Perspektywa Willa
Po nieco ponad godzinie spowrotem byliśmy już w naszym domu. Cóż, przed nami jest dość ciężka rozmowa. Od razu weszliśmy do salonu, gdzie zastaliśmy bliźniaków, którzy w coś grali, oraz Hailie, która im się przyglądała.
- Wyłączcie to na razie. - powiedziałem, wchodząc do tego pomieszczenia. - Musimy porozmawiać.
Chłopcy posłusznie wykonali moje polecenie, a spojrzenie całej trójki skupiło się na mnie i na Dylanie.
- O czym niby? - zapytał Shane.
- No właśnie. - przytaknął mu jego bliźniak. - Ktoś znowu umarł czy co?
- Nie no, ale jeśli to jest kolejny pogrzeb, to ja jebie...
- Ej, coś się stało? - spytała Hailie.
- Powiedzmy, że tak. - odparłem, po czym spojrzałem się na Dylana, który tylko lekko wzruszył ramionami.
- No więc o co chodzi, co? - odezwał się Tony.
Westchnąłem.
- Vince chyba zaginął.
Spojrzeli się na mnie z zdziwieniem i przez dłuższy czas nikt się nie odezwał.
- Co? - szepnęła Hailie, przy okazji przerywając tę ciszę.
- Czekaj, jak to "chyba"? - Shane mówiąc to, zmarszczył brwi.
- W jakimś lesie na zadupiu znaleźliśmy auto, w którym były rzeczy należące do niego. - wytłumaczył im Dylan. - Nie wiemy nic więcej. Jasny chuj wie, co się tam dokładnie stało.
- Nie no świetnie! - burknął Tony.
- I co teraz? - zapytała Hailie
- Póki co nasi ludzie go szukają po tamtej okolicy. - rzekłem.
Potem jeszcze trochę rozmawialiśmy o tym, po czym kazałem im się w końcu położyć spać. Dylan tak czy siak nie zrobił tego, bo chciał mi pomagać i czekać na jakieś informacje. Dopiero gdzieś po północy zostaliśmy poinformowani, że nigdzie go tam nie mogą znaleźć. To jest po prostu jakaś tragedia.
***
Minęło już dziesięć dni, a my nadal nic nie wiemy na temat tego, co się mogło stać z Vincentem. Nie mieliśmy żadnych konkretnych poszlak czy też nawet jakichś propozycji okupu. Dosłownie nic. Cały czas się o niego martwiłem, ponieważ to wszystko naprawdę wyglądało nieciekawie. Coraz bardziej zacząłem żałować tego, że tutaj z nim nie zostałem. Możliwe, że by do tego nie doszło.
Byłem w swoim pokoju. Było już dość późne południe. Zastanawiałem się nad tym, co ja w ogóle mam zrobić. W mojej głowie była totalna pustka. W pewnym momencie mój telefon zawibrował. Zauważyłem, że przyszła do mnie jakaś wiadomość. Pochodziła ona z numeru nieznanego, a w jej treści były tylko jakieś współrzędne. Natychmiast pobiegłem do Dylana, który przebywał w swoim pokoju i leżał na łóżku.
- Czego znowu? - burknął.
- Zobacz! - podszedłem do niego i pokazałem mu tą wiadomość, a on zaczął się jej przyglądać.
- Myślisz, że to faktycznie może być coś przydatnego?
- Nie wiem, ale musimy to sprawdzić.
- Jasne, zaraz tam pojedziemy.
Dylan zerwał się z łóżka, po czym szybkim krokiem udaliśmy się do garażu. Po nieco ponad półtorej godzinie byliśmy w tym miejscu. Wyszliśmy z samochodu, po czym zaczęliśmy się rozglądać wokół.
أنت تقرأ
Z Innej Perspektywy | Vincent Monet
أدب الهواةZawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby się wydawać całkiem spokojne, lecz to tylko pozór. W ten piękny dzień doszło do dość tragicznego wyp...