17. Sztuczna uprzejmość

4.1K 131 16
                                    

Babcia Rose zmierzyła spojrzeniem Janga. Po dłuższym namyśle jedynie przytaknęła i zostawiła naszą dwójkę, informując, że wróci do Ruby i za dziesięć minut skończą zakupy, więc po rozmowie mam podejść do kasy.

– Co ty tutaj robisz? – Zapytałam zirytowana.

– Aktualnie stoję.

– Chodziło mi o to, co robisz tutaj, w tym konkretnym miejscu, w tym samym markecie – wyjaśniałam dobitniej.

– Ale po co od razu te nerwy? – Zapytał z cynicznym uśmieszkiem. – Jak zapewne widzisz, robię zakupy.

– Zapewne nie widzę, bo nie masz ze sobą ani wózka, ani żadnego produktu spożywczego w ręce – zauważyłam.

– Przyszedłem tylko po alkohol. Właśnie tam szedłem – wyjaśnił obojętnie.

– Mam uwierzyć, że ktoś z elitarnego świata kupuje alkohol w markecie? W dodatku ktoś niepełnoletni? – Spojrzałam podejrzliwie na bruneta.

– Panno Auroro Freeman, nie w moim interesie leży przekonywanie Cię do czegokolwiek. Jeśli nie wierzysz w prawdziwość moich słów, to jest to tylko i wyłącznie Twój problem – odpowiedział, teatralnie zerkając na swoją dłoń.

– Śledziłeś mnie, prawda?

– To dość niekulturalne, by rzucać tak poważne oskarżenia – wzruszył ramionami.

– Szpiegowanie jest równie niekulturalne – odbiłam piłeczkę. – Skąd wiedziałeś, że tutaj będę?

– Nie wiedziałem. Jak mówiłem wcześniej, przyszedłem coś kupić, a Ciebie dostrzegłem przypadkiem.

– Nie wierzę w przypadki – powtórzyłam to, co powiedziałam wczoraj na stołówce.

– A szkoda. Makabryczne przypadki losu zdarzają się częściej niż myślisz – odparł poważnie, wkładając dłonie w kieszenie materiałowych spodni.

Śledzenie mnie też zalicza się pod makabryczny przypadek?

– Dlaczego mnie śledziłeś? – Zapytałam nieco głośniej.

– Stoję obok i mam w pełni sprawny słuch, więc naprawdę nie musisz podnosić głosu, Panno Freeman – zmrużył oczy lekko poirytowany.

– Co tutaj robisz, Paniczu Jangu? – powiedziałam ciszej przez zaciśnięte zęby, naśladując ton wypowiedzi chłopaka, po czym sztucznie się uśmiechnęłam.

Brunet jedynie przewrócił oczami i przez dłuższą chwilę uważnie obserwował moją twarz.

– Może zaprosisz tego młodego człowieka do domu na herbatę? – Usłyszałam radosny głos babci.

Zdezorientowana odwróciłam się w kierunku usłyszanego głosu. Babcia Rose wychyliła głowę zza regału, chwilę później pokazując resztę ciała. Pewnym, niemal tanecznym krokiem, ruszyła w naszą stronę.

Co ona wyprawia!?

Chce wpuścić wroga do mojego bezpiecznego azylu?

– Młody człowiek musi zrobić zakupy – dobitnie podkreśliłam ostatnie dwa słowa.

– Niegrzecznie byłoby odmówić po tym, jak dostałem zaproszenie od starszej osoby – stwierdził dumnie Jang.

– Nikt Ci nie dał zaproszenia – jęknęłam bezsilnie.

– Przecież przed chwilą go zaprosiłam, głupia! – Babcia pacnęła mnie w ramię, jak to miała w zwyczaju.

Podeszła bliżej Janga, złapała za ramię i zaczęła prowadzić w kierunku, z którego wcześniej się wyłoniła.

TIME of liesWhere stories live. Discover now