Sael x Destra - BONUS!!!

185 6 3
                                    

Jeśli ktoś lubi spamic kom, ZACHĘCAM!!!
++++++++
Rozdział na prośbę GwiezdnyChleb
++++++++

Zniknięcie chłopców dotknęło nie tylko ich najbliższych. Poruszenie dało się poznać na całym niebie i w czeluściach. Wielenaście grup zaangażowało się w poszukiwania. Każde z czwórki dzieci było kochane przez społeczności, którymi się otaczali. Nawet diabliki, mimo specyfiki charakteru, budziły na swój sposób dobre emocje u swoich rozmówców.  W grupach ratunkowych były osoby z obydwu nacji. Ich celem było jedynie odnalezienie chociaż jednego z chłopców. Mijała godzina za godziną, dzień za dniem. Sprawdzane były coraz dalsze dla nich osoby. Przyjaciółka Destry i Baela, podczas rozmowy, już pierwszego dnia zgłosiła miejsce w które mieli się udać. Niestety nie została znaleziona tam nawet kropelka krwi. Dom sprawdzany był przez grupę 30 funkcjonariuszy lub wolontariuszy na raz, więc oficjalnie miejsce to zostało skreślone z poszukiwań. Drużyny Destry i Saela bardzo odczuły utratę kapitanów. Ich zniknięcie spowodowało ogólny zamęt i rozpacz w zespołach. Nie tylko spadły morale, ale również sprawy techniczne i organizacyjne, którymi chłopcy zajmowali się, legły w gruzach. Opaski kapitanów przejęli Astaroth z Armii i Guel z Aniołów. Codziennie, mimo obejmowanego stanowiska, dziewczyna postanowiła znajdować czas, by odwiedzić matkę Destry. Jako, że ten był chłopakiem Seina, uważała to za swój obowiązek. Zazwyczaj robiła to z Belial. Dziś jednak blondynka pojawiła się bez nowej koleżanki. Na barku miała zawieszoną torebkę, w której leżały słodycze. W tym ciasteczka, które sama upiekła. Zapukała trzykrotnie w drzwi. Po niedługiej chwili otworzyła jej kobieta ubrana w ciemnofioletowy dres. Włosy miała związane w niechlujną kitkę.

- Dzień dobry, proszę Pani!

- Cześć, chcesz wejść? - dziewczynka przytaknęła. Kobieta odsunęła się od drzwi, robiąc jej miejsce. Ruchem głowy pokazała, że może zrobić to, po co przyszła. - Usiądź w salonie, przyniosę coś do picia.

- Dziękuję - po minucie, matka Destry usiadła koło swojego gościa, a napój i szklanki dała na stolik przed nimi. - Czy wiadomo coś więcej? - starsza nerwowo bawiła się palcami

- Tyle ,że przepadli jak kamień w wodę. Cała czwórka. Destra też - ściszyła głos mówiąc ostatnie dwa słowa. 

- To przerażające, jak mogli się tak rozpłynąć... A... A jak się Pani czuje? Daje sobie Pani radę? - zapytała z troską w głosie. Kobieta odetchnęła kilka razy. 

- Dobrze. Jest dobrze - odpowiedziała, jakby bardziej zapewniała o tym siebie, niż swojego gościa. - Na pewno się znajdzie. Pewnie uciekł i robi jakiś cyrk - zacisnęła pieści. Łzy napłynęły jej do oczu, a sama zadrżała. - Mój syn na pewno się znajdzie. Mój synek wróci.

- Proszę Pani...

- ODDAŁAM ZA NIEGO ŻYCIE, A I TAK ZGINĄŁ! DRUGI RAZ TEMU ZAPOBIEGNĘ, ROZUMIESZ?! - wrzasnęła, uderzając w blat. Podniosła biodra z kanapy. Krople słonego płynu ściekały po jej policzkach, a z jej wargi zaczęła lecieć krew. - ROZUMIESZ?! - zapytała patrząc wprost na dziewczynę.

- Oczywiście. Ja, jak i moi przyjaciele pomożemy jak tylko będziemy mogli - uśmiechnęła się delikatnie. Kobiecie załamały się nogi. Usiadła i oddała się w objęcia Pentosa. Guel przytuliła ją.

- Pare godzin przed wyjściem poprosił mnie o pomoc w zrobieniu prezentu... Poprosił mnie! Pierwszy raz od śmierci! Pierwszy raz od 16 lat! Był szczęśliwy, widziałam to. W końcu był szczęśliwy... To miał być chyba prezent dla tego rudego... Lubił go - pociągnęła nosem.

- Sael... Wymykał się do Pani syna gdy tylko mógł - uśmiechnęła się. Kobieta wytarła twarz o swój rękaw. Potrząsnęła głową i wstała.

- Dobra, na to nie czas... - stwierdziła zła na siebie, że pozwoliła sobie na płacz. - Nie ważne, chcesz coś do jedzenia?

- Proszę? - zapytała dziewczyna. - A... Będę wdzięczna, dziękuję - dziewczyny jadły razem posiłek, który wcześniej przygotowała mama zaginionego chłopca. Kobieta podświadomie cały czas czuła, że straciła syna, lecz nie mogła przyjąć tego do wiadomości. Ból, który czuła na samo jego wspomnienie, był niewyobrażalny. Mogła go porównać jedynie do chwili, w której zobaczyła, że jej śmierć nie uratowała Destry. Po 5 kolejnych minutach, ponownie rozległo się pukanie do drzwi. Kobieta wstała powoli i przekręciła zamek. Przed domem stała Belial. Skinęła głową w geście przywitania. 

- Wchodź, jemy obiad z tą blondynką z góry. Też ci nałożę

- Salon?

- Ta - diablica weszła i usiadła na rogu kanapy.

- Cześć - przywitała się anielica

- Mhm, hej

- Masz - powiedziała najstarsza z kobiet. Nastała dłuższa chwila niezręcznej ciszy.
- To ten... Czemu tu przychodzicie? Regularnie - zapytała wpatrzona w talerz.

- Nie chce Pani, byśmy to robiły?

- Nie o to chodzi, nie to miałam na myśli. Ale po co? Co z tego macie?

- Martwię się o Panią. Zaginął Pani syn i to musi być bardzo dla Pani trudne

- Coś zabrało nam Destrę, Baela i dwóch innych. Trzeba trzymać się razem.

- To fajnie - odpowiedziała skonsternowana. Martwić się? Trzymać razem? Zdecydowanie tych słów nie słyszała często. Mimo to, słowa dziewczyn poprawiły jej nieznacznie humor. - Ymm. Chcecie coś porobić? - zapytała, nie wiedząc jak rozluźnić atmosferę 

- Ma Pani jakieś planszówki? - zapytała blondynka

- Planszówki? Chyba coś mam. Ale kiedy ja ostatni raz grałam? O jej. Chwila - wstała i poszła do pokoju obok. Po niedługim czasie wróciła z kilkoma pudełkami gier. Na pierwszy ogień wyjęła karty, jednak gdy Guel stwierdziła, że nie umie grać w żadna grę karcianą, zamieniły je na coś w rodzaju monopoly. Gdy Belial trafiła 12 oczek po raz trzeci, blondynka przypomniała sobie o słodyczach w torebce. Po następnych dwóch godzinach do Guel zadzwoniła Aiel. Musiała już iść, że względu na trening. Teraz to ona trzymała wszystko w ryzach, ale na szczęście pomocy  w wypełnianiu obowiązków udzielała jej jej najbliższa przyjaciółka. Wyszła z domu i skierowała się do swojego ośrodka w raju. Belial została do godziny 18. Dziesięć po, tak jak Guel, udała się w swoją stronę. W lekko lepszym nastroju, matka Desuty, po zamknięciu drzwi, wróciła do salonu i usiadła na kanapie. Z kieszonki zapinanej na suwak wyjęła małe, legitymacyjne zdjęcie swojego syna. - Jeżeli robisz sobie teraz żarty, przysięgam, że przez najbliższy rok nie wypuszczę cię z domu... - powiedziała, przytulając fotografię.

~~~~~
Jak wam się podoba?

Wesołych świąt!!!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 19, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

One shoty Inazuma elevenWhere stories live. Discover now