4

6 0 0
                                    

– Na pewno mam z wami nie jechać? Może jednak odwołam spotkanie... – od samego rana w domu panował niemały harmider związany z moim wyjazdem, jednak ja wciąż pozostawałam spokojna.

Mama krzątała się w tę i z powrotem, powtarzając jaką to złą matką jest przez to, że wypadło jej spotkanie biznesowe i nie może odwieźć mnie razem z tatą.

– Mamo...Spokojnie. Nie musisz odwoływać tego spotkania, damy sobie radę.

– Ale powinnam tam z tobą być. Co jeśli...

– Sandro. – odchrząknął tata. – Aurora jest dużą dziewczynką, a ja jestem dużym chłopcem. Szansa na to, że coś pójdzie nie tak jest równa zeru.

– To może ja faktycznie odwołam to spotkanie. – jęknęła zrezygnowana, zerkając na zegarek na jej nadgarstku. – Cholera, już nie zdążę, a Pan Becker na pewno już jest w drodze.

– Mamo...

Kobieta wzięła ostatni łyk espresso, które piję każdego ranka, po czym wyprostowana stanęła przede mną i położyła obie ręce na moich ramionach.

Przyjrzałam jej się dokładnie, nie mogąc wyjść z podziwu, jak piękną jest kobietą. Długie proste brązowe włosy, które od lat farbuje, niebieskie oczy i pełne usta pomalowane czerwoną szminką. Ubrana w elegancką czerwoną sukienkę i czarne baletki. Całą stylizację dopełnia złota biżuteria oraz laska, która ułatwia jej poruszanie się, kiedy musi spędzić na nogach kilka godzin. Za pewne, gdyby nie kontuzja jako obuwie wybrałaby szpilki i zapewne też, gdyby nie kontuzja, nie byłaby architektem wnętrz, a primabaleriną.

– Roro. – zwróciła się do mnie zdrobnieniem, którego bardzo dawno nie słyszałam z jej ust. – Muszę już iść, jednak nie wyjdę stąd dopóki nie powiem ci, że jestem z ciebie ogromnie dumna,    córeczko. – jej błękitne oczy spotkały się z moimi. – Pamiętaj jednak, że co by się nie działo, zawsze, możesz na nas liczyć. I nieważne, że z tym skubańcem masz o wiele lepszy kontakt niż ze mną. – mówiąc to, przeniosła na chwilę wzrok na tatę. – Kiedy tylko poczujesz, że coś cię trapi, zadzwoń i powiedz o tym. Jeśli będziesz chciała na chwilę wrócić do domu, nie ma problemu, powiesz słowo, a w jeszcze w tym samym dniu po ciebie przyjedziemy. – złożyła czuły pocałunek na moim czole. – Colera. – mruknęła po włosku. – Idę, bo zaraz się rozkleję i faktycznie się spóźnię.

Kiedy to powiedziała, zabrała z wyspy kuchennej swoją torebkę i chwilę później zniknęła za drzwiami. Po jej wyjściu wraz tatą dokończyliśmy śniadanie, a on dopił swoją drugą kawę.

Dzienna rutyna Stefano była dość typowa, jednak co by się w niej nie zmieniło, zawsze, musiał wypić przynajmniej cztery kawy, ponieważ inaczej uważał dany dzień za stracony. W porównaniu do Alessandry, bardzo rzadko sięgał po espresso, bo wybierał je tylko wtedy, gdy miał gorszą noc lub gdy musiał przeprowadzić z kimś poważną rozmowę. Perforował raczej cappuccino, ewentualnie latte, do którego miłość podzielam.

– Chyba czas się zbierać. – oznajmił, na co przytaknęłam skinięciem głowy. Odłożyłam brudne naczynia do zmywarki i już miałam chwytać za plecak, jednak między jadalnią a salonem przemknęła mi pewna biała kulka, z którą jeszcze się nie pożegnałam.

– O nie, tak nie będzie. – ruszyłam za nią. – Myślałaś, że pozbędziesz się mnie tak łatwo? – podniosłam Brittany i pocałowałam jej głowę, na co cicho miauknęła. – Opiekuj się rodzinką i na litość, przestań targać firanki gdy będzie ci się nudzić pod ich nieobecność.

– Jeśli cię posłucha, dam ci co zechcesz.

– W takim razie, już szykuję listę życzeń. – wystawiłam w jego stronę język.

BallerinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz