-23- Pool Party

487 22 5
                                    

- Więc wzięliście ślub? - wytrzeszczyła oczy Iris.

Razem z Kiarą i Sarah siedziała na trawie, każda z nich miała w rękach kawałek arbuza i rozmawiały. Rozmawiały o tym, czego nie powiedziały na łódce w trakcie podróży - czyli w skrócie, o chłopakach bez chłopaków.

- Cóż, nie do końca legalnie i prawnie, ale... tak. - Sarah szeroko się uśmiechnęła.

- Nie było cię chwilę, a już jesteś mężatką. - młodsza Cameron upadła na plecy. - Masakra.

- Mam wrażenie, że minęły całe wieki.

Iris patrzyła w niebo. Może to było tylko jej wyobrażenie, ale cały ten dzień był jakiś jaśniejszy i szczęśliwszy. Sarah i John B wrócili do domu. Chociaż jeszcze nie wszystko było tak, jak należy, chciała cieszyć się chociaż przez chwilę.

- Kiarę i Pope'a już obgadałyśmy, więc, Iris, co z tobą i JJ-em? - zapytała Sarah.

- Obydwoje mają obsesję! - krzyknęła Kiara, zanim Iris zdążyła zabrać głos. - Gdybyś ty widziała, jak oni się przytulają...

- Nic nie ustaliliśmy. - przerwała jej blondynka. - I póki co nie ustalimy. Narazie dobrze jest, tak jak jest. - wzięła kawałek arbuza do ust.

Nie wiedziały, że kilkadziesiąt metrów dalej, na łodzi, chłopcy rozmawiali o dokładnie tym samym.

- Więc podoba ci się Iris? - upewnił się John B.

- No, podoba. - odparł JJ, wpatrzony w wodę.

- Jasne, „podoba". - prychnął Pope. - Facet jest zakochany bez pamięci, nigdy nie widziałem, żeby tak ekscytował albo przejmował się dziewczyną.

Maybank przewrócił oczami, ale się uśmiechnął. Zdał sobie sprawę, że była to prawda - oczywiście, martwił się o Kiarę i tak dalej, ale widok zapłakanej lub zdruzgotanej Iris odrazu sprawiał, że bolała go klatka piersiowa i jedyne, co chciał zrobić, to ją pocieszyć. Gdy nie było jej obok, ciągle wracał do niej myślami.

- Lubię ją. - wzruszył ramionami. - Tak, jak nikogo jeszcze nigdy przedtem nie lubiłem.

- O czym rozmawiacie? - zza drzewa nagle wychyliła się Sarah, a za nią Kiara i Iris.

- Takie tam, wiecie, wędkowanie i przynęta. - JJ odwrócił wzrok, więc nie mógł zobaczyć, jak młodsza Cameron się uśmiecha.

- Śniadanie. - powiedziała blondynka, wskazując na przyniesione przez nie arbuzy. JJ wziął od niej owoc.

Gdy chłopacy zjedli, ruszyli w dalszą drogę.

- Nie chcę wracać do domu. - westchnęła Kiara. - Jedyne, co mnie tam czeka, to trumna.

- Ja też mam całkiem przewalone, w końcu zostawiłem samochód w Charleston. - dodał Pope.

- Mnie już nie interesuje opinia mojej rodziny. - Iris odgarnęła włosy. - Jak wrócę, to wcisnę im, że byłam na noc u Gwen, Daisy albo Josie. Po za tym, nie muszę się z niczego tłumaczyć Rose, a ojciec... nawet nie wiem, czy wrócił.

- Wiecie... - zaczął Maybank. - Skoro już wszyscy macie przejebane, co się stanie, jeżeli zjawicie się 12 godzin później?

- No nie wiem. - skrzywiła się Sarah. - Policja już nie monitoruje Pałacu, bo jesteśmy... cóż, niby martwi, ale czy to nie za duże ryzyko?

- Znasz moje motto życiowe? - spojrzał na nią blondyn. Iris się zaśmiała.

- „Wszystko, co dobre, głupio się zaczyna". - powiedziała z lekkim śmiechem. Powiedział jej to wieczoru, gdy uciekła z domu. Dobę przed ucieczką ich przyjaciół.

Don't Judge A Book By Its Cover ~ JJ MaybankWhere stories live. Discover now