Rozdział 2

38 9 9
                                    

— Mówiłeś wtedy serio? — zapytałem po chwili ciszy, w której oboje przypominaliśmy sobie też dzień. Dzień, po którym zaczęła się prosta pochyła w dół. Teraz na szczęście jedyne co po nim pozostało to rany na plecach, niechciane wspomnienia i, w moim wypadku, jeszcze więcej ran ciętych.

— Co?

— Że pocałowałeś chłopaka. — Zestresowałem się, a mój brat zaczął się śmiać.

— Jestem cholernym gejem Reg, więc tak, mówiłem całkowicie serio. — Zmierzwił mi włosy, co sprawiło, że poczułem się znów jak za dziecięcych lat. — Zaczynasz schnąć i ciepleć. — Zauważył.

Pewnie w innych okolicznościach poprawiłbym jego słownictwo, ale teraz coś innego zajęło mój umysł. Potrafiłem przesiadywać dłużej poza wodą i nigdy temperatura mojego ciała się nie zmieniała. Nigdy. Poczułem się lżejszy. Panika podeszła mi pod gardło gdy uświadomiłem sobie, że oddycham.

— Syriusz. Ja oddycham. Ja... ja nie wykazywałem żadnych oznak życia przedtem, moje ciało nie przeprowadzało czynności życiowych...

— Możesz mówić normalnie? — Moje określenia musiały przysporzyć mu trudności. No cóż, Syriusz molem książkowym raczej nigdy nie był.

— Oddycham. I serce mi bije. — Gdybym w tym momencie nie siedział, przewróciłbym się i umarł ze stra- Nie, wróć, ja już nie żyłem.

Szybko sprawdził mi puls (zaskoczyło mnie, że umiał to robić) i zaklął. Serce by mi kolejny raz stanęło gdyby mogło, kiedy uświadomiłem sobie, że mój pęcherz jest przepełniony. Oczywiście nie zapomniałem, że ludzkie ciało musi wykonywać pewne czynności, pobyt Jamesa pod wodą mi to uniemożliwił. Nawet łazienka w jego pięciogwiazdkowym hotelu na dnie morza nie miała normalnych ścian i chłopak za każdym razem musiał mnie prosić, bym się odwrócił, co (wyznam w tajemnicy, że niechętnie) za każdym razem robiłem. Znowu wróciłem myślami do chłopaka, który teraz leżał zimny. Może jego serce właśnie było badane przez ludzi z sekcji zwłok i nie należało już do mnie?

— Gdzie tu jest łazienka? Szybko. — Starszy posłał mi spojrzenie mówiące zwariowałeś albo to ja zwariowałem. Ponagliłem go znowu, a on zaprowadził mnie do jednych z wielu drzwi na korytarzu. Od razu po wyjściu usłyszałem:

— Może teraz mi wyjaśnisz co się dzieje? — Sam chciałbym wiedzieć.

— Nie wiem. Nagle poczułem, że żyję. To nigdy wcześniej się nie zdarzyło. — Zapadła cisza. Powróciłem myślami do pięknego ciała, którego mogę już nigdy nie zobaczyć. Już nigdy go nie zobaczę... Dopiero teraz do mnie to dotarło. Czasem tak jest, że po utracie kogoś bliskiego potrzebujemy czasu, by móc to przyswoić i zacząć płakać. Śmierć nigdy mnie nie przerażała, ale kiedy dotyczyła jego...

Rozkleiłem się. Świetnie. Poczułem jak brat mnie obejmuje.

— James? — zapytał, a ja pokiwałem głową, zanosząc się jeszcze większym płaczem. Kiedy wspominał o przyjacielu, w jego głosie można było usłyszeć niewyobrażalny ból. — Kim dla siebie byliście? Bo, szczerze, nawet nie wiedziałem, że się znaliście. Po tym jak za tobą pobiegł, trzymał buzię na kłódkę.

— Nikim. Byliśmy nikim. I dlatego tak bardzo boli.

— Kochałeś go? — Zrozumiał. Trzymaliśmy się na dystans i nienawidziliśmy tyle lat, a mu niepotrzebne były wyjaśnienia. Wiedział, po prostu wiedział o czym myślę i potrafił to wypowiedzieć na głos, kiedy ja nie dawałem rady.

— Wciąż go kocham.

— Trochę to dla mnie dziwne, żeby mój jeden brat był z drugim, ale... jeśli to was miało uszczęśliwić, to czemu... — Przerwałem mu.

The dead rarely cry ➳ JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz