Rozdział 13

12 4 2
                                    

Kolejne tygodnie mijały bardzo podobnie. Seyoon wychodził z uczelni zmęczony i marzący tylko powrocie do domu i odpoczynku. Czasem spotykał się z przyjaciółmi, nie chcąc znów im odmawiać, a przy tym zmuszał się do uśmiechu i ukrywania swojego złego samopoczucia. Jedynymi momentami, kiedy naprawdę czuł, jak jego baterie się ładują, były wieczorne rozmowy z Lucasem. Od jakiegoś czasu jeszcze bardziej się do siebie zbliżyli i Seyoon postrzegał go obecnie jako najbliższego mu przyjaciela. Był zdania, że mimo wszystko, to ważne, by mieć w życiu choć jedną taką osobę.

Nadszedł jednak ten dzień. Nie spodziewał się oczywiście wychodząc z domu, że będzie on jakkolwiek inny od poprzednich. Nastawiał się już na kolejny dzień pełen skupienia i wyczerpania. Nie chciał pokazywać znajomym jak bardzo męczy go ta codzienna rutyna, więc zawsze nakładał na siebie maskę Seyoona sprzed kilku miesięcy. W końcu takiego go polubili i w ten sposób znalazł całe grono znajomych. Wszyscy na roku znali go jako tego wesołego i towarzyskiego, nie chciał psuć sobie tej opinii. Po skończeniu zajęć natomiast mógł odetchnąć głęboko i zdjąć z twarzy sztuczny uśmiech.

Pogoda była nadzwyczaj ładna. Choć wciąż temperatury trzymały się blisko zera i tylko na krótkie momenty zbliżały się do dziesięciu stopni, tego dnia słońce świecące wysoko na niebie sprawiało wrażenie, jakby nadchodziła już wiosna. Seyoon nie mógł się oprzeć, by nie uśmiechnąć się na ten widok. Może jego zły humor spowodowany był tak naprawdę pogodą? Może zwyczajnie potrzebował ciepła, słońca. Niektórzy tak mieli. Zważając więc na te sprzyjające warunki, wybrał dziś drogę pieszo. Zapewne zajmie mu to masę czasu, ale lubił cieszyć się ładną pogodą.

Dawno już nie miał chwili na wyciszenie, właśnie takiej jak ta. Spokojnym krokiem zmierzał przez ulice miasta w stronę mieszkania, wcale się nie spiesząc. Do zmierzchu zostało co prawda już niewiele czasu, ale nie przeszkadzało mu to. I tak zdążył już zaobserwować wydłużające się dni, a to zawsze zwiastowało nadchodzącą wiosnę. Na pewno będzie miał więcej energii, gdy słońce będzie na niebie trochę dłużej, a to wpłynie zapewne na jego chęci do nauki. Był raczej osobą, która czuła się znacznie lepiej za sprawą jedynie lekkiej zmiany pogody. Wystarczył mu tak naprawdę właśnie taki dzień, z wiosenną temperaturą i czystym niemalże niebem.

Powracając wzrokiem na drogę przed sobą, niemalże przystanął w lekkim zaskoczeniu, zastanawiając się, czy to aby nie jego wyobraźnia znów płata mu figle. Ostatnio miewał wiele momentów, kiedy mylił przeróżne osoby z profesorem Sakawą. Zastanawiało go, czy powodem jest brak kontaktu z mężczyzną i chęć porozmawiania na luźne tematy. Mimo wszystko codzienne pogawędki stały się jego rutyną, której mu brakowało.

Mężczyzna zdawał się również go rozpoznać. Uśmiechnął się delikatnie i przystanął, czekając, aż Seyoon zbliży się na tyle, by się przywitać. Można było dostrzec pewną zmianę w jego wyglądzie. Jego skóra wciąż była nienaturalnie wręcz blada, ale jego spojrzenie nie było już aż tak przepełnione zmęczeniem i znudzeniem.

- Autobus ci uciekł? - zapytał zapewne nie spodziewając się zastać studenta w tej okolicy.

- Nie. Uznałem, że pogoda jest na tyle przyjemna, że się przejdę.

- Masz rację, jest dziś wyjątkowo ładnie. Prawie, jakby była wiosna. - oboje spojrzeli na powoli zachodzące słońce, oblewające całą okolicę odcieniami pomarańczy i czerwieni.

Nastała dziwna, dość niezręczna cisza, podczas której Seyoon zastanawiał się, czy powinien pytać o powrót profesora na uczelnię. Nie ukrywał, że bardzo go to interesowało, ale też nie chciał sprawiać wrażenia, jakby traktował mężczyznę na równi ze swoimi przyjaciółmi.

- Wygląda Pan na wypoczętego. Czuje się Pan już lepiej? - zapytał okrężną drogą, co jednak starszy wyłapał, śmiejąc się cicho pod nosem.

- Można to tak nazwać. Jeśli pytasz o mój powrót na uczelnię, to w przyszłym tygodniu miałem planowane pierwsze zajęcia.

- Naprawdę? Bardzo się cieszę. Nie ukrywam, że bardzo lubię Pana przedmiot.

- Również się cieszę. Brakowało mi twojego gadania. - prychnął, a Seyoon był niemal pewien, że jego policzki zapiekły pod wpływem pewnego ciepła. Co to było za uczucie? - Nie chciałbym zabrzmieć chamsko, ale jeśli nie czujesz potrzeby rozmowy, lepiej, żebyś już szedł. Niedługo się ściemni.

- A jeśli chciałym jednak porozmawiać? - zatrzymał mężczyznę, nim ten zdążył skierować się w jedną z bocznych dróg. Pan Sakawa spojrzał na niego z dziwną niepewnością. Seyoon nie wiedział, jak inaczej opisać to spojrzenie.

Mężczyzna westchnął cicho, wyglądało na to, że nad czymś się zastanawia. Przez krótki moment Seyoon chciał cofnąć swoje słowa i życzyć profesorowi miłego weekendu, ale ten przybrał na twarz znów pogodny wyraz. W świetle zachodzącego słońca jego skóra przybierała znacznie ciepleszych barw.

- Wpadasz na herbatę?

Ta propozycja nieco zbiła go z tropu, ale chyba tego właśnie oczekiwał. Chciał porozmawiać z profesorem, dowiedzieć się czegoś więcej o jego nieobecności, jeśli mężczyzna będzie chciał się z nim podzielić tą informacją. Sam też miał mu wiele do powiedzenia, w końcu nie było go na uczelni od ponad miesiąca i przez ten czas wiele rzeczy się wydarzyło. Czuł dziwną potrzebę, by zwierzyć się mężczyźnie z dziwnego uczucia pustki. Na ten moment jednak bał się jak ten zaraguje. Już zdążył zauważyć, że jest wobec niego ostrożny, pomimo powstałej między nimi relacji, która nieco różniła się od tej z innymii studentami. Seyoona wszędzie było pełno i poprzez rozmowę nawet jego był w stanie przekonać do swojej osoby.

Bez słowa ruszył niepewnym krokiem za panem Sakawą, zaczynając się trochę stresować. Napisał krótką wiadomość do Lucasa, by poinformować go o raczej późnym powrocie, ale tym razem nie pisał powodu. Czuł, że chłopak mógłby źle zrozumieć. Chciał jedynie porozmawiać z profesorem, którego darzył wyjątkową sympatią i bardzo odczuł jego nieobecność na uczelni.

Mieszkanie pana Sakawy znajdowało się na jednym z osiedli, Seyoon dokładnie obserwował ich drogę. Szli przez alejki do klatki z numerem 25, gdzie następnie weszli do holu, kierując się do windy. W ciszy czekali aż drzwi zamkną się i winda zabierze ich na wybrane przez pana Sakawę czwarte piętro. Bardzo chciał przerwać tą ciszę, powiedzieć cokolwiek, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Atmosfera stała się wręcz napięta, jakby oboje stresowali się swoją obecnością.

- Nie miewam zbyt często gości. Dzisiaj też się żadnego nie spodziewałem, więc mieszkanie wygląda jak wygląda. - zaczął starszy, gdy wychodzili z windy, a kierując się korytarzem na lewo zaczął szukać w kieszeni klucza do drzwi.

Zawsze tak mówią. Seyoon znał już tą formułkę i zazwyczaj nie była ona bliska prawdy. Doskonale rozumiał jednak jej cel. Ludzie zazwyczaj bali się pierwszego wrażenia, jaki wywoła wizyta w nowym miejscu. Mieszkanie pana Sakawy było jednak bliższe tego opisu. Podczas gdy na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało w miarę schludnie, zaglądając do pomieszczenia obok, mógł zauważyć stertę papierów na biurku, a także ubrnia zawieszone na oparciu krzesła. Profesor od razu zamknął drzwi, odcinając ich od tego widoku, a następnie skierował się do kuchni, gdzie Seyoon zajął miejsce przy niewielkim stoliku, kiedy starszy zaczął przygotowywać dla nich herbatę.

- Nie sądziłem, że mieszka Pan sam. - odezwał się, wciąż analizując całe pomieszczenie.

- Jestem trochę za stary, żeby mieszkać z rodzicami. - zażartował, choć rozumiał, co Seyoon miał na myśli. - Ale też nie aż tak stary, żeby zakładano, że mam żonę i trójkę dzieci.

- N-Nie miałem tego na myśli.

- Wiem. Droczę się. O czym chciałeś porozmawiać? Jakieś trudności na uczelni? - postawił przed Seyoonem kubek.

- Cóż... Bardziej interesowała mnie Pańska nieobecność, ale zdaję sobie sprawę, że to nie moja sprawa...

- To nic poważnego. Musiałem przez jakiś czas pobyć w szpitalu, to tyle.

- To nie brzmi wcale na nic poważnego.

- Zapewniam cię, że wszystko w porządku. Więc? Co się działo na uczelni?

...

a/n

Ja sama nie wiem, w którą stronę to idzie🫣

Rainy Days Over The Love City [BL]Where stories live. Discover now