3. 𝓛𝓲𝓷𝓪

94 11 49
                                    

 W pokoju wspólnym Slytherinu panowało zamieszanie. Pierwszoroczni oprowadzani przez prefektów zaglądali w każdy, nawet najbardziej zakurzony kąt, podczas gdy ich starsi koledzy wybierali najlepsze pokoje i rozpakowywali swoje rzeczy. Lina, Sebastian i Ominis dość szybko zajęli sobie miejsca, by skupić się na rzeczach znacznie ważniejszych – jak to, że ich wężousty przyjaciel usłyszał mowę węży, której znajomością nie mogło poszczycić się wielu czarodziejów. Zazwyczaj tę umiejętność posiadali wyłącznie ludzie czystej krwi, z linii Salazara Slytherina, jak sam Ominis. Jednak był przekonany, że nikt z jego rodziny, oprócz niego samego, nie uczęszczał w tej chwili do Hogwartu. Nawet nie przebywali w okolicy. 

Mógł się po prostu przesłyszeć. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej próbował sobie wmówić, że może to był tylko szmer, któremu jego zmęczenie przypisało jakieś znaczenie, ale gdy Ominis wyznał swoim przyjaciołom swoje obawy i opowiedział o dziwnym uczuciu zimna, gdy profesor Mrooke przebywała w pobliżu, oni nawet nie spróbowali lekceważyć słów młodego Gaunta.

Cała trójka siedziała wewnątrz jednej z dwóch wnęk, gdzie przez strzeliste okna mogli oglądać dno jeziora doliny Hogwartu. Wszyscy siedzieli na pufach, które sobie przenieśli spod ślizgonskiego kominka, a światło księżyca sprawiało, że na ich bladych twarzach tańczyło zielonkawe odbicie wody.

— Nie ulega wątpliwości, że zachowanie profesor Mrooke jest podejrzane — podsumowała Lina. — Jednak coś mi w tym nie pasuje. Nie uważacie, że jest na to zbyt... No nie wiem, bezpośrednia? Już pierwszego dnia miałaby zaczepiać uczniów i obnosić się ze swoją gniewną aurą?

— Może to taka gra? — zastanawiał się Sebastian. — Wiecie, próbuje nas nastraszyć pierwszego dnia, by wzbudzić szacunek. Nie wygląda raczej na nauczycielkę, której zależy na żartowaniu z uczniami.

— Co w takim razie z wężoustwem? — dopytał cicho Ominis.

— Tego nie wiemy. — Sebastian wydawał się zawiedziony tym, że nie był w stanie od razu znaleźć na to odpowiedzi.

Wszyscy troje westchnęli i oparli się plecami o ściany pokryte zimną, ciemną cegłą. Ominis słyszał już mniejszy szmer, co oznaczało, że coraz więcej osób opuszczało pokój wspólny. Pewnie większość uczniów była zmęczona po podróży i powoli zbierali się do snu. Dla ich trójki było jeszcze za wcześnie. Przez moment milczeli, wsłuchując się w przyjemne trzaskanie palącego się w kominku drewna.

— To co z naszym planem? — zapytał nieśmiało Sebastian.

— Co masz na myśli? — Lina uniosła brew.

— Mam na myśli tropienie blondwłosych nowoprzybyłych. Nie chciałbym poddawać się w kwestii tego dementora. To już nawet nie chodzi o niego, to głód wiedzy, sami rozumiecie.

Ominis wymownie milczał, Lina prychnęła rozbawiona. Choć śledztwo wydawało się im kuszące, tak nie podejrzewali, by dwójka jedenastolatków mogłoby stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Nowa uczennica, która zaczęła naukę od piątego roku i trafiła do Hufflepuffu, też nie wyglądała na osobę, która zaprzyjaźniłaby się z widmem. Najlogiczniejsza z tego zestawienia pozostała profesor Mrooke. Choć jej ostentacyjna niechęć do wszystkiego, co oddychało, nie wydawała się zwiastować jej wielkiego zaangażowania w wielkie, pozahogwarckie tajemnice, tak może było to celowe działanie, by właśnie takich zbyt inteligentnych uczniów jak oni tylko zniechęcić poprzez wywołanie swoim zachowaniem niemałego mętliku w głowie.

Lina wpatrywała się w Sebastiana. Jego czekoladowe oczy wcale nie ukrywały ekscytacji. Wiedziała, że Ślizgon nie odpuści, nawet jeśli Ominis prosiłby go o to przez najbliższe dwa tygodnie niemal nieustannie. Pomyślała, że można byłoby połączyć przyjemne z pożytecznym i dać Sebastianowi trochę czasu samodzielnej pracy, ale bez możliwości narażenia siebie na wydalenie ze szkoły – taką przynajmniej miała nadzieję. Skoro Sebastian tak bardzo pragnął śledztwa, to faktycznie powinien się go podjąć.

Niewypowiedziana obietnica || Hogwarts LegacyWhere stories live. Discover now