Rozdział 1

97 28 4
                                    

  
  
× ─ ♡・𝐿𝒶𝓈𝓉 𝒞𝒽𝓇𝒾𝓈𝓉𝓂𝒶𝓈 𝐼 𝑔𝒶𝓋𝑒 𝓎𝑜𝓊 𝓂𝓎 𝒽𝑒𝒶𝓇𝓉 𝒷𝓊𝓉 𝓉𝒽𝑒 𝓋𝑒𝓇𝓎 𝓃𝑒𝓍𝓉 𝒹𝒶𝓎 𝓎𝑜𝓊 𝑔𝒶𝓋𝑒 𝒾𝓉 𝒶𝓌𝒶𝓎,, 𝓉𝒽𝒾𝓈 𝓎𝑒𝒶𝓇, 𝓉𝑜 𝓈𝒶𝓋𝑒 𝓂𝑒 𝒻𝓇𝑜𝓂 𝓉𝑒𝒶𝓇𝓈,, 𝐼'𝓁𝓁 𝑔𝒾𝓋𝑒 𝒾𝓉 𝓉𝑜 𝓈𝑜𝓂𝑒𝑜𝓃𝑒 𝓈𝓅𝑒𝒸𝒾𝒶𝓁 ;;

  

   Jestem kimś, kto, gdyby miał wybrać między upalnym latem, a świątecznym śniegiem wybrałby nic. Wybrałabym wieczną jesień, wiatr i częste opady, żebym po dniu pracy mogła spokojnie wrócić do domu bez martwienia się, że w autobusie będę musiała spędzić czterdzieści pięć minut przy spoconym mężczyźnie lub, że mój cały powrót wydłuży się o kolejne minuty przez zaspę śnieżną. Chciałabym, ale nie mogę kontrolować nic z tych rzeczy, dlatego kolejne trzy miesiące muszę mieć nadzieję, że żadna śnieżna zaspa mnie nie spotka, wraz z innymi zimowymi nieprzyjemnościami, jak dostanie przypadkowo śnieżką przez grupę dzieciaków. Wyjątkowo na moje szczęście, dzisiejsza droga do pracy obeszła się bez tego. 

    — Diana, czy możesz na chwilę zająć się kasą? Muszę na szybko skoczyć do banku, a reszta dziewczyn jest zajęta. Proszę.

   — Mia, przykro mi, ale wiesz, że powinnam już siedzieć przy swoim stanowisku. Na pewno nikt nie zauważy.

   — Oh, Diana proszę, mamy duży ruch, jeśli prezes będzie miał coś przeciwko, wezmę winę na siebie! Obiecuję! Proszę!

   — Tylko się pośpiesz.

   — Jasne, dzięki!

   Nie lubię momentów, w których takie jak te, jak zwykle, chociaż nie spóźniona wchodzę ostatnia i nagle mogłabym pracować na trzy pełne etaty. Zgodziłam się tylko dlatego, aby uniknąć skarg na nasz bank. Pracuję jako agent kredytowy. Zarabiam tyle, że mogę pozwolić sobie na pełne tygodniowe zakupy, ale do dwutygodniowych wakacji za granicą mi daleko. Natomiast nie narzekam, bo życie nauczyło mnie tego, że nieważne ile, nigdzie oprócz zepsutego dnia i humoru to nie prowadzi. I że zawsze mogłam mieć mniej i gorzej, na przykład ledwo wiązać koniec z końcem, łykając łzy, wynajmując pokój w najtańszej dzielnicy. Z takim nastawieniem budziłam się codziennie i tak samo zasiadłam w tej przeklętej kasie. Faktycznie ruch był większy niż zazwyczaj, a zapewne przez następne tygodnie będzie jeszcze większy, właśnie zaczął się jeden z najgorszych miesięcy w całym roku. Ludzie przychodzą, aby wypłacić szalenie wysokie liczby pieniędzy lub wysłać je do swoich dzieci, które mieszkają za granicą, często biorą pożyczki i kredyty, by móc sprawić sobie prezent w postaci nowego samochodu. Co roku to samo, zapamiętałam na pamięć. Gdy myślę o świętach, bierze mnie na wymioty, a co dopiero, gdy przypomnę sobie, że znów będę musiała spędzić dwie godziny w towarzystwie współpracowników w ostatni dzień pracy przed wigilią, ba, podczas tego będę musiała wymyślić świetną wymówkę, aby móc się urwać wcześniej. Muszę przestać uciekać myślami, bo kiedyś naprawdę wyrzucą mnie za zwymiotowanie na ciuchy klienta.

***

    — Diana, masz plany na dzisiaj wieczór ?

    — Zależy od sytuacji.  — odpowiedziałam, pakując swoje rzeczy. Szczerze miałam nadzieję, że będzie chodzić o rozmowę z prezesem sam na sam niż o wspólny posiłek z pracy. Słowa nie są w stanie opisać, jak bardzo tego nie lubię.

    — Chodzi o to, że zastanawialiśmy się, czy nie chciałabyś zjeść z nami kolacji. Ale zrozumiemy, jeśli nie masz ochoty.

    — Ah, bardzo bym chciała Sofia, ale mam ciężki dojazd, zwłaszcza teraz w tę pogodę. Wybacz, może następnym razem. Smacznego.  — to wcale nie była prawda. Mieszkam niedaleko centrum miasta, równie dobrze mogłabym pójść pieszo, po prostu nie chciałam nigdzie iść i miałam nadzieję, że znów połkną moje oczywiste kłamstwo, zwłaszcza, że rozmawiałam z Sofią, nową, młodą i atrakcyjną pracownicą. Szefostwo ją uwielbiało, dlatego dostała pracę polegającą na parzeniu kawy i uśmiechaniu się do klientów.

    — Oh, oczywiście. Bezpiecznej drogi !

   Przytaknęłam tylko głową na jej słowa i szybko otuliłam buzię szalikiem. Jestem okropną kłamczuchą, kłamię ponad dwieście razy w roku i jestem jak najbardziej tego świadoma. Właśnie w taki sposób oddaliłam się i wciąż oddalam od siebie innych ludzi, tworząc coś na wzór wyimaginowanej bezpiecznej bańki w której żyje. Tyle że wcale nie jest bezpieczna i nie czuję się w niej dobrze, ale życie w kłamstwie jest o wiele lepsze, niż przyznanie się do popełnianych błędów i życie z ich świadomością. Wszyscy tak żyją, tylko nie każdy o tym wie, lub nie chce wiedzieć.

   Nie jestem fanką telewizji, ale co innego mogłabym puścić w tle, kiedy na nocnej szafce leżą resztki orzechów włoskich? Nie zostało mi nic innego niż mieć nadzieję, że nie zasnę z nudów, gdy nadal będzie działał. Poddałam się na przeglądaniu kanałów, kiedy doszłam do wniosku, że na każdym leci ten sam scenariusz świątecznych filmów i zrezygnowana pozwoliłam lecieć jednemu w tle. No tak, romans z przewidywalną fabułą, gdzie biedna dziewczyna spotyka bogatego maczo i zupełnie nagle jest ułożona do samej śmierci. Szkoda tylko, że to tak nie działa w rzeczywistości, bo gdyby działało, już dawno mogłabym mieć każdego i może to jest ten problem.

***

   — Cholera ! Mam trzydzieści minut do autobusu ! - krzyknęłam, prawdopodobnie na całe osiedle, gdy zobaczyłam godzinę na zegarku obok łóżka. Nigdy nie zasypiałam, pobudki dwie godziny przed pracą były dla mnie codziennością, i chyba to przeraziło mnie najbardziej. Niemniej wystrzeliłam z łóżka jak z procy, sięgając po wyprasowane wczoraj ciuchy i leżącą obok prostownicę. W całym pośpiechu pogubiłam się myślami tak bardzo, że zapomniałam, czy dobrze zamknęłam drzwi do swojego mieszkania, chociaż bardziej niż to i spojrzenia zupełnie obcych mi ludzi, najbardziej stresowało mnie czy zdążę do pracy.

   Moje obawy zniknęły, kiedy pojawiłam się w wejściu pięć minut przed czasem, ale właśnie wtedy, te pięć minut wcześniej chciałabym wiedzieć, że wcale nie musiałam się tak bardzo starać i robić z siebie idiotki biegnąc przez połowę centrum.

   — Panna Diana? Co pani tu robi ? — w swoim życiu przeżyłam wiele stresujących rozmów, ale takie pytanie ze strony własnego prezesa mogło znaczyć wszystko i nic, niemniej w obydwóch przypadkach psuć humor.

   — Oh, dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie, trochę zaspałam, ale jestem pięć minut przed czasem i naprawdę wyglądam dobrze, więc.. będę dziś dobrze pracować.  — posłałam lekki uśmiech, który miał nadać moim słowom wiarygodności i szczerości.

   — Panno Diano, ale Pani tu już nie pracuje. Nie dostała Pani wczorajszego maila? Przyszła Pani po wersję na papierze?

   Zszokowana zaczęłam przeszukiwać torbę, aby móc przeszukać wiadomości w telefonie. Faktycznie mail znajdował się w mojej skrytce i został wysłany wczoraj wieczorem. Dlaczego? Co takiego zrobiłam? Czyżbym o czymś zapomniała? Faktycznie na kogoś zwymiotowałam? Nie, to niemożliwe, więc dlaczego?

   — Jest Pani w szoku? Kłamstwo w stosunku do młodszych pracowników, a również szefostwa i reszty współpracowników nie jest u nas mile widziane. Jeśli chce pani znaleźć pracę proszę zostać wróżką w parku, będzie w tym pani dobra.

   Żałuję, że nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa, aby móc się porządnie obronić. Wyszłam jak najszybciej, kiedy inni pracownicy trącili mnie drzwiami. Zdążyłam tylko zobaczyć, jak Sofia pogardliwie mierzy mnie wzrokiem. Nie pytałam o nic więcej. Po prostu oddaliłam się na tyle, jak bardzo pozwalały mi nogi i znajomość miejscowości. Pieprzone święta.
  

Narzeczony na życzenie. wstrzymane !Where stories live. Discover now