hearing damage

100 17 15
                                    

Zbliżał się koniec miesiąca, a wraz z nim piątek, który Aurelia zakreśliła na kalendarzu aż trzema innymi markerami. Tygodnie, wypchane nauką historii magicznej, teorii i skomplikowanego języka runów. Nie wiedziała jak podziękować Zarze, która wykazała się cierpliwością świętego i zdecydowała się co trzeci wieczór siadać z nią przy biurku i po kolei wykonywać podstawowe ćwiczenia. To samo tyczyło się Henninga serwującemu wiedzę wedle każdej prośby, gotowy ruszyć na ratunek odpowiedzią na najmniejsze pytanie. Augusto w każdy poniedziałek i piątek, zaszywał się z nią w kąciku bibliotecznym i starał się musnąć choć trochę zasad elementaryzmu. Ruby i Nevaeh mimo drastycznie napiętego terminarza, brały ją w obroty podczas czwartkowych świtów, upewniając się, że wszelkie luki są zapełnione, a transmutacja nie będzie jej wrogiem. Iluzji dotykała wyłącznie przez stronice ksiąg, bo nie miała ochoty wchodzić w drogę rodzeństwu Sterlingów, którzy zdawałoby się decydowali o wszystkim co dzieje się w grupie iluzjonistów.

Skoro więc prostą teorię miała w miarę opanowaną, cały sęk tkwił w wróżbiarstwie. Musiała opanować je ponadprzeciętnie dobrze i nawet jeśli natura wyposażyła ją w perfekcyjne narzędzia to stanowiło to nie lada wyzwanie. Czuła jednak, że moc, którą posiadała była dostatecznie duża, prawie jak studnia bez dna, a ona potrzebowała wyłącznie czasu by nauczyć się jak z niej czerpać.

W czwartek, czyli dwadzieścia cztery godziny przed dniem ostatecznym, siedziała w klubie z Zarą i przeglądała książkę od historii w poszukiwaniu informacji o grymuarze. Była to przerwa na lunch, także w środku kręciło się całkiem dużo ludzi.

— Powinnaś odpuścić — westchnęła Zara, znudzona przesuwając kciukiem po ekranie telefonu. — Każdy wie, że nie wolno się uczyć dzień przed testem. Plus musisz być na wyczerpaniu; przykładowo ja na twoim miejscu już dawno zwymiotowałabym od natłoku wiedzy.

— Nie wiem czy jest to możliwe.

— Tak czy inaczej, odpocznij trochę. Daję sobie uciąć prawą dłoń, że zdasz. Przecież to tylko teoria, napiszesz to raz dwa. Nawet Henning mówi, że naprawił wszystkie szkody wyrządzone przez normalną szkołę.

— No tak, ale co z praktyką? — Aurelia uniosła wzrok znad książki. — Plus nie uczę się do egzaminów. Chciałam dowiedzieć się więcej o grymuarze.

— Och, przecież głowę daję, że jesteś o niebo lepsza w te klocki niż taka Mirinda, a ona jak sama widzisz jeszcze tu siedzi. — Zara zgasiła telefon, wsadzając go do przedniej kieszeni mundurku. Wyglądała na zaintrygowaną, bo wspięła się z podłogi na kanapę i oparła łokcie na kolanach Aurelii. — Ciągnie cię do grymuaru, hm? Odważne, jak na kogoś kto dopiero do nas dołączył.

Dziewczyna zamknęła księgę i uśmiechnęła się z nieukrywaną fatygą. Nie chciała mówić Zarze prawdy o śnie, sztylecie i śmierci pod piedestałem. Nie dlatego, że jej nie ufała; raczej przestrzegała personalnego kodeksu, gdzie nie dzieliła się swoimi wizjami z uwagi na ich dwuznaczność. Większość trzeba było traktować z ostrożnością, jeśli nie z przymrużeniem oka. Im poważniejsza treść, tym spokojniejsze podejście. Ludzie niezwiązani z dywinacją mieli tendencję do robienia przysłowiowych igieł z wideł.

— Po prostu cały czas mam wrażenie, że nic o nim nie wiem. A skoro wetknięty jest w miejsce klejnotu koronnego akademii, warto byłoby trochę poszerzyć horyzonty.

— Okej, pozwól, że opowiem ci historię, a ty później odłożysz to niebotycznie wielkie ustrojstwo i spędzisz ze mną przerwę. — Zara odkaszlnęła teatralnie głośno, poprawiła naszyjnik i zaczęła: — Dawno, dawno temu, za siedmioma górami, trzema strumykami...

— Zara, błagam.

Dziewczyna uniosła ręce w geście kapitulacji.

— Przepraszam, poniosło mnie. Chciałam dodać trochę kolorów, ok? — Mrugnęła. — Więc był sobie ród Silverstone i - dobrze nam wszystkim znany - ród Everthrone. Nazwijmy ich założycielami akademii. Młodzi, piękni i potężni stworzyli grymuał gdzie nawpychali po brzegi swojej mocy, zaklęć, sekretów i takich innych drobiazgów. Jako, że przezorny zawsze ubezpieczony, nałożyli na niego pewną... pieczę? Coś takiego.

Crest AcademyWhere stories live. Discover now