1

108 5 2
                                    

- Bez jaj - powiedziałam pod nosem czytając raz jeszcze:

Ronald Weasley i Pansy Parkinson

zapraszają

Sz.W. Lunę Lovegoood

na nasz ślub

który odbędzie się dnia 20 listopada 2001 roku o godzinie 17:00 w Muszelce

Liczymy, że nie potrzebujesz potwierdzać swojego przybycia i będziesz razem z nami w tym wspaniałym dniu.

Ps. Pewnie zastanawiasz się dlaczego dopiero teraz dostajesz informacje. Wbrew pozorom odpowiedź jest prosta. Ciężko jest namierzyć wielką panią magizoolog nie potrafiącą usiedzieć chodź trochę w jednym miejscu. Takich zaproszeń wysłaliśmy kilkanaście. Mamy nadzieję, że któryś szczęśliwie do ciebie dotarł.

Późnym wieczorem wróciłam z wyprawy więc nic dziwnego, że o ślubie przyjaciół dowiedziałam się dzisiejszego ranka przeglądając sowią pocztę. Kilka dni przed całym wydarzeniem.

Ron i Pansy. Tak. To połączenie zaskakujące, ale też do przewidzenia. Większość nie wiedząc czemu widziała Rona i Hermionę razem życząc im wspólnego życia. Tylko, że oni nie patrzyli na siebie w ten sposób. Od zawsze byli dla siebie tylko przyjaciółmi i całkowicie się z tym zgadzałam, bo ta dwójka w ogóle do siebie nie pasowała. Nie to co Ron i Pansy. Tak naprawdę wszystko zaczęło się po wojnie kiedy wreszcie można było odsapnąć i skupić się na czymś innym niż Voldemort i zagłada świata czarodziejów. Może i nie udolnie, ale Ron bardzo długo starał się o aprobatę Pansy. W pewnej chwili myślałam, że tylko traci swój czas, ale Harry przyłapał ową dwójkę na randce. I chwało mu za to, bo żadne z ich najwidoczniej nie kwapiło się żeby z nami się z tym podzielić.

Cieszę się ich szczęściem. W wieku dwudziestu jeden lat są pewni, że chcą spędzić ze sobą zesztę swojego życia. Ja mając dwadzieścia na karku jedyne czego jestem pewna to tego, że kocham swoją pracę i z nią wiąże swoją przyszłość. Póki co. Nie wyobrażam sobie być teraz zależna od kogoś. Za dobrze mi obecnie będąc singielką. Miałam swoją wielką miłość. I co? Została dziura w sercu i marne wspomnienia. Żadne z pustych obietnic nie miało odniesienia w rzeczywistości. Naiwnie myślałam, że to może być na zawsze, a było tylko na chwilę.

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi dochodzących z piętra niżej. Na pewno nie zwiastowało to przybycie kogoś proszonego. Przynajmniej nie przypominam sobie żebym spodziewała się gości. Chwyciłam między palce różdżkę wcześniej wyciągając ją za ucha i powolnym krokiem zmierzałam w stronę schodów. Lekki strach powoli przejął nademną kontrolę. Pozwoliłam niepotrzebnym myślą zająć mi głowę. Nagle byłam w stanie wyobrazić sobie tysiąc sposobów na śmierć jakie mogły mieć miejsce. Uniosłam różdżkę wyżej czując co raz bardziej nastający niepokój, który momentalnie minął kiedy usłyszałam swoje imię od domniemanego włamywacza.

- Luna? Luna!

- Czyś ty do reszty zwariowała, Padma? - spuściłam głowę w dół trzymając się za kolana. - Mogłam cię ogłuszyć..

- Nie spodziewałam się ciebie.

- W moim własnym domu?

- Wiesz o co mi chodzi - popatrzyła na mnie przewracając oczami. - Te całe podróże zajęły ci trochę, a ja po prostu uznałam, że od czasu do do czasu zajrze tutaj żeby dom nie stał taki sam sobie. Z resztą co to za przesłuchanie, te czasy już mamy dawna za sobą.

Ready or Nott? (theodor nott x luna lovegood) Donde viven las historias. Descúbrelo ahora