Rozdział 6

277 18 28
                                    

Szliśmy z Axelem na trening, jednak w pewnym momencie zobaczyłam małego chłopca, który stał przy murku i płakał. Nie myśląc więcej, podeszłam do dziecka, kucając przy nim.

- Cześć, kochanie. - powiedziałam łagodnie, a chwilę później patrzyłam w brązowe, zapłakane tęczówki, po tym jak uniósł na mnie swój wzrok. - Coś się stało? Gdzie twoi rodzice?

- Nie wiem. - odpowiedział cicho, pociągając nosem. - Chcę do mamusi. - po tych słowach dosłownie miałam ochotę się rozpłakać. Popatrzyłam na Blaze'a, w oczekiwaniu na jakikolwiek jego ruch. Białowłosy jedynie kiwnął głową i poszedł na bok, aby zadzwonić.

- Wiesz co? Mam super pomysł. - zaczęłam entuzjastycznie, żeby choć trochę go uspokoić. - Co ty na to żebyśmy razem, w trójkę poszukali twojej mamy?

- Dobrze. - odparł delikatnie się uśmiechając co odwzajemniłam.

- Jak masz na imię?

- Jestem Ricardo Di Rigo, proszę pani. - rzekł.

- Mów mi Summer. A to jest mój przyjaciel, Axel. - wskazałam na chłopaka, który pogodnie się uśmiechnął i pomachał do Ricarda. Po chwili wstałam, wyciągając rękę w stronę chłopczyka. - To idziemy?

- Mhm. - mruknął łapiąc za rękę, moją oraz Blaze'a, na co spojrzeliśmy się po sobie zaskoczeni. Jednak zaskoczenie szybko zastąpiło przyjemne ciepło, rozlewające się w sercu.

Po dwudziestu minutach błądzenia, w tą i spowrotem, ujrzeliśmy biegnącą w naszą stronie kobietę.

- Ricardo! - krzyknęła rozkładając ręce. Szarowłosy wyrwał nam się i popędził w stronę swojej mamy. - Bardzo wam dziękuję. - dodała patrząc w naszą stronę. Jedyne co zrobiłam to posłałam jej uśmiech.

- Ale nie ma za co na prawdę. - już mieliśmy iść dalej, jednak brunetka nas zatrzymała.

- Jak masz na imię? - spytała się, patrząc na mnie.

- Jestem, Summer Evans.

- A więc, Summer. Nie szukasz może jakiejś pracy na weekendy? - spojrzałam na nią zdziwiona, nie rozumiejąc dokąd zmierza. - W sobotę i niedzielę, bardzo często wyjeżdżam służbowo. Niestety Ricardo nie akceptował żadnej opiekunki, ale jak widzę to ty masz zielone światło.

- Oh oczywiście. - odparłam odrazu. - Bardzo chętnie. - Pani Di Rigo, na moje słowa jedynie się uśmiechnęła i podała swój numer, po czym odeszła z małym Ricardo. Gdy szliśmy dalej, zauważyłam, że Axel mi się przygląda.

- Co? - spytałam ze śmiechem.

- Nic nic. Po prostu masz do tego rękę. - odpowiedział, na co zmarszczyłam brwi. - Do zajmowania się dziećmi. Jestem prawie pewien tego, że w przyszłości będziesz miała gromadkę dzieci. I że jakieś adoptujesz. Masz dobre serce Summer. - te słowa totalnie mnie rozczuliły. Uśmiechnęłam się do niego wdzięcznie i spojrzałam na niebo.

- Wiesz... - zaczęłam wzdychając. - Narazie wie o tym tylko Mark. Ale, gdy byłam w tamtym roku na obozie letnim, to mój przyjaciel wymyślił mi odlotowe zdrobnienie. Jednak obiecałam mu, że używać go będą tylko ważne dla mnie osoby. A ty stałeś się moim przyjacielem, więc ci o tym mówię. Harley'owi kojarzyłam się ze słońcem. Z charakteru i z wyglądu, więc zaczął mówić na mnie Sunny. - dodałam uśmiechając się lekko, na to wspomnienie. Nie mogłam się doczekać, aż znowu będę surfować.

- I miał rację. - przyznał.

- Dzięki, Axel. Za wszystko.

- Ja tobie też, Sunny.

You Belong With Me Where stories live. Discover now