5. 𝕺𝖒𝖎𝖓𝖎𝖘

74 9 67
                                    

Dzień, który dla Sebastiana zapowiadał się obiecująco, nie był tak samo obiecującym dla Ominisa. Właściwie, to dostarczył mu wyłącznie dodatkowych zmartwień, a nie zaoferował żadnych nowych informacji na temat profesor Mrooke. Wypadałoby więc cofnąć się do jego początku i opowiedzieć historię z perspektywy młodego Gaunta, a zaczęła się ona nieprzyjemną pobudką dzięki uprzejmości szturchającego jego ramię Sebastiana. Ominis prawie nie spał tej nocy, przytłoczony natłokiem myśli, które wiły się po jego umyśle jak poszukujący ofiary wąż. Ostatecznie nie wiedział, ile godzin przespał, ale zdecydowanie za mało, by uszło to uwadze jego przyjaciela. Sebastian próbował dopytać się Ominisa, czy wszystko z nim w porządku, na co Gaunt wyłącznie kiwał głową, argumentując swoje zmęczenie twardym materacem. Sebastian posłał mu podejrzliwie spojrzenie - wiedział, że kłamał, ale nie naciskał. Czas na to jeszcze nie nadszedł. Wiedział, że w takich chwilach Ominis potrzebował przestrzeni i jeśli będzie gotowy, powie prawdę.

Spotkali się w spokoju wspólnym, gdzie Lina przesłuchiwała młodego, blondwłosego Ślizgona. Pytała o dementora, o jego zamiłowanie do czarnej magii oraz o to, co dziecko robiło w pociągu w czasie gdy tajemnicza postać przechadzała się po korytarzu między wagonami. Na twarzy jedenastolatka pojawiło się niepodrabialne skonfundowanie i stało się jasne, że nie był tym, kogo szukają.

Fakt, że Lina część swojego zadania już wykonała tak zmotywowała Sebastiana, że nie potrafił przestać gadać o planowaniu jego podejścia do ich „misji" przez całą drogę do Wielkiej Sali, podczas śniadania oraz w trakcie ich marszu do sali profesora Binnsa. Lina miała tak dość tego tematu, że w samej komnacie lekcyjnej pociągnęła Ominisa do pierwszej ławki, by usiedli razem z dala od ich przyjaciela, który nie potrafił zmienić tematu na pięć minut. Gaunt nie miał nawet siły protestować, bo czuł, że ledwo stał na nogach i nie marzył o niczym innym, jak jakiś pobudzający eliksir, który pozwoliłby mu przetrwać ten dzień.

Niestety pierwsza ławka w sali historii magii gwarantowała też niewątpliwą senność nawet dla kogoś, kto przespał całą noc, dzięki niedużej odległości od krążącego w tę i we tę profesora Binnsa. Ominis pomyślał, że ten stary duch mówił, jakby sam zamierzał zaraz zasnąć, ale z racji swojego stanu nieżycia, nie miał na to szans, pozostając w odwiecznym limbo potrzeb fizjologicznych nie do spełnienia, więc wyżywał się na biednych uczniach, którzy spać nadwyraz lubili i jak najbardziej mieli taką możliwość. Ominis nawet nie wiedział, kiedy jego oczy zdążyły się zamknąć, a on sam przestał słuchać.

Ślizgon siedział teraz w Zakazanym Lesie, na środku jednej z licznych polan, oświetlonej słabym światłem świetlików, które unosiły się delikatnie nad wilgotną od bagiennego powietrza ziemią. Od razu rozpoznał to miejsce po jego charakterystycznym zapachu. Panowała ciemna noc, a gdzieś za jego plecami słyszał niespokojny tupot kopyt centaurów.

- Zwierzyna jest spłoszona. - Do uszu Ominisa dobiegł cichy, głęboki głos.

- Zły omen. Stresują się. Jak nigdy. - Tym razem odezwał się kto inny, ale słychać było, że to ktoś znacznie dojrzalszy.

- Kłusownicy?

- Coś gorszego.

Głosy urwały się albo Ominis przestał ich po prostu słuchać, bo jego uwagę przykuł syk węża. Normalnie rozumiał wszystko - to gwarantowała mu rodzinna wężoustość - ale tym razem, ku własnemu zaskoczeniu, zwierzę brzmiało równie niezrozumiale co inne, jakby Ominis wcale nie posługiwał się ich językiem. Wąż powoli sunął się po trawie w jego kierunku, robiąc zygzaki i w pewien sposób tańcząc pośród wysokich traw, a jego posykiwanie z sekundy na sekundę stawało się coraz głośniejsze. Brzmiało to jak wężowa mantra, a Ominisa zaczęło denerwować, że nie potrafił zrozumieć z tego niczego. I kiedy wąż znajdował się niecały metr od jego nóg, zatrzymał się. Ominis usłyszał szelest trawy niedaleko siebie, dlatego doskonale wiedział, że zwierzę było blisko. Mrugnął i w jednej chwili uderzył go dziwny błysk, jakby jaskrawe światło, z którym nigdy nie miał do czynienia, a po chwili przed jego oczami zaczęły formować się kształty.

Niewypowiedziana obietnica || Hogwarts LegacyWhere stories live. Discover now