Rozdział 8

89 24 4
                                    

Ivy.

Przez prawie całą noc nie mogłam zasnąć. Fala nagłych myśli które obejmowały tylko temat Weston. Tej pierdolonej czerwonowłosej dziewczynie, z brązowymi oczami z gwiazdką. I jej zapach. Nienawidziłam tej dziewczyny ponad wszystko naprawdę. Ale pachniała dosłownie kurwa wiśniami. Nie zasnęłam do szóstej rano, dopiero przed ósma udało mi się przymknąć oczy. Wstałam i poszłam w stronę łazienki. Stanęłam przed lustrem. Miałam lekko rozmazany makijaż, a mówiąc makijaż mam na myśli tusz do rzęs i bardziej widoczne cienie pod oczami. Wyciągnęłam z szafki płyn micelarny którego nalałam trochę na wacik i przetarłam oczy. Wróciłam do pokoju, zaścieliłam jako tako łóżko, mimo ze i tak w całym pokoju panuje bałagan. Jak to mówią „pomieszczenie w którym przebywasz praktycznie 24/7 jest odzwierciedleniem tego co masz w głowie, jeśli to prawda, w moim przypadku sprawdza się. Wyszłam z pokoju, zeszłam na parter i skierowałam się w stronę kuchni.

- Dzień dobry, Ivy! -powiedziała radośnie.
- Dzień dobry. -powiedziałam lekko się uśmiechając.

Laure Moon była uroczą staruszka. 74-latka o pod wpływem farbowania brązowych włosach, to po niej mam szare oczy. Była ubrana w elegancką długa spódnice i bluzkę zdobioną w kwiaty, a na to założony miała fartuszek.

- Zrobić ci śniadanie? -zapytała przyjaźnie.

Pokiwałam głową. Babcia po chwili postawiła przede mną talerz z tostami.

- Jak ci się spało? -uśmiechnęła się promiennie.

W myślach cofnęłam się do wczorajszej nocy. Wyścigu, pewniej czerwonowłosej dziewczyny, ciemnoczerwonych włosach, brązowych oczach z przeklętą gwiazdą i powrotu do domu gdzie zobaczyłam czarną Yamahe.

- Całkiem dobrze. -skłamałam, po przecież Laure nie wiedziała o wyścigach.

Jej uśmiech tylko się poszerzył. Przystąpiłam do jedzenia.

***

Gdy wróciłam do pokoju, musiałam posprzątać w pokoju tak, żeby chociaż na pierwszy rzut oka było w porządku, chociaż ten kto zna mnie chodź trochę dobrze wie ze i tak jutro będzie tak samo jak przed ogarnięciem. Niestety. Korzystając z nieobecności babci usiadłam na łóżku i z stojaka zdjęłam gitarę. Od paru lat grałam na gitarze elektrycznej. Nawet kilka lat temu w wakacje z poznanymi tam osobami założyliśmy zespół, chociaż i tak wszyscy wiedzieliśmy ze nie utrzymamy kontaktu po wakacjach. Na gitarze doskonaliłam akordy do piosenki Flawless od The Neighbourhood. Trochę wcześniej zanim założyliśmy nasz „zespół" zafascynował mnie ten zespół i muzyka. I chodź miałam zaledwie 12 lat bardzo dobrze rozumiałam teksty ich piosenek. Gitary nie podłączałam do wzmacniacza. Uznałam że nie potrzebuje żeby piosenka była przesadnie głośna tym bardziej ze byłam w domu.

***

Po dłuższym czasie odłożyłam gitarę i w momencie gdy Iris wskoczyła mi na kolana usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Delikatne odsunęłam kota i sięgnęłam po telefon leżący na szafce.

Lizzy: Wychodzimy gdzieś?

Lekki uśmiech wkradł mi się na usta.

Ivy: Trasa czy po prostu?

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Lizzy: Raczej po prostu.

Nawet nie zdążyłam odpisać po zaraz na ekranie pojawiła się kolejna wiadomość.

Lizzy: Bądź za około 30 minut na Dark Side przy garażu Millera.

Zostałam wiadomość na wyświetlonym jednak bez odpowiedzi. Jeszcze chwile pogłaskała Iris. Była to szara kotka z białym brzuszkiem i białymi łapkami i żeby tego było mało miała śliczne niebieskie oczy. Była bardzo urocza.
Po chwili spędzonej na głaskaniu się z Iris, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej granatowy top, czarne luźne spodenki i tego samego koloru trampki. Do tego kilka pierścionków i kolczyki. Weszłam do łazienki i tam się przebrałam. Popsikałam się waniliowymi perfumami a na usta nałożyłam o tym samych zapachu również błyszczyk. Pomalowałam rzęsy i zabierając ze sobą telefon wyszłam.

Ivy: Wychodzę z Lizzy i Ashem. Klucze tam gdzie zawsze, buziaki.

Wysłałam jeszcze wiadomość do babci żeby się nie martwiła. Chociaż nie wiedziałam dokładnie czy będzie tam tez Ash to tak właśnie przypuszczałam.

***

Po około 15 minut byłam już na miejscu, pomyślałam ze przejdę się na pieszo. Oczywiście mogłam pojechać motocyklem ale wolałam się po prostu przejść. Czekając pod garażem Millera na przyjaciół usłyszałam dziwne szmery.

- O jaka miła niespodzianka. -usłyszałam bardzo dobrze znamy mi głos.

Nie słyszałam odpowiedzi zwrotnej.

- Oj, nie bądź taka. -znowu się odezwał.

Z kim rozmawiał Ray?
I to pytanie skusiło mnie żeby wyjrzeć zza magazynu i przyjrzeć się gadającym osobą.

- Odczep się. -powiedział drugi głos. I chodź nie znałam go długo z łatwością moglam go przypasować do tylko jednej osoby. Weston.
- Co tak nie miło skarbie. -podszedł bliżej niej.

Co jest kurwa? Skarbie? O co ty chodziło?

- Odwal się. -odezwała się tym razem patrząc na Millera.

Ray nic nie odpowiedział tylko podszedł jeszcze bliżej. Odgarnął włosy z jej ramienia i przyłożył usta do jej ucha.

- Jestem z ciebie dumny Bello. -mówiąc to, ściszył głos ale nie na tyle bym go nie słyszała.
- Nie dotykaj mnie. -niemal wysyczała.
- Co z tobą Weston? -zapytał nie przestając wargami muskać jej ucha.

Nawet nie zdążyłam mrugnąć a Miller został popychany z całej siły na ścianę innego garażu.

- Powiedziałam kurwa nie dotykaj mnie! -podniosła głos. - Czego to chuja nie zrozumiałeś Miller? -zapytała. Jej oczy pociemniały tak bardzo że gwiazda zanikała. Ręka Weston zacisnęła się na jego gardle.
- Zadziorna jesteś, lubię takie. -powiedział Ray. Nie znałam go od tej strony.

Ale to zdanie wystarczyło. Weston kopnęła kolanem prosto w krocze szatyna.

- No dalej, Miller. -Co jeszcze powiesz? -zapytała z kapiącym uśmieszkiem.

Popatrzyłam na Raya. Kulił się z bólu.
Jeszcze mocniej zacisnęła rękę na jego szyi.

- No właśnie, tak myślałam. -prychnęła.

Twarz Millera robiła się fioletowa, jeszcze chwila aby go zabiła. Ray szarpał się jednak bezskutecznie. Musiałam reagować.

- Weston! -krzyknęłam. - Zabijesz go! -podbiegłam do nich ale czerwonowłosa nic sobie z tego nie zrobiła. Próbowałam ją od niego odciągnąć ale tylko jeszcze bardziej wzmocniła uścisk chociaż nie wiem czy było to w ogóle jeszcze możliwe.

Odepchnęła ją. Dopiero wtedy się otrząsnęła. Patrzyła na mnie pustym wzrokiem.

- Jeszcze kurwa raz mnie dotkniesz to przysięgam że nie skoczysz żywy. -znowu go kopnęła ale tym razem w brzuch. Miller jęknął. Weston odeszła jakby nigdy nic.

Co to miało być?

————————————————
Trochę dłuższy rozdział. Jak wam się podoba?? Udało mi się go dzisiaj dokończyć (jest 5:50 kiedy to pisze ale myśle ze wstawię ten rozdział dopiero gdzieś około 10/11. Mam nadzieje ze się podoba<3

Do następnego! Dżon.

Ig: @urfavdzon
Tt: @.romanticvampire, @.starvalentinee & @xtwilightgirl

P. S
byłabym wdzięczna za gwiazdki pomoże mi to w promowaniu książki<3

Lost ControlWhere stories live. Discover now