Od rana byłam pdzy telefonie, ale wciąż nie mogłam dodzwonić się do Willa.
Dlatego teraz byłam z dziećmi w samolocie do Pensylwanii.
Byłam zestresowana, wściekła, zrozpaczona i tłumiłam w sobie wiele więcej emocji.
Gdybym tylko siedziała tu sama, rozpłakała bym się i nie przestawała.Ale sama nie byłam.
Ponieważ byłam z moją trójką dzieci. Dzieci, które właśnie straciły ojca i wujka.
Miałam takie szczęście, że Nate był naprawdę inteligentnym chłopcem, miał już trzynaście lat. Wiedział, że dla mnie też jest ciężko, więc starał się mnie odciążyć i zajął się siostrami.
Mia miała jedenaście lat. Była nadzwyczaj spokojna, co mnie martwiło. Ja jako nastolatka równie tłumiłam w sobie uczucia, co nie wyszło mi ani trochę na dobre. Popadłam w uzależnienia, więc teraz byłam nadwrażliwiona, aby moje dzieci były szczęśliwe i nie tłumiły emocji.
Lea była najmłodsza. Miała sześć lat. Od czasu gdy powiedziałam dzieciom co się stało, była smutna. Co chwilę popłakiwała i przytulała się do każdego z nas.
Już w samolocie umówiłam całą trójkę do najlepszych psychologów. Oczywiście każde z nich do innego. O Mię jednak martwiłam się najbardziej. Znałam jej charakter i wiedziałam, że istnieje dość dużą szansa, że u psycholożki będzie milczeć.
**
Dotarliśmy już na miejsce. Czułam się dziwnie stojąc w miejscu w którym spędziłam jedne z najgorszych lat swojego życia. Obeszłam całą wille wzrokiem i podeszłam do drzwi.
Nacisnęłam dzwonek.
Obok mnie stała Lea, która mocno trzymała mnie i Nate'a za rączkę.
Drzwi w końcu otworzyły się. Stała w nich Eugenie. Nie czekałam na zaproszenie tylko odrazu weszłam do środka.
Powiedziałam dzieciom, że mają się rozebrać i poprosiłam Eugenie, żeby zaprowadziła ich do salonu i włączyła bajki.
Kobieta nie zdążyła nic powiedzieć, była zdezorientowana i wykonała prośbę.- W TEJ CHWILI WSZYSCY W TYM DOMU SCHODZĄ NA DÓŁ. - krzyknęłam na cały głos.
W sumie to nawet fajne. Takie dla wyładowania emocji.
Usłyszałam zbiegających braci. Byli w szoku.
Stanęli przede mną i wpatrywali się z niediwierzaniem.
- Hailie? Nie mówiłaś, że przyjedziesz. - Odezwał się Will.
Prychnęłam.
- Może dlatego, że kurwa nie odbierałeś telefonu?!
- No tak.. Pewnie tak..
- Co tutaj robisz? - zapytał niepewnie Shane.
- Jak to do chuja co? Przyleciałam porozmawiać.
Bracia zmarszczyli brwi.
- Japierdole.. - wymruczałam pod nosem i poszłam do salonu.
Przez tyle lat, dom wyglądał identycznie.
Dzieci siedziały na kanapie.
CZYTASZ
Historia Hailie- inna. Dorosłe życie.
FanfictionDruga czesc historii o Hailie ❤️ zaprazammm