5

2 1 0
                                    

- A więc - mówiła psioniczka - gdy wyszliśmy na powierzchnię, to wrażenie się spotęgowało. Jako psioniczka jestem wrażliwsza na działania umysłowe. Maszerując po poznaczonej znakami powierzchni czułam się jakbym przedzierała się przez czyjś dom. Coś w stylu jazdy czołgiem przez wioskę bez zwracania uwagi na to czy poruszam się po drodze, czy zgniatam komuś mieszkanie.

Wszyscy trwali w milczeniu, wsłuchując się w opowieść.

- Na Ziemi rzeczywistość psioniczna to punkty – kontynuowała. – Jeden obiekt, jeden człowiek. Większy lub mniejszy – zależnie od jego siły woli i doświadczenia, czulszy na otoczenie umysłowe oraz bardziej niebezpieczny – stosunkowo do odbytego szkolenia i przebiegu życia. Nie zmienia to istoty sprawy – to punkty zawieszone w próżni. Na tej planecie istnieje jakby drugi świat – w warstwie umysłowej. Każdy centymetr kwadratowy powierzchni ma odzwierciedlenie TAM.

- Bardzo ciekawe, lecz jak to się ma do mojej drużyny? – spytał lekko znudzony kapitan.

- Dochodzę do tego. Wracając do opowieści, doszliśmy do obozowiska rozbitków. I wtedy rozkręciło się na maksa. Już wcześniej słyszałam głosy, lecz teraz ujrzałam istoty. Poruszały się one wszędzie wokół, skakały między pozycjami na planecie, a kilkanaście z nich przebywało wewnątrz dawnej załogi Tulipana. Ich tam nie było. Tak jak czułam obecność was, moich kompanów ze statku, ludzi, to ofiar wypadku tam nie było. W ich umysłach przebywały inne istoty. Najpotężniejsza z nich zawładnęła Skymindem. Słyszałam jej głos, ale inny niż fala radiowa, za pomocą której kombinezony przesyłały dźwięk.

Cała trójka w zadumie pokiwała głowami, zgadzając się ze słowami kobiety. Tylko Lihavoitu siedział nieruchomo niczym głaz, których pełno było wokół.

- Nasi przyjaciele zostali zaatakowani. Duchy, obcy – nie wiem, czym są dokładnie – próbowali zdobyć kolejne platformy.

- I im się udało – wtrącił Alus.

- Tak, ale nie wszystkie. Nas nie zniewolili.

- Dlaczego? – zapytał kapitan.

- Nie umiem tego stwierdzić. Mam swoją teorię, ale wiem na pewno, że walczyli, lecz zostali wykasowani.

- Wykasowani?

- Tak – tłumaczyła. – Żeby zrobić miejsce dla siebie, byty z Fałdowca pozbyły się poprzednich posiadaczy ciał.

- Nie do końca. – Wszyscy spojrzeli zdziwieni w stronę komandora, który jak dotąd się nie odzywał. – Oni tam są. Głęboko schowani, pozbawieni większości wspomnień. Rzec by można że ... zapakowani.

- Skąd ty to wiesz? – zdziwił się Eta.

- Część ich wiedzy przyjęli... Obcy – kontynuował nie zważając na pilota. – W razie potrzeby sięgają do... pudełka.

- Podporucznik Alus o coś się ciebie zapytał, komandorze – ostro przerwał mu Todistejta. – Żądam udzielenia odpowiedzi.

Zapadła cisza, podczas której wszyscy wpatrywali się w Jonathanie. Niespodziewanie Tuula wstała i powiedziała:

- To może ja spróbuję cię przekonać. – Szybkim ruchem podniosła jego karabin leżący obok i przystawiła mu go do głowy. Wszyscy poderwali się zaskoczeni.

- Mów wszystko – nakazała. – Od początku. Kim jesteś?

Spojrzał się na nią wieloznacznym wzrokiem, po czym zaczął mówić:

- Jestem... jesteśmy Legionem – przedstawił się. – Tak, to chyba będzie najwłaściwsza nazwa.

- To ty nie jesteś komandorem Lihavoitu? – drżącym głosem zapytał Eta.

Misja: TulipanWhere stories live. Discover now