PROLOG

233 34 13
                                    

Dawno, dawno temu w królestwie Celestanu była sobie księżniczka. I był też król. Ich państwo było pełne magii. Powietrze, woda, ziemna i ogień. Cztery żywioły, w tym jeden prawie całkowicie na wymarciu. Bowiem tylko władcy królestwa panowali nad ogniem. Byli ostatnimi tkającymi płomienie, podobnie jak ich córeczka. Królestwo uwielbiało swojego władcę. I uwielbiali swoją księżniczkę. Dlatego po kilku latach również pokochali nową królową, macochę księżniczki, która zastąpiła jej mamę zabraną przez chorobę. Przez długie lata panował w państwie dostatek.
A magia była wszędzie. W każdej dzielnicy. Magowie ziemii uprawiali rolę. Magowie wiatru kontrolowali pogodę i całą atmosferę, czytali gwiazdy. Magowie wody dbali o plony i zasobność rzek i oceanów.
A ogień...

Nikt nigdy nie bał się magii. Magia była przecież źródłem życia i dobrobyty państwa. I była piękna. Gdyby nie ona, państwo pogrążyłoby się
w chaosie. Nikomu nie przeszło przez myśl,
że w swoim pięknie, magia może się ona okazać również brutalna.

Trzynaście lat temu to właśnie magia wszystko zniszczyła.

Pożar w zamku wybuch niepostrzeżenie. Zaczęło się od małego ognika, który przerodził się w płonącą bestię. Wszystko stanęło w ogniu. Każda komnata. Każda sala. Ogrody, kuchnia, tarasy. Magowie wody, robili co mogli. Służba uciekała. Snopy ognia było widać z każdego punktu w królestwie. Ludzie krzyczeli. Straż krzyczała. „Ratować króla i królową!" „Chronić księżniczkę!" Dym był wszędzie. Zatykał nos
i usta. Rozprzestrzeniał się zbyt gwałtownie.
Król szukał córki. Szukał drugiej żony. Wiedział, że nie opuści tego pałacu dopóki ich nie znajdzie. Nie ochroni. A gdy w końcu je znalazł... eksplozja w bocznej wieży powaliła całą trójkę na ziemię. Płacz dziecka był jak sztylet wbijany w serce króla. Jego maleńka... Jego iskierka... Próbował się do niej doczołgać. Do niej i do żony. Kaszlał, pluł krwią. Już prawie przy nich był, gdy nagle potężny płomień wtargnął między nich, niszcząc wszystko na swojej drodze. Król wiedział, że to koniec. Mgła czerwieni zasnuła jego oczy,
a potem...

Potem już była tylko ciemność.

Pożar w zamku został zapamiętany już na zawsze. A z nim została zapamiętana śmierć króla i księżniczki. Przeżyła tylko królowa. Jak wielka była radość mieszkańców, że w czymś tak tragicznym, ocalało coś tak dobrego.

Królowa przechodziła żałobę prze trzy tygodnie. Stała przez grobem męża i córki, opłakując stratę. Jej żałobny welon powiewał na wietrze. Zakrywał jej usta. Królowa jeszcze nigdy nie cieszyła się aż tak bardzo, że nie widać jej twarzy, gdyż była przecież najpiękniejszą kobietą w królestwie. Ale dzięki temu welonowi można było ukryć jej uśmiech. Jej piękny, piekielny uśmiech.

Już tydzień później rozpoczęła swoje rządy, przyjmując przydomek Rubinowa Królowa.

Bowiem właśnie ten kolor widziała podczas pożaru.

Ogień miał odcień rubinów.

Hiraeth |Kronika Celestanu tom 1| Where stories live. Discover now