Rozdział 15

67 6 1
                                    

Aurelia

— Wyglądam okej? — odwróciłam się do Olivera zapinając srebrne kolczyki w kształcie reniferów. Miałam na sobie biały sweter, który był wkasany w kraciastą, białoczarną spódnice. Do tego dobrałam brązowe kozaki, które sięgały mi do kolana, a wszystko uzupełniłam srebrną biżuterią, delikatnym makijażem, ale podkreślającym czerwone usta, a włosy zakręciłam w loki i spięłam w kitkę

— Okej? — zdziwił się Oliver, który wciągnął na siebie właśnie buty. Właściwie w ciągu ostatnich dni w moim mieszkaniu zdecydowanie przybyło jego ciuchów i kosmetyków. — Wyglądasz obłędnie — chwycił mnie za talię i pocałował.

Uśmiechnęłam się i zlustrowałam mężczyznę. Sam ubrany był w czerwony sweter, pod którym miał białą bluzkę oraz szare jeansy.

Wyglądał gorąco.

— Idziemy? — zapytał podając mi płaszcz.

— Tak, wezmę tylko prezenty.

Weszłam do kuchni, gdzie stały prezenty i wzięłam je w rękę. Zamknęliśmy mieszkanie i skierowaliśmy się do auta. Wyjechaliśmy spod bloku, a Oliver włączył radio, z którego leciały świąteczne piosenki.

— Stresujesz się? — głos Olivera rozbrzmiał w aucie.

— Trochę — odparłam. — Ale to chyba normalne.

— Nie masz co się martwić. Są bardzo mili.

Wymamrotałam cos pod nosem w stylu „mam nadzieję" i przez resztę drogi jechaliśmy w milczeniu, ale Oliver trzymał swoja rękę na moim udzie. Po kilku minutach podjechaliśmy pod niewielki dom jednorodzinny. Otoczony był żywopłotem, który pokrywał teraz śnieg. Wyszliśmy z auta i przeszliśmy przez furtkę. Oliver wziął mnie za rękę, a drugą zadzwonił dzwonkiem. Niedługo później drzwi tworzyła nam prześliczna dziewczyna w różowych włosach oraz niebieskiej sukience.

— Oliver! — krzyknęła i przytuliła Olivera. — O mój boże, a ty musisz być Aurelia! — dziewczyna rzuciła się na mnie i mocno przytuliła.

— Jennifer, daj im wejść! — usłyszałam krzyk innej kobiety.

— A tak, tak, wchodźcie — zaprosiła nas do środka, a ja wchodząc do domu od razu poczułam zapach dań.

— Witajcie dzieci! — usłyszeliśmy głos kobiety, gdy przeszliśmy do salonu. — Aurelia! Kochanie! Jakaś ty piękna. Pozwól, że cię uściskam — uśmiechnęłam się i objęłam kobietę. — Jestem Violet, mama Olivera, a to...

— Dominic — przy kobiecie nagle wyrósł mężczyzna średniego wieku. — Ojciec Olivera — uścisnęłam jego rękę i odwzajemniłam uśmiech.

— Jesteś jeszcze piękniejsza niż sobie wyobrażałam! — siostra Olivera ponownie mnie przytuliła, a nagle zza jej pleców wyrósł kolejny mężczyzna. — Oh, wybacz, poznaj proszę mojego męża Davida — odsunęła się, a ja uścisnęłam rękę jej męża. Był to wysoki blondyn z tatuażem jakiegoś smoka na szyi.

— Kupiliśmy wam symboliczne prezenty, Aurelia nalegała — odezwał się Oliver i dał prezenty wszystkim.

— O matko, to te perfumy, o których mówiłam!

— AAA mam karnet do SPA!!!

Cały dom rozniósł się w okrzykach radości na prezenty, a zaraz potem wszyscy zaczęli nas ściskać mówiąc, że nie trzeba było.

— Siadajcie do stołu, matka zaraz poda indyka — tata Olivera usiadł przy stole, po czym dołączyliśmy do niego. Oliver usiadł naprzeciwko ojca, a ja obok szatyna. Po mojej prawej usiadła Jennifer, a naprzeciwko niej David.

Za zamkniętymi drzwiami [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz