Rozdział 9

712 7 3
                                    

Gdy usłyszałam to nazwisko zamarłam.

Arthur?

Przecież. . . przecież on nie żyje.

Ja go zabiłam.

Ja!

Jakim cudem. . .

Spojrzałam na blondynkę.

- Wiadomo, w którym domu jest? - spytałam drżącym głosem.

- W Slytherinie - odparła. - O, patrzcie! Właśnie wchodzi!

Odwróciłam głowę i ujrzałam wysokiego blondyna. Wysoka postura, wyrobione mięśnie. Jasne, blond włosy roztrzepane na głowie. Niebieskie oczy. Wyprzystojniał. W sumie nie widziałam go od 3 lat. W końcu "nie żył".

Wstałam o szybko do niego podeszłam.

Chłopak gdy mnie zobaczył zamarł.

- Witaj Arthur - rzekłam oschle. - Szmat czasu, nie uważasz?

- Eliza? - spytał patrząc na mnie jakby ujrzał ducha. - Co ty tu robisz?

- Co ja tu robię? Mogłabym to pytanie zadać tobie. Powiedzieli mi, że nie żyjesz.

Poczułam na nadgarstku uścisk. Obejrzałam się przez ramię i ujrzałam mojego brata. Wpatrywał się w blondyna przy mnie.

- Arthur? - powiedział. - Ty żyjesz?

- No na to wygląda - zaśmiał się. 

Wpadłam w szał. Automatycznie wyrwałam rękę z uścisku mojego brata i rzuciłam się na Blacka. Chwyciłam go za koszulkę i przyszpiliłam do ściany.

- Jak możesz się śmiać?! - wrzasnęłam. Wokół nas zebrało się sporo osób, ale się tym nie przejęłam. - Przez całe trzy lata mówiłam sobie, że cię zabiłam. Wiesz co ja o sobie myślałam? Wiesz w jakim stanie byłam? Nie dość, że przez ciebie prawie przedawkowałam, to chciałam się zabić. Wiesz jak ja się czułam?!

- Eliza uspokój się - głos Malfoya dobiegał jak zza mgły. Nie przejęłam się nim. Chciałam wszystko wygarnąć mojemu byłem przyjacielowi.

POV Mattheo

Szedłem korytarzem podążając do Pokoju Wspólnego, a gdy wszedłem ujrzałem spore zamieszanie. Zobaczyłem jak Eliza przypiera do ściany jakiegoś blondyna i jest wściekła. Malfoy i Nott próbowali ją chyba uspokoić, ale nie za bardzo im to wychodziło.

Podszedłem do Parkison i Berkshire'a.

- Co się stało? - spytałem ich. - Kto to jest?

- Jakiś Arthur - odparł mi brunet.

Zamarłem.

Czyżby to był ten Arthur? Ten, który podobno nie żyje od trzech lat? 

Kurwa, nowy Chrystus.

Zmartwychwstał.

Szybko do nich podszedłem.

Nie miałem możliwości widzieć wkurwionej Nott. Nie chciałbym być na miejscu tego blondyna. 

To co czuję do niej jest skomplikowane. Nie zakochałem się. Nie ma nawet o tym mowy. Ale. . . ciągnie mnie do niej. Wiem, że mówiąc, że jest moją dziewczyną sporo namieszałem, ale nie mogłem patrzeć jak inni się na nią gapili. Dosłownie pożerali ją wzrokiem, a ja. . . ja byłem. . . zazdrosny. O nią. O Elizabeth Nott.

Stanąłem za Nott i spojrzałem bezlitośnie na chłopaka, przypieranego przez brunetkę. Chciałem go zabić. Kurwa, byłem tego bliski. Za to co zrobił tej dziewczynie. Za to, że tyle wycierpiała.

- Przez całe trzy lata mówiłam sobie, że cię zabiłam. Wiesz co ja o sobie myślałam? Wiesz w jakim stanie byłam? Nie dość, że przez ciebie prawie przedawkowałam, to chciałam się zabić. Wiesz jak ja się czułam?! - wrzasnęła, a ja gwałtownie na nią spojrzałem.

Ona. . . prawie przedawkowała narkotyki? Chciała się zabić? 

Przełknąłem ślinę.

- Eliza, uspokój się - odezwał się Malfoy i spojrzał na mnie błagalnie. 

Domyśliłem się, że chcą bym uspokoił Nott. Ale ja chciałem patrzeć, jak Nott robi temu blondynowi krzywdę. Jak sprawia mu ból.

Byłem dobry z legilimencji. Widziałem w umyśle Elizy chwile spędzone z Arthurem. Widziałem ją roześmianą. Widziałem jak stoi nad jego nieruchomym ciałem. Czułem jej przerażenie. Chciała sprawić mu ból. Chciała zrobić mu krzywdę. 

Jednak nie mogłem pozwolić by Nott stała się na prawdę morderczynią.

Odetchnąłem i się odezwałem.

- Nott, uspokój się. Wiem, że chcesz mu zrobić wszystko co najgorsze i cię rozumiem, ale uspokój się.

Widziałem jak spina swoje ciało.

Jak zwykle. Ciągle ta sama reakcja. Jakbym na nią jakoś działał, co pewnie było faktem. 

Zacisnęła dłoń jeszcze bardziej na koszulce chłopaka, spuściła głowę. Śledziłem wzrokiem każdy jej ruch. 

Podziwiałem jej ciało. 

Była tak cholernie idealna. Piękna.

Po chwili zobaczyłem jak puszcza blondyna i odchodzi od niego o parę kroków. 

Odetchnąłem z ulgą. Nie mogłem pozwolić by go zabiła. W życiu zabije jeszcze dużo ludzi. Ale nie teraz. Nie teraz gdy się okazało, że Arthur jednak żyje.

Odwróciła się do mnie i spojrzała na mnie. Widziałem jej zaszklone oczy, w których widziałem złość. Nic tylko wściekłość. Ale nie na mnie, tylko na tego śmiecia za nią. 

Wiedziałem, że musze teraz pilnować Elizy jeszcze bardziej.

POV Elizabeth

Odsunęłam się od Arthura. Zrobiłam to. Poprosił mnie o to Mattheo i zrobiłam to. Miał rację. Chciałam mu wyrządzić krzywdę. Sprawić by cierpiał. Tak jak cierpiałam ja. Chciałam by podzielił mój ból. 

W głowie miałam obrazy naszych wspólnych chwil. To jak się cieszyliśmy, śmialiśmy się, płakaliśmy. Wspominałam czasy gdy byłam zwykłym wrakiem człowieka. Jak byłam zwykłym ćpunem. Jak stałam nad jego ciałem. 

Chciałam by płakał. By błagał mnie o litość. By błagał mnie o życie. 

Spojrzałam na bruneta. Lustrował wzrokiem całe moje ciało. Aż w końcu zatrzymał się na mojej twarzy. Wpatrywał się w moje oczy, które szalały z emocji, ale jego. . . jak zwykle nie wyrażały nic. Absolutnie nic.

Rozejrzałam się po osobach zgromadzonych w salonie. W tedy Mattheo wypowiedział zaklęcie, którego tak potrzebowałam.

- Obliviate - wiedziałam, że wszyscy oprócz moich przyjaciół i Arthura zapomną o tym, co się wydarzyło. I byłam mu wdzięczna. 

Byłam mu wdzięczna, jak nigdy nikomu. 

Spojrzałam na niego, a ten się uśmiechnął delikatnie. 

Pansy miała rację.

To coś więcej niż zwykłe zauroczenie.

***

Jest i trzeci rozdział w jeden dzień. Jestem w szoku. Zrobiłam coś czego nie zrobiłam nigdy. Ale naszła mnie ochota na pisanie, więc piszę. Inspiracje dają mi różne historie o Mattheo, Enzo, Blaise, Draco, Tomie i Regulusie na tiktoku. Dużo ich się naoglądałam i jakoś mnie naszła ochota na pisanie. 

Tak więc jest rozdział numer 9.

Mam nadzieję, że przypadł wam do gustu.

Kocham i do następnego 

N

Syn Voldemorta |Mattheo Riddle|Where stories live. Discover now