Rozdział 29

3.9K 247 7
                                    

Jeszcze przez kilka tygodni po pogrzebie nie byłam w stanie normalnie funkcjonować. W każdym miejscu w jakim byłam, w każdym przedmiocie, nawet w niektórych ruchach widziałam swoją przyjaciółkę. Jej rude, długie loki i roześmiane, zielone oczy żyły nadal w moich wspomnieniach. Wszyscy starali się mi pomóc, szczególnie James, który spędzał ze mną każdą wolną chwilę. Lucas także starał się do mnie zbliżyć, jednak nie potrafiłam się teraz tym zajmować. Musiałam jednak w końcu stanąć na nogi i żyć dalej. Rodzicom udało się przyjechać na jeden dzień, by spotkać się z panią O'Conell, lecz tuż po powrocie z odwiedzin wyjechali z powrotem, tłumacząc, iż ich praca tego wymaga. Przed ich wyjazdem schodziłam do kuchni, by wziąć coś do picia, kiedy usłyszałam głos Karen.

- Nie możecie w nieskończoność wyjeżdżać, ona potrzebuje rodziny.

Zatrzymałam się w pół kroku, stając za ścianą, gdzie w spokoju mogłam przysłuchiwać się rozmowie.

- Karen, dobrze wiesz, że nasza praca opiera się na wyjazdach..nie możemy pozwolić sobie na urlop - usłyszałam zmęczony głos taty.

- Więc porzućcie pracę.

- Karen, zwariowałaś?! - tym razem to mama nie wytrzymała - Wiem, że może być to dla ciebie niezrozumiałe, ale w ten sposób Lucy jest bezpieczna - zmarszczyłam brwi na te słowa. Nie tylko dla Karen mogło to być niezrozumiałe.

- Więc wytłumacz mi to Sylvio!

Głosy zamilkły. Mama prawdopodobnie zastanawiała się co ma powiedzieć, kiedy nagle odezwał się tata.

- Dobrze wystarczy, musimy już jechać. Do widzenia Karen. Powiedz Lucy, że ją kochamy - po tych słowach usłyszałam trzask zamykanych drzwi, a chwilę później warkot silnika.

Po chwili zamyślenia zdecydowałam się zejść do kuchni, gdzie Karen siedziała na stołku barowym, nerwowo masując skronie. Kiedy mnie zobaczyła, zmusiła się, by posłać mi uśmiech.

- Cześć słoneczko, rodzice już pojechali. Kazali ci przekazać, że bardzo cię kochają.

Uśmiechnęłam się, podchodząc do blatu kuchennego i sięgnęłam po butelkę z wodą mineralną. Następnie skierowałam się do gospodyni, a widząc, że coś jest nie tak, podjęłam:

- Coś się stało?

Karen spojrzała na mnie swoim ciepłym wzrokiem i pogładziła mnie po głowie.

- Nie kochanie, jestem tylko troszkę zmęczona.

- Więc idź, połóż się, ja i tak niczego nie potrzebuję, a nawet gdyby to mam dwie ręce - uśmiechnęłam się i mrugnęłam do niej.

Kobieta z widoczną ulgą wstała i skierowała się do przeznaczonego dla niej pokoju. Zanim jednak przeszła przez próg, zwróciła się w moją stronę.

- Jesteś pewna, że nie jestem potrzebna? - uśmiechnęłam się pod nosem na te słowa. Ta kobieta zawsze się o mnie martwiła.

- Oczywiście, idź i się zrelaksuj.

Karen spojrzała na mnie z wdzięcznością i zniknęła w pomieszczeniu, natomiast ja wbiegłam na górę do swojego pokoju, z zamiarem obejrzenia kolejnego odcinka America's Next Top Model.

***

 Następnego dnia do szkoły zawiozła mnie Maddie. Opowiedziałam jej o ostatnim spotkaniu z Lucas'em, na co ona starała się mi pomóc jak tylko mogła doradzając i obiecując, że nic nie powie chłopcom. Podczas długiej przerwy postanowiłam poszukać James'a. Do tej pory na lekcjach go nie było, tak więc myślałam, że ma znów kolejny trening. Nie zgadzało się jednak to, iż Will, Lucas oraz pozostali chłopcy byli na każdej lekcji. Przechodząc przez jeden z korytarzy zobaczyłam Jennifer, rozmawiającą z Terrym i Aloisem. Gdy przechodziłam obok nich, żadne się nie odezwało, lecz kiedy odeszłam wszyscy wybuchnęli śmiechem. Prychnęłam, nie zwalniając kroku. Po drodze wstąpiłam do szafki, by wyciągnąć podręcznik z biologii. Po nieudanych poszukiwaniach skierowałam się na stołówkę, gdzie miałam się spotkać z resztą. Gdy namierzyłam nasz stolik, moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem James'a. Tylko że nie było to miłe spojrzenie. Zanim zdążyłam podejść, chłopak zabrał swoje rzeczy i ruszył w kierunku wyjścia. Pobiegłam za nim, ale złapałam go dopiero w połowie drogi na szkolny parking.

- James! - wołałam już któryś raz z kolei - James, zatrzymaj się!

Chłopak niespodziewanie stanął, przez co wpadłam na niego z impetem. Gdyby wzrok mógł zabijać, ktoś musiałby mnie teraz zbierać ze szkolnej podłogi.

- Czego ty jeszcze chcesz?! - warknął.

Nie wiedziałam przez chwilę co powiedzieć, zaskoczona jego reakcją. Coś zdecydowanie było na rzeczy.

- Co się stało? Czemu nie chcesz ze mną rozmawiać?

James górował nade mną o głowę, przez co w tej chwili zaczynałam się go nawet obawiać. Miałam wrażanie, jakby całym sobą się powstrzymywał przed rzuceniem się na mnie. Zrobiłam nieznaczny krok w tył i wyciągnęłam rękę w jego stronę, na co on od razu ją odtrącił.

- Jeszcze się pytasz co się stało?! Dziewczyno, ogarnij się! Skoro taka jesteś, dlaczego się ze mną wiązałaś?! Cały czas robiłaś sobie ze mnie cholerne jaja!

- James o czym ty mówisz? Jaka jestem?

Kompletnie nic nie rozumiałam z tego co do mnie mówił. Chłopak patrzył na mnie jeszcze przez kilka sekund po czym sięgnął do kieszeni spodni i rzucił na ziemię jakąś kartkę.

- Może teraz ci się przypomni - warknął i poszedł do swojego auta, po czym odjechał z piskiem opon.

Patrzyłam za nim, puki pojazd nie zniknął mi z oczy, po czym podniosłam pognieciony zwitek, leżący na podłodze. Ostrożnie rozłożyłam kartkę i zaczęłam czytać coś na kształt listu.

Drogi Lucas'ie

Nie możemy tego dłużej ukrywać. Nie chcę go więcej krzywdzić, to dla mnie zbyt bolesne. Też cię kocham i chcę być tylko z Tobą. Nigdy nie przestałeś się dla mnie liczyć i obiecuję, że będę Twoja na zawsze. Umieram z tęsknoty i czekam na kolejne spotkanie.

Twoja Lucy xx

After DarkWhere stories live. Discover now