Rozdział 15 Lara

20 5 5
                                    

- Wszystko się ułoży, zobaczysz - uśmiechnęłam się delikatnie do chłopaka, który zaczął pakować swoje rzeczy.

Wraz z Callie i Ethanem w końcu namówiliśmy Nathana na zrezygnowanie ze studiów i zajęciem się swoją psychiką.

Jeśli chodzi o mnie ja... ja zrezygnowałam razem z nim. Obiecałam że mu pomogę i nie mogłam zostawić go teraz samego.

- A twoi rodzice jak na to zareagowali? - Zagadał nagle.

- Moi rodzice? A... moi rodzice... Oni jeszcze nie wiedzą. Ale spokojnie, jestem już pełnoletnia i nie potrzebuję ich zgody.

- Lara przepra-

- Zamknij się Nathan i nawet nie kończ - przerwałam mu. - Nic z tego co się stało nie jest twoją winą i serio nie masz za co przepraszać. A tym bardziej mnie. Rzucam te studia bo to moja decyzja. Sama ją podjęłam. Chce ci po prostu pomóc.

- I pomagasz. Bardzo pomagasz - popatrzył się mi prosto w oczy i pomału do mnie podszedł. - Jeszcze nigdy nie miałem w nikim takiego wsparcia. Nigdy nie miałem kogoś, kto mnie po prostu wysłucha, bez żadnego oceniania.

Powoli podniósł rękę i kierował ją w moją stronę.

Nie chłopie, nie dotykaj i nie patrz się na mnie w ten sposób. Miałam się trzymać od ciebie z daleka - pomyślałam.

Szkoda że nie mógł usłyszeć moich myśli, bo ja na prawdę chciałam mu tylko pomóc. Nic więcej. A ten gest który właśnie miał wykonać na pewno nie pomógłby mi w tym.

Podszedł jeszcze bliżej, a następnie bardzo delikatnie odgarnął mi kosmyk włosów z mojej twarzy za ucho, a potem przejechał palcem po moim poliku kończąc na ustach. Nie stawiałam sprzeciwu. Nie próbowałam pozbyć się żadnego z jego dotyku, który czułam na swojej twarzy. Stałam jak zahipnotyzowana i wpatrywałam się w jego oczy. O Chryste jakie on miał śliczne oczy. Że ja wcześniej tego nie zauważyłam. W moim brzuchu zaczęły szaleć motyle.

BOŻE LARA STOP! A twoja zasada? Miałaś się od niego trzymać z daleka. Miałaś mu tylko pomóc.

Wtedy udało mi się ocknąć z tego... Sama nie wiem co to było. W każdym bądź razie udało mi się z tego ocknąć i odzyskać logiczne myślenie.

- Nathan co ty robisz? - Wydukałam ledwo słyszalnie.

- Sprawdzam twoją uległość - odpowiedział cicho.

- Co? - Zapytałam lekko zdenerwowana. Nie żeby coś ale zabrzmiało to trochę jakby chciał mnie wykorzystać.

- Nic gwiazdeczko, nic.

- O co ci chodzi z tą gwiazdeczką?

- Kiedyś może się dowiesz.

- Co symbolizuje?

- Co?

- Co symbolizuje?

- Że gwiazda?

- Że gwiazda.

- Gwiazdy oznaczają ducha, marzenia, prawdę, nadzieję, szczęście czy dążenie do celu. Czyli coś co uważam za najważniejsze w życiu. Dają mi również wytchnienie. Kiedy na nie patrzę zapominam o wszystkim co złe. Już jako małe dziecko znalazłem w nich wsparcie. To może trochę głupio brzmi, ale po prostu zawsze dawały mi ukojenie i spokój.

- Dlatego też ją sobie wytatuowałeś? - Zapytałam, przenosząc wzrok na jego rękę z tatuażem.

- Tak. Była pierwszym tatuażem jaki sobie zrobiłem.

- A masz jakieś jeszcze?

- Na klatce piersiowej i plecach. Chcesz zobaczyć? - Znacząco poruszał brwiami.

- Nie dzięki, spadaj.

- Zrób sobie jakiś tatuaż, pasowałby ci.

- Chciałabym, ale nigdy jakoś nie było okazji.

- Znajdziemy okazję i sobie zrobisz.

- No i super. Alee tak wracając do tematu. Dlaczego mnie tak nazywasz?

- Coś ci nie pasuje? - Zaśmiał się.

- To się okaże. Najpierw mi wyjaśnij dlaczego.

- Bo odnajduję w tobie spokój - odpowiedział bez żadnego zawahania. Ja natomiast lekko się zmieszałam.

- We mnie?

- Tak w tobie. Więcej wyjaśnień może kiedyś, teraz pomóż mi się spakować. Nie wiem jak ja to mam do tej walizki upchać.

Po dwudziestu minutach rzeczy Nathana były spakowane. Zajęliśmy się więc moimi.

- Boże kobieto po co ci tyle tego? - Zawołał kiedy się pakowałam.

- Lepiej mieć więcej niż mniej i być przygotowanym na każdą sytuację - odpowiedziałam mu. - Przypominam, że to ty jadąc na studia zapomniałeś o długopisie. I przypominam ci że to ja wtedy ratowałam ci dupę więc nie narzekaj.

Po następnych dwudziestu minutach byłam już spakowana także ja. Później pożegnaliśmy się z profesorami i wykładowcami, a następnie skierowaliśmy się do wyjścia z uczelni.

- Dlaczego czuję pustkę w sercu? - Zagadał chłopak, kiedy staliśmy w bramie czekając na Callie i Ethana, którzy mieli nas odwieźć do naszego nowego mieszkania. Tak, zamieszkam z Nathanem, ale teraz nie było za bardzo innego wyjścia.

- Nie wiem Nathan, ale szybko zajmiemy czymś tę pustkę. Obiecuję. Jeszcze wszystko się ułoży - odparłam.

Wtedy otworzyłam swój plecak, który wisiał mi na ramieniu, by wyjąć kanapkę bo zgłodniałam. Był on jednak tak wypchany, że w sumie nie powinnam się dziwić, że coś mi z niego wypadło.

A wypadła książka. Książka, którą kiedyś chłopak podniósł, pierwszy raz zagadując. Co prawda początek naszej relacji nie był za kolorowy, ale wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że tyle nas połączy.

Znów ją podniósł, a ja dostałam ogromnego deja vu.

- Książka, od której wszystko się zaczęło - stwierdził z uśmiechem.

- Jakie wszystko? - Zapytałam, na co momentalnie się na mnie popatrzył. Popatrzył się tak jakby z... zawodem?

I dopiero wtedy zdałam sobie sprawę co ja takiego palnęłam. ,,JAKIE WSZYSTKO" ??!! Ty walnięta idiotko. Mu chodziło o naszą relację. O jej rozwój i to jak się potoczyła.

W tym momencie złamałam mu serce i tego nawet nie trzeba było się jakoś bardzo doczytywać, bo można było to ujrzeć po pierwszym spojrzeniu na jego twarz.

Był na niej wymalowany ból. A ja już wiedziałam, że w jakimś stopniu straciłam jego zaufanie.

Tyle, że ja naprawdę do końca nie wiedziałam, czy chciałam aby ta relacja poszła w tę stronę...

Pokochaj tu i teraz [zawieszone] Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang