27. Dar przekonywania

4.5K 125 17
                                    

28.09.2017 r.

Czy naprawdę życie może się tak szybko zmienić? Oczywiście wiem, że niektórzy tracą całą fortunę w jeden dzień, albo wygrywają na loterii – tak, wtedy zdecydowanie wszystko zmienia się w mgnieniu oka. Ale co z takimi zwykłymi ludźmi, jak ja? Niespełna miesiąc temu moim największym zmartwieniem było założenie do nowej szkoły ubrań Ruby i kompletny brak zrozumienia ze strony matki. Teraz martwię się o to, że znalazłam się w centrum zaintersowania. Dlaczego najpopularniejsi ludzie w tym mieście ze mną rozmawiają i czy niebawem mam zostać singielką, czy może nastolatką bez marzeń? Czy biednych ludzi stać na to, by mieć marzenia?

Jutro mija tydzień od wyzwania, a to oznacza tylko jedno – został mi dzień na podjęcie decyzji. Bycie niezdecydowanym, to jedna z najgorszych cech charakteru. Od tego tylko gorsze jest niedopuszczanie do siebie prawdy. Chociaż fakty bez przerwy przewijają się w podświadomości i milion głosów powtarza prawdę na każdy, możliwy sposób, i tak znajdą się osoby, które będą udawać, że nie słyszą. Ja jestem jedną z tych osób. Boję się konsekwencji wypowiedzenia prawdy na głos. Bo każda decyzja jest jak domino. Wystarczy jeden zły wybór, jedno złe postawienie płytki, a wszystko stanie w miejscu, albo runie.

– Okej, obiecałam się nie wtrącać, ale muszę zapytać, bo inaczej wybuchnę – wypaliła nagle Ruby w drodze do szkoły. – Wybierzesz blondi czy swoje marzenie? Bo dla mnie odpowiedź jest oczywista – stwierdziła pewnie, skupiając uwagę na drodze.

– Nie wiem, Ruby. Mam chaos w głowie. Dosłownie. Czuję się tak, jakby od tygodnia w moim mózgu panował huragan na skalę światową – odparłam zmęczona, opierając głowę o szybę.

– Nikt nie może podejmować decyzji za Ciebie, więc sama musisz zdecydować. Będę Cię wspierać bez względu na to, co postanowisz. Ale pamiętaj, że w innej szkole nie będziesz miała tak dużej możliwości rozwoju. Twoje poprzednie liceum ani razu nie wzięło udziału w zawodach stanowych, bo nie mieli funduszy. W Lowell dostajesz szansę na start zaledwie po miesiącu. Poza tym, na świecie są miliardy facetów – popatrzyła zaczepnie kątem oka.

Tak, coś w tym jest. Jednak nadal coś mnie blokowało od przyznania głośno racji.

Reszta drogi przebiegła w ciszy i spokoju. Ruby, zdając sobie sprawę, że nie usłyszy ode mnie żadnej odpowiedzi, nie naciskała. Odpuściła temat, nie mówiąc nic więcej. Zawsze wiedziała, kiedy odpuścić.

Idąc już we dwójkę szkolnym korytarzem, w pewnym momencie poczułam czyjąś dłoń, zawieszającą się na mojej szyi. Szybko odskoczyłam, a mój oddech przyśpieszył, podobnie jak bicie serca.

Czy kiedykolwiek uda mi się pozbyć strachu przed niespodziewaną obecnością?

Nie chcąc popadać w kolejne paranoje, zamknęłam oczy, wzięłam dwa głębokie oddechy i odwróciłam głowę w stronę osoby uwieszającej się do niedawna na mojej szyi.

– Bestie, wyluzuj – roześmiał się nieco Elliot, pozostawiając na swojej twarzy delikatny uśmiech. – Przecież nie chcę Cię zabić. Chciałem się tylko przywitać.

– Matko – odetchnęłam z ulgą. – Ale mnie wystraszyłeś.

– Moja uroda tak Cię przeraziła? – Zażartował, po tym znowu objął mnie swoim ramieniem. – Cześć, Torres – zwrócił się tym razem do brunetki, nieco wychylając się w jej kierunku.

– Siema, Wood, dawno się nie widzieliśmy – odpowiedziała.

– To wy się znacie!? – Zdziwiona uniosłam brwi.

– Jasne. Nasze mamy znały się jeszcze w Barcelonie – wyjaśnił chłopak.

– Dlatego nasze rodziny spędzają razem Festa Junina – dodała Ruby.

TIME of liesWhere stories live. Discover now