Rozdział 8.

35 6 0
                                    

Kartki prześlizgiwały się pomiędzy jej palcami, a wino pozostawiało gorzki posmak w jej ustach. Blondwłosa kobieta siedziała zatracona w książce, na której skupiała się cała jej uwaga.

Co jakiś czas przewracała oczami, gdy akurat Rita Skeeter wyciagała wniosek, który nie imał się w żaden sposób faktów. Ale fakty... Cóż to inna sprawa.

Zdjęcia, kopie listów czy po prostu suche informacje na temat życia Dumbledore'a sprawiały, że w jej umyśle zaczęły rodzić się pytania.

Zatracona w książce przemierzała kolejne strony dopóki jej uwagi po raz kolejny nie przykuło zdjęcie dwóch młodych mężczyzn.

Grindelwald & Dumbledore

Było w nim coś przyciągającego, niespokojnego i pełnego niewyjaśnionych pytań.

Jej oczy raz po raz oglądały zdjęcie, jednak nic nie wydawało jej się podejrzane.

Ot dwóch starych przyjaciół.

Jednak im dłużej wpatrywała się w obrazek, tym uczucie niewiedzy stawało się silniejsze. Pytania mnożyły się, a wzrok nie mógł się od niego oderwać, mimo że nic specjalnego nie przykuwało jej uwagi.

Byli tacy podobni, a jednak tacy różni.

Blond włosy dyrektora były nieco dłuższe i założone za ucho, a doskonale znane jej błękitne oczy były pełne radosnego blasku. Podczas gdy Grindelwald włosy o tym samym odcieniu miał starannie ułożone, a jego oczy biły spokojem, chłodem i opanowaniem. Z resztą jak cała jego postać, zdecydowanie wyższa niż przyjaciela.

Coś przykuwało ją do tego zdjęcia, chciało coś pokazać, a ona poddała się temu, zupełnie nie rozumiejąc fenomenu zdjęcia. Wpatrywała się w mężczyzn, czując jak jakaś niewypowiedziana siła nie pozwala jej odejść.

Z każdą chwilą zdjęcie coraz bardziej się rozmazując, tworzyło nowe, dziwne kombinacje.

Gdy spojrzała na Grindelwalda ten już nie przypominał samego siebie. Był jej bardziej znany? Jednocześnie równie obcy jak przed chwilą.

Już widziała, odpowiedź zbliżała się do niej, gdy w brutalny i niespodziewany sposób została wyrwana z transu.

Dotarł do niej dźwięk szkolnego zegara, wybijającego godzinę 2. Przez chwilę siedziała w ciszy, zupełnie nieruchomo, zaciskając mocno pięści, po czym nagle zerwała się z fotela i niemal biegiem wyszła ze swoich kwater.

W jej głowie nieznośnie wirowało przez nagłą zmianę pozycji. Krew szumiała w jej uszach, a nogi odmówiły posłuszeństwa.

Przystanęła na moment przy wyjściu z lochów, czując nieznośne ciążenie w klatce.

Coś umykało jej z pomiędzy palców, przepływało przez nie, nie chcąc się zatrzymać.

Vinda rozejrzała się po korytarzu i wyprostowała, wygładzając suknie na kolanach. Spokojnym krokiem ruszyła w głąb zamku, oświetlając sobie drogę różdżką. Jej kroki odbijały się echem po korytarzu, przedwcześnie informując o jej nadejściu potencjalnych buntowników.

Nie spodziewała się, jednak, że wychodząc zza zakrętu spotka dyrektora.

Czarnowłosy mężczyzna odwrócił się w jej stronę, a na jego twarzy pojawił się grymas. Blondwłosa kobieta przystanęła obok niego, spoglądając w miejsce, w które jeszcze chwilę temu wpatrywał się Snape.

- Dumbledore aż tak cię zdenerwował, że szukasz miejsca na pozbycie się go? - zapytała złośliwie, przenosząc spojrzenie na czarodzieja. Ten uniósł brew w zdziwniu, odwracając twarz w jej stronę i wygiął złośliwie kąciki ust.

Armes de la mort || Severus Snape Where stories live. Discover now