przepraszam, przeszukałem twoje rzeczy. Wiem, że nie powinienem był tego robić ale stwierdziłem, że coś ciepłego doda na obojgu sił.-powiedział patrząc się na mnie z delikatnym, promiennym uśmiechem. Westchnęłam. Nie miałam pojęcia co powinnam była o tym myśleć. Wygląda na to, że w moim domu a dokładniej w kuchni stoi jakiś uśmiechnięty wariat, który uratował mi życie. A w dodatku upiekł bułeczki cynamonowe. Zdecydowałam się nie reagować. Podeszłam do białych szafek i wyciągnęłam z nich dwa talerze. Podałam z jeden z nich chłopakowi.
-Dzięki.-odpowiedział i usiadł na jednym z krzeseł. Usadowiłam się obok niego. Zza okna, a raczej pozostałości po oknie nie wpadało już tak jasne światło jak przedtem. Wręcz było szaro. Zerknęłam na duży zegar wiszący na ścianie. 18:27. Jak pózno! Strasznie dużo czasu minęło! Zerknęłam na chłopaka, który jadł w milczeniu. Cały czas coś mi nie pasowało. Wzięłam ciepłą bułeczkę do rąk. Powąchałam ją. Pachniała niesamowicie! Ugryzłam kawałek. Smakowały bardzo dobrze. Gdy wygryzłam się w miękkie, słodkie ciasto drugi raz wreszcie zrozumiałam co mi nie pasowało. Spojrzałam na blondyna ze zdenerwowaniem. On zerknął na mnie.
-Co?-zapytał niezbyt uprzejmnie.
-Jak upiekłeś bułeczki jeśli nie ma prądu???-spytałam zaskoczona.
-Nie było prądu?-odpowiedział pytaniem na pytanie. Patrzyłam na niego, nie byłam pewna czy żartuje czy naprawdę nie wie. Zerwałam się szybko i podbiegłam do włącznika światła. Dotknęłam palcem plastiku i po chwili kuchnię wypełniło ciepłe światło, oświetlając całe pomieszczenie.
-Mamy prąd!!!-krzyknęłam radośnie. Widocznie wrócił, choć nadal nie mogłam w to uwierzyć. Matt patrzył na mnie z politowaniem. Uspokoiłam się. Wróciłam na swoje miejsce i kontynuowałam jedzenie bułeczki.
-Rano wywaliło korki.-powiedziałam z buzią pełną jedzenia. Blondyn kiwnął głową, po czym podparł dłonią brodę i popatrzył na mnie z powagą w brązowych oczach.
-Czy spotkałaś jeszcze kogoś oprócz mnie od czasu kiedy....-głos chłopaka się urwał. Odkrząknął.- od czasu kiedy wszyscy znikneli.
-Nie.-odparłam.-Ty jesteś pierwszy. A może i ostatni.
***
![](https://img.wattpad.com/cover/339318113-288-k292344.jpg)
BẠN ĐANG ĐỌC
Loud silence
Bí ẩn / Thriller2027 rok. Dziewczyna budzi się pewnego ranka lecz nie zastaje nikogo. Świat opustoszał. Czy zostanie sama? Gdzie są inni ludzie? Da radę przeżyć w starciu z prawami natury? Zapraszam do czytania