Rozdział 16 - Jekyll and Hyde

77 5 6
                                    

"There's just so much God damn weight on my shoulders
All I'm trying to do is live my motherfuckin life
Supposed to be happy but I'm only getting colder
Wear a smile on my face but there's a demon inside"


Po intensywnej ucieczce z posiadłości kolekcjonerów, znaleźliśmy się nad rzeką Kansas, aby odpocząć, oddalając się od atmosfery niepewności i tego całego dziwactwa. Leniwie płynąca woda między brzegami zdawała się być w tej chwili odskocznią od wszystkich ekstremalnych emocji, jakich zaznałam w owym domu, dając mi niezbędny oddech.

Domyślałam się, że Nicholas nie potrzebował tego przystanku, ponieważ takie akcje były dla niego zupełnie normalne. Był pewnie odporny na wiele gorszych i niebezpieczniejszych rzeczy, więc włamanie, para nadzianych ludzi czy nabuzowana chihuahua nie robiły na nim większego wrażenia. Dla mnie jednak to było coś innego, coś zupełnie nowego.

Usiadłam niedaleko rzeki i zaczęłam odtwarzać w głowie wszystko, co wydarzyło się tego wieczora. Chociaż sytuacja była nietypowa, to zaskakująco podobała mi się ta dawka adrenaliny, która towarzyszyła nam podczas całej wyprawy i choć chciałam, nie potrafiłam sobie tego sensownie wytłumaczyć. Ekscytacja, którą w sobie czułam, byłam pewna, że pojawiła się dzięki Nicholasowi. Jego pewność siebie i poczucie humoru sprawiały, że cała ta akcja, mimo swojego niemoralnego charakteru, zmieniła się w zabawę. Dzięki niemu zapominałam o wszystkim i dałam się pochłonąć chwilowej ucieczce od rutyny i problemów.

Przerwałam zadumane wpatrywanie się w spokojny nurt rzeki, gdy zauważyłam, jak Nicholas zaczyna rzucać obok mnie gałęzie i suche liście. Dźwięk trzaskania wybudził mnie z letargu, a ja spojrzałam na niego pytająco, marszcząc delikatnie brwi.

- Co robisz? - spytałam, odwracając się w jego stronę.

Obserwowałam jego ruchy, gdy chodził w tę i z powrotem, tworząc coraz większą stertę przede mną.

- Kolekcjonowanie gałęzi i liści to moja pasja. Czasami zdarzy mi się też zbierać ładne kamienie. To naprawdę zajebiste zajęcie. - rzucił kolejną gałązkę, a kiedy ta spadła na trawę, spojrzał na mnie ze złośliwym uśmiechem. - Rozpalam ognisko. Nie widać? - prychnął, kucając przy stosie.

- Po co? - spytałam, przeciągle ziewając.

Byłam zmęczona i wypruta z umiejętności logicznego myślenia. Chciałam zakopać się pod kołdrą i zasnąć na najbliższe dwa dni.

- Davis, spójrz na siebie. - spojrzał na mnie z politowaniem. - Drżysz jak mokry szczeniak. - uświadomił mnie, po czym zajął się układaniem rozpałki, a ja zgodnie z poleceniem zerknęłam na swoje sine i trzęsące się dłonie.

Nicholas miał rację - byłam tak zajęta własnymi myślami, że zupełnie nie zauważyłam, jak bardzo dokuczało mi zimno.

- Od początku wiedziałam, że siedzi w tobie prawdziwy filantrop. - zażartowałam, na co posłał mi oburzone spojrzenie.

Gdybym nie była przemarznięta do szpiku kości, ten widok by mnie rozbawił.

- Jasne. Nie chciałbym, żebyś zamarzła na śmierć, zanim nauczysz się wszystkiego, co mam ci do przekazania. Dbam o moje inwestycje. - parsknął, zerkając, jak próbuję się ogrzać. - Dopóki moc nie zacznie płynąć przez twoje żyły, będziesz podatna na temperaturę czy głód. - poinformował mnie, jakby doskonale wiedział, co właśnie chodziło mi po głowie.

Czy demoniczne moce obejmowały czytanie w myślach?

- To znaczy? - spytałam ciekawsko, szczękając zębami. - Nadal tego wszystkiego nie łapię. - ukryłam twarz za kołnierzem kurtki.

Shadows of HarmonyWhere stories live. Discover now