seventeen

129 20 10
                                    

Aurelia wparowała do klubu w zepsutym humorze i od progu zauważyła roześmianą postać Zary. Stała wśród grupki uczniów, pośród których rozpoznała tylko Henninga. Zanim jednak przemknęła przez środek pomieszczenia, musiała przyznać, że każde z nich wyglądało tak zwyczajnie, że aż nieprzepisowo nie-czarodziejsko. .

Sam klub również był przeciętny. Po bokach rozciągały się szerokie schody, na których położono poduszki i w ten sposób służyły jako miejsce do siedzenia. W kącie stała pastelowa sofa, przed nią drewniany stolik w kształcie chmury, a naprzeciwko wisiał telewizor z przyłączoną konsolą, na której obecnie grała jakaś dziewczyna. Dalej rzutki, stół do bilarda i piłkarzyki. Te ostatnie cieszyły się chyba największą popularnością, bo wokół zebrał się niemały tłum i z przejęciem kibicował graczom. Na końcu wił się korytarz, teraz jednak przygaszony i pusty.

— No proszę! Może powinnam zmienić ci ksywkę, co? Śpiąca królewna. — Zara wyciągnęła dłonie, gdzie w jednej trzymała puszkę piwa. — Poznajcie Aurelię, nasz świeżutki nabytek.

Aurelia uśmiechnęła się nieśmiało. Obok Henninga stała niska dziewczyna z króciutkimi, złotymi włosami. Miała długi, szeroki nos, białe rzęsy, jakby przyprószane śniegiem, malinowe usta i głęboko zapadnięte policzki. Jaśniała wśród mroku prawie jak anioł, a ciepło falami emanowało od jej drobnego ciała.

— Ruby. — Przedstawiła się. — To jest moja dziewczyna, Nevaeh.

Nevaeh skinęła kulturalnie głową, a brokat na jej oczach zaskrzył srebrem. Nie uśmiechała się, ale też nie miała wrogiego wyrazu twarzy.

— To Augusto — kontynuowała Ruby, wskazując na sympatycznego chłopaka o kręconych włosach, niezdolnie poskramianych przez czerwoną bandanę. Tamten bez słowa ujął dłoń Aurelii i złożył na jej wierzchu dżentelmeński pocałunek. — No, no. Popatrzcie, jaki amant!

— Nie jesteście z Ameryki, prawda? — Aurelia przypatrzyła się każdemu z osobna, mrużąc oczy. — Przynajmniej nie brzmicie jakbyście byli.

— Och, nie, nie — zaprzeczył Augusto. — Neva jest z Namibii, Henning to Niemiec z krwi i kości. — Tutaj szturchnął chłopaka ramieniem, na co tamten nie zareagował. — Ruby jest z Nowej Zelandii, a ja jestem z Urugwaju.

— Co? Nie jestem z Nowej Zelandii. — Zaśmiała się Ruby, kręcąc z niedowierzeniem głową. — Urodziłam się w Brisbane.

Augusto złapał się za serce, przepraszając na migi. Zara obserwowała wszystko rozbawiona, a kiedy moment przedstawiania mieli już całkowicie za sobą, poprawiła ramiączko od koszulki i wprowadziła Aurelię do wcześniej przerwanej konwersacji.

— Planujemy założyć bractwo.

— Bractwo? Jakie bractwo? — zapytała dziewczyna, pocierając dłoń o dłoń. — Taki... klub zainteresowań?

— Tak, nasz będzie klubem imigrantów — wtrącił Augusto.

Nevaeh wywróciła oczami, dłonią dotykając czoła. Jej długie paznokcie idealnie komponowały się z żółtym topem, który miała na sobie, ale Aurelia była tak onieśmielona jej postacią, że wstydziła się rzucić komplementem.

— Tak jak mówiłam wcześniej, na mnie nie liczcie — stwierdziła. — Jestem już związana z OZS i nigdzie się stamtąd nie ruszam.

— Co to OZS? — Aurelia przechyliła głowę.

— Ogólnoafrykański Związek Studentów — wyjaśniła dumnie. — Mój brat, Yaro, jest prezydentem.

— Od półtorej roku proszę o członkostwo, ale za każdym razem mnie odrzucają — westchnął Augusto, na co Nevaeh zmarszczyła brwi.

Crest AcademyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora