Rozdział 11

28 7 0
                                    



Klara siedziała na krześle i kiwała zawzięcie nogami, jakby chciała z impetem przewalić krzesło na ziemię.

– Nie zmyślasz?

Garet spochmurniał i wsparł się na łokciu, zastanawiając się, kiedy krzesło się przewali.

– Wiem to od Arwida. Możesz sama go spytać.

Wypuściła wściekle powietrze i zeskoczyła na podłogę.

– Jak to wszystko się ma do twojego snu?

– Jeszcze nie wiem – mruknął – ale mamy jakiś trop.

– Nic nie mamy – żachnęła się. – Prawdę zna tylko Priam i rudy wujaszek. Ani jeden, ani drugi nic nam nie powie. Garet, nie chcę dalej w to brnąć. Priam jest naszym starszym bratem. Martwi się o nas, a czuję, że lepiej nie wiedzieć.

Tego się nie spodziewał. Zawsze myślał, że byłaby jeszcze bardziej zawzięta od niego, ale teraz zaczął zastanawiać się, że wszystkie jej zachowania nie były tylko pozą.

– Niedawno mówiłaś coś innego – burknął. – Klara, ja muszę wiedzieć.

– Musisz? A może nie bez powodu nic nam nie mówi. Myślałeś o tym?

– To dotyczy też nas.

Wzruszyła ramionami i pokazała mu język, tym sposobem kończąc dyskusję.

Drzwi uchyliły się, a do środka weszła Yor, która wpadała ostatnio do nich tak często, iż wydawało się, że tu mieszka.

– Idę na targ. Chcecie coś?

Oboje się podnieśli. Tego dnia na targu były sprzedawane kremówki, o czym doniósł im rudy kolega. Momentalnie się ubrali i stanęli przed Yor na baczność.

– Spokojnie, na pewno wam wszystkich nie wyjedzą. Jest jeszcze wcześnie – zapewniała, śmiejąc się, gdy próbowali ją pośpieszyć.

Ostatnimi czasy dużo czasu spędzali z Yor. Znacznie więcej niż z Priamem, który znikał gdzieś na całe dnie i zawsze zmieniał temat, gdy próbowali się czegoś dowiedzieć. Tym samym zaczęli już oficjalnie traktować ją jako członka rodziny. Zwłaszcza Klara.

– Wiedzieliście, że do miasta przyjechał cyrk?

Bliźniaki spojrzały po sobie.

– Ale co to?

– Hm, sama nigdy nie byłam, ale słyszałam, że to spektakl pełen artystów i dziwacznych stworzeń. Możemy zajść, jeśli będziecie chcieli.

– Chętnie, ale najpierw kremówki – zadecydowała dziewczynka.

Gdy spojrzała na brata, by potwierdził, zmieszała się. Wyglądał słabo, z każdą chwilą jego twarz stawała się coraz bledsza a chód cięższy.

– Garet, wszystko dobrze?

Przytaknął, rozglądając się z niepokojem. Całą drogę nie mówił ani słowa. Czasami odwracał się w różne strony, jak gdyby ktoś go wołał. Gdy Yor zajęta była rozmową ze sprzedawcą, Garet odciągnął siostrę na bok.

– Cały dzień coś rozsadza mi głowę. Wydaje mi się, że coś się wydarzy.

– Ale czo? – spytała umazana kremem.

Spojrzał na nią poważnie.

– Nie wiem, ale ciągle słyszę płacz. Nie, nie płacz, raczej smutek. Wydaje mi się, że biegnie od strony magazynów.

Cienie przeszłości /UKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz