I

76 9 5
                                    

Nieprzyjemny chłodny wiatr owiewał twarz młodego Koreańczyka, okryty w długi burgundowy płaszcz sięgający niemal do kostek mężczyzny szczelnie opatulał jego ciało. Czarny szal powiewał na wietrze, niemal co chwilę Jimin zarzucał go z tyłu do przodu, okropnie się irytując. Wykrzywił twarz w grymasie, słysząc kolejny raz dźwięk swojego smartfona, kolejne nieodebrane połączenie, kolejne nieodczytane wiadomości przychodziły niemal jak burza, oczywiście od tego samego nadawcy. Nie mógł tego znieść, wyciągnął więc z kieszeni płaszcza urządzenie, przelotnie spoglądając w skrzynkę odbiorczą, przerzucił oczami widząc nadawcę wiadomości, oczywiście był to Jungkook. Ten dzieciak naprawdę nie miał swojego życia - pomyślał, wyłączając urządzenie.

Szedł wąskim korytarzem, mijając ubranych w biel mężczyzn. Szpitalne sale nie należały do najprzyjemniejszych miejsc, jednak spotkania z Wojin nigdy nie odbywały się w normalnych okolicznościach.

Tym razem poprosił o spotkanie w tak dziwnym miejscu, jakim był szpital. Czekał na windę, która miała zaprowadzić mężczyznę na dach budynku. Wkroczył pewnym krokiem w głąb małej metalowej puszki, wcisnął najwyższy przycisk i winda ruszyła. W drodze na górę jego myśli krążyły wokół wspomnień z przeszłości, odbijane słowa przyjaciela sprzed lat dudniły w jego uszach przez lata. Nie mógł zrozumieć tylko jednej rzeczy. Skąd Wojin miał informacje na temat jego przeszłości?

✶✶✶

Wschód słońca tego dnia, wyjątkowo urzekł Jimina. Różowo pomarańczowe promienie październikowego słońca, rzucały się na ogromne mieszkalne budynki, budząc do życia miasto. W końcu przedarły się do dużych przeszklonych okiennic lokalnej kawiarni, oświetlając przy tym zmęczoną, szarą twarz Koreańczyka.

Przyłożył filiżankę gorącego płynu do ust, łapiąc ją w obie dłonie i ogrzewając je przy tym. Łokcie usytuowane na przeszklonym stoliku, podparte były o stos książek. Siedząc tak w pobliskiej kawiarni niedaleko swojego mieszkania, wpatrywał się w horyzont.

Takie poranki kochał najbardziej, emanowały spokojem. Słodka cisza wypełniała pomieszczenie, małego lokalu niczym poranna ciepła kawa. To miejsce wyjątkowo przypadło mężczyźnie do gustu, ponieważ nie tylko serwowali tu najlepsze Latte z syropem karmelowym, ale i wnętrze małego lokalu, emanowało ciepłem, spokojem co Jimin cenił sobie najbardziej. Nie znosił niepotrzebnego zgiełku, tłumów ludzi i niepotrzebnych rozmów.

Przymknął powieki, napawał się tą codzienną rutyną, popijając słodką kawę. Jego myśli utknęły gdzieś w przestworzach, wracając do przeszłości słodkich niewinnych lat.

Gdy to Caitlyn — jego przybrana matka, każdego dnia czekała na niego na werandzie ich ówczesnego domu za miastem. Czytała zawsze tę samą książkę '' message in a bottle'' był to lekki romans obyczajowy.

Historia opowiada o tajemniczym liście w butelce, porzuconym w najodleglejszym zakątku świata. Trafia w ręce kobiety, która znajduje, ową rzecz spacerując po plaży. Urzeka ją treść listu, więc postawia odnaleźć nadawcę. Historia o miłości, która trafia do serc miliona czytelników na całym świecie i jednym z nich była Caitlyn.

Każda emocja była widoczna na jej bladej zarumienionej skórze, jej szklane oczy przyozdobione kilkoma zmarszczkami zwęrzały się z każdą jej ekspresją. Usta wyginały się ku górze, gdy to łzy spływały litrami po zaróżowionych polikach, tuż po tym opadały na strony wypełnione gorzko-słodkimi słowami.

– znowu czytasz tę książkę?

Caitlyn spojrzała na syna znad książki. Otarła łzy rękawem jedwabnej sukienki, uśmiechając się czule do Jimina.

– Tak, jest bliska memu sercu. – uśmiechnęła się ciepło, odłożyła książkę na mały drewniany stolik, który stał tuż obok jej bujanego fotela. – Jadłeś? Zrobiłam kolację.

Let Me Love You | YoonminWhere stories live. Discover now