~Rozdział 18

47 3 0
                                    

Usłyszałam trzepot skrzydeł smoka. Smaug leciał w stronę Miasta na Jeziorze, co oznaczało, że jak najszybciej muszę znaleźć Barda.

- Idź do domu i płyn z krasnoludami.- rozkazałam chłopcu.

- Co? Ale nie możesz..- zaczął.

- Obiecałam twojemu ojcu, że będziecie bezpieczni i zamierzam tego dotrzymać. Idź już.- ponagliłam.

- Ale co z tatą?

- Znaje go. Obiecuję Ci Bain, ale teraz zmykaj. Twoje siostry Cię potrzebują.- powiedziałam a chłopak pokiwał głową i pobiegł.

To tylko kwestia czasu aż Smaug przyleci, dlatego muszę się pospieszyć. Wyważyłam drzwi domu króla i zastałam jego, Alfrida i strażników pakujących złoto.

- Pośpieszcie się! Smok nadchodzi!- wołał król.- A ty czego tu szukasz?- zwrócił uwagę na mnie.

- Dlaczego uciekasz ze złotem jak tchórz?- zapytałam.

- Słuchaj no dziewczynko.- podszedł do mnie pokazując wskazującym palcem na mnie.- Nic tu po tobie. Wyprosić ją!- rozkazał strażnikom.

Dwójka z nich podeszła do mnie i chciała złapać mnie za ręce ale wyślizgnęłam się im i pobiegłam na dół do piwnicy króla poszukując flisaka. Strażnicy wraz z Alfridem cały czas mnie gonili. Ja natomiast rzucałam w nich rupieciami króla. Przebiegłam każde pomieszczenie w piwnicy, ale żadnego śladu po Bardzie nie było. Miałam już uciekać, ale wpadłam w pułapkę i z każdej strony stali strażnicy.

- Zostawcie ją. Zajmijcie się tym co macie. Ona może sobie tu ginąć, ale my musimy uciekać.- powiedział nonszlancko król.

Dwóch strażników popchnęło mnie i wyrzuciło z domu króla. Nie mogłam tracić czasu. Za wszelką cenę muszę znaleźć Barda. I to żywego. Król ze swoim złotem oraz przydupasem odpływał, gdy nagle smok zjawił się nad miastem ziejąc ogniem i siejąc postrach w ludzkich sercach. Wtedy usłyszałam uderzanie w kraty. Bez chwili wahania pobiegłam w kierunku hałasu.

- Bard?- wołałam gdy dźwięk krat ucichł.

Zatrzymałam się i nasłuchałam. Po chwili znowu usłyszałam wyrywanie krat. W końcu znalazłam coś co miało przypominać celę i znajdowało się pomiędzy dwoma budynkami.

- Bard!- zawołałam ponownie.

- Brethil?- zapytał uwięziony.- Gdzie dzieciaki?- dodał od razu.

- Nie martw się są bezpieczne z krasnoludami. Zaraz Cię z tąd wyciągnę.- zawołałam i wspięłam się na dach "więzienia".

Za pomocą okienka znajdującego się nieopodal wskoczyłam do środka. Podbiegłam do krat za którymi siedział niewinny flisak. Pociągnęłam za kłódkę, która ani ruszyła. Z włosów wyciągnęłam wsuwkę i za jej pomocą otworzyłam celę. Wydostaliśmy się przez okienko i stanęliśmy na dachu budynku. Miasto z każdą sekundą coraz bardziej płonęło. Smaug nie przestawał. Ogień był niemal wszędzie. Bard pobiegł gdzieś, więc to normalne że udałam się za nim. Wybił szybę w oknie arsenału i wskoczył do środka. Zabrał łuk i kołczan strzał.

- Częstuj się do woli.- zaśmiał się i dla bezpieczeństwa wzięłam dwa kołczany, które zawiesiłam na ramieniu.

Z mężczyzną skacząc po dachach domów, a właściwie za niedługo ich ruin, udaliśmy się na dzwonnicę miasta. Nie było to łatwe, ze względu na całe płonące miasto jak i latającego wokół smoka. Poczułam na sobie jego wzrok, więc od razu popchnęłam Barda do przodu, gdy smok zaatakował kawałek domu na którym się znajdowałam na skutek czego spadłam z dachu. Trzymałam się rynny, która sama ledwo dawała radę. Podciągnęłam się, ale kawałek rynny oderwał się od dachu. Nie poddałam się i złapałam za miejsce gdzie przed chwilą była rynna i podciągnęłam się. Chwilę to zajęło zanim stanęłam na dachu, ale gdy usłyszałam ryknięcie smoka wybudziłam się z transu i pobiegłam na dzwonnicę, na której znajdował się już Bard. Po drodze pomagałam flisakowi strzelać w smoka, jednak tylko czarna strzała potrafi zniszczyć smoka. Strzała za strzałą strzelaliśmy próbując odwrócić uwagę smoka od ludzi aż kołczan mój jak i Barda został pusty. Smok przeleciał obok wieży ogonem przewracając nas obu. Ledwo podniosłam się i spojrzałam na leżącego Barda. Wtedy miałam wyjąć drugi kołczan, ale na wieży zjawił się ktoś jeszcze.

- Tato!

Bard od razu obrócił się w stronę syna.

- Bain? Co ty robisz? Miałeś uciekać!

- Chciałem Ci pomóc!

- Nic już go nie powstrzyma.

- Chyba że...- przerwałam im a Bain wyciągnął strzałę.

- A może to?- zapytał Bain.

- Czarna strzała...- wyszeptałam.

Bard wziął w ręce strzałę od syna i powiedział:

- Bain, musisz stąd natychmiast uciekać..- zaczął flisak.

- Tato!- zawołał Bain i niemalże od razu złapałam mężczyznę odciągając go od smoka, który właśnie zaatakował górę wieży.

Rozejrzałam się i zauważyłam, że Bain zniknął. Wtedy usłyszałam krzyk i podbiegłam do krawędzi drewnianego podestu. Chłopiec za chwilę spadnie z wieży. Nie wahając się ani chwili złapałam go za ubranie i podciągnęłam do góry, co zbyt łatwe nie było ze względu, że nie należałam do grupy osób wybitnie silnych. Po długiej chwili wciągnęłam chłopca z powrotem i wtulił się w swojego ojca. Unieruchomiały chłopiec przez przypadek upuścił strzałę więc od razu ruszyłam za nią i w ostatniej sekundzie zdążyłam ją złapać. Wyminęłam rodzinę i stanęłam na krawędzi obserwując smoka.

- Kim jesteś, że masz ze mną czelność walczyć?- zapytał smok więc wzięłam w rękę najbliższy łuk, który jak się okazało był zniszczony.

Smok najwyraźniej zauważył to jak i moje zmieszanie.

- Tak mi przykro. Liczyłem na jakiś pojedynek. I co teraz zrobisz, Łuczniczko?- zadrwił smok i obok mnie pojawił się Bard.

- Wszyscy was opuścili. Znikąd pomocy.- dodał zbliżając się do nas i miażdżąc domy.- Czy to wasz potomek?- zapytał spoglądając na Baina.- Nie wygląda na twojego syna.- zwrócił się do mnie.

- Bo nim nie jest. Mylisz się Smaugu, ale pocieszę Cię jednym. To kres twoich dni, już nigdy więcej nikomu nie będziesz zagrażał!- krzyknęłam

- To słodkie i zarazen przykre jak łudzicie się, że mnie pokonacie.

- No tak, bo nikt nie jest w stanie pokonać Wielkiego i Potężnego Smauga Straszliwego.- odpyskowałam z ironią wywracając oczami.

Smaug podszedł bliżej miażdżąc kolejne domy i przyjrzał mi się dokładnie, po czym powiedział:

- Oh, mogłem się domyślić, że jesteś córką Dębowej Tarczy. Zatem lepiej, nie uchronicie się przed ogniem. Spłoniecie.

Bard przejął ode mnie kawałek łuku i wbił go w pionie w pozostałości po wieży. Zaczepił linkę i ułożył czarną strzałę, którą położył na ramieniu syna. Razem z łucznikiem pokiwaliśmy do siebie głową i naciagneliśmy strzałę celując w smoka.

- Nie ruszaj się. Nic a nic.- uspokajał syna Bard.

- Powiedzcie mi, łajdacznicy! Jak chcecie teraz ze mną walczyć?- zapytał smok pokazując brzuch.

Przyjrzałam mu się uważnie i zaniemówiłam. Czyli legenda mówiła prawdę... Czarna strzała trafiła Smauga.

Bard najwidoczniej też to zauważył bo również przyglądał się łuskom smoka.

- Przed wami jest tylko śmierć.- zapewnił Smaug i ryknął głośno.

- Bain. Patrz na mnie. Tylko na mnie.- powiedział co syn wykonał.- Trochę w twoje lewo.- instruował.

- Dobrze..- odezwałam się i wraz z Bardem puściliśmy strzałę, która ze świstem przebiła powietrze.

Czarna strzała poleciała prosto w stronę smoka, który pewnie zbliżał się do nas.

Brethil's adventure ~ Kili Donde viven las historias. Descúbrelo ahora