Rozdział 12 Powrót do "domu"

349 16 5
                                    

Will
Gdy wylądowaliśmy nasi ludzie podjechali po nas i mieliśmy zamiar pojechać do hotelu jednak coś a raczej ktoś nas zatrzymało. No może nie dosłownie.

-Hailie? Tony?- powiedziałem ze zdziwieniem i patrzyłem na nich z coraz większym zdziwieniem na twarzy. Byli uśmiechnięci widocznie zwiedzając różne miejsca Hollywood. Wszyscy popatrzyli w tamtą stronę.

Hailie
Gdy zwiedzaliśmy z Tonym Hollywood zobaczyłam bardzo podobne auto do jednego z naszych jak jechało drogą i się zatrzymało.

-Ej Tony? A to nie jedno z naszych aut?-spytałam się Tonego, który też teraz patrzył w tamtym kierunku i nagle z auta wysiadł dobrze znany mi mężczyzna. Ten chłód w oczach rozpoznamy wszędzie. Nawet gdy umrę tu i teraz przez tą ucieczkę i będzie patrzał na trumnę to rozpoznam ten wzrok.

-Vince?- powiedziałam cicho. Nagle poczułam szarpnięcie za rękę i zanim się obejrzałam biegliśmy z Tonym w przeciwnym kierunku od braci.

Vince
-Hailie? Tony?- powiedział cicho Will a wszyscy spojrzeliśmy na niego i na kierunek w którym patrzył.

I zobaczyliśmy ich.

Hailie i Tony spacerowali sobie jak gdyby nigdy nic po ulicach Los Angeles.

Kazałem kierowcy się zatrzymać a gdy to zrobił sam wysiadłem z auta i patrzyłem chwilę w tamtym kierunku gdy Hailie powiedziała coś, a już chwilę później oboje biegli w przeciwnym kierunku. Wsiadłem do auta i kazałem kierowcy jechać za nimi.

Hailie
Uciekaliśmy coraz dalej aż dobiegliśmy na lotnisko, a tak właściwie dobiegaliśmy (byliśmy w lesie do którego na razie się schowaliśmy przed braćmi) wcześniej sprawdzając czy napewno nas nie namierzą i zainstalować oprogramowanie usuwające możliwość zdalnego odebrania telefonu.Mielismy również cały bagaż każdy miał po jednym plecaku, w którym były najpotrzebniejsze rzeczy. Po ostatniej sytuacji stwierdziliśmy, że lepiej dmuchać na zimne.  Jednak po drodze zatrzymało nas auto naszych braci z (kto by pomyślał) naszymi braćmi. Jak na zlość z całą czwórką. Od razu gdy się zatrzymało wszyscy z niego wysiadli i od razu do nas podbiegli. Chcieliśmy uciekać ale wokół byli ludzie braci. Niby nie dużo bo 10 ale i tak o dalszej ucieczce nie mogło być mowy. Nagle poczułam mocny uścisk, gdy spojrzałam na górę zobaczyłam Willa, który mnie przytulał.

-Tęskniłem malutka i przepraszam- powiedział po czym jeszcze bardziej mnie przytulił a kątem oka zobaczyłam jak Shane przytula swojego bliźniaka, któremu ewidentnie się to nie podobało co również pokazywał wyrywając się z jego uścisku, albo raczej próbował, z marnym skutkiem.

-Ekhm- "kaszlną" Vince pewnie próbując zwrócić naszą uwagę. Dopiero teraz na nich spojrzałam po tym gdy Will się odemnie odkleił, a Shane od Tonego.

Vince jak to Vince. Jedna wielka góra lodowa bez uczuć.

Za to Dylan...trochę gorzej. On za to wyglądał jakby miał kogoś zaraz zabić i najprawdopodobniej będzie to Tony. A mnie pewnie zamknie w jakiejś wieży, na zawsze, bez drogi na zewnątrz. No cóż jednym słowem ŻYCIE.

-Zajebie cię!- krzyknął nie kto inny jak Dylan patrząc na Tonego, który miał na twarzy maskę obojętności.
-Słownictwo.- chyba każdy wie kto to powiedział, a jak nie to tak. Był to Vince.
-Za co niby?- spytał się Tony wywracając oczami.
-"Za co"! Ty się pytasz jeszcze "za co"?!!! Za to!!- powiedział, a raczej wykrzyczał to Dylan wskazując na moją rękę na której miałam mój tatuaż z henny na który teraz wszyscy patrzyli:

Vince- to na mnie to na Tonego. Z niego nie dało się nic wyczytać.

Dylan- na mnie i Tonego i założę się że gdyby mógł zabiłby nas wszystkich na miejscu.

Shane- na mnie że zmartwieniem, na Tonego z jakąś pogardą?

No i Will. Mój ostatnio drugi ulubiony brat. On patrzył na mnie że smutkiem, zmartwieniem i...zawodem?

Tak. Nie przesłyszeliście się. Przez ostatnie wydarzenia bardzo polubiłam Tonego. Co prawda gdy wrócimy do domu pewnie znów będzie po staremu (chociaż mam nadzieję że nie) to i tak go mocno kocham ale jednak nie zapomniałam że to Will okazał mi najwięcej serca gdy tu przyjechałam inaczej pewnie spadłby niżej. Mimo, że zawiódł mnie tylko raz, wtedy gdy na mnie nakrzyczał, ale to właśnie zdrada od najbliższej osoby boli najbardziej.

Na której zawsze mogłeś polegać choćby się waliło i paliło ta osoba zawsze była. A teraz jej nie ma. Co prawda u mnie nie dosłownie niby Will jest ale chyba nie taki jak kiedyś.

-Pozwoliłeś jej na zrobienie tatuażu?- zapytał się chłodno Vince, kierując te pytanie do Tonego.
-No co wy. Aż tak lekkomyślny nie jestem- powiedział Tony lekko zirytowany.
-Znam cię na tyle długo aby stwierdzić że jesteś- odparł Shane.
Tony na to tylko wywrócił oczami.

-To jak nie jest to tatuaż to niby co?!- zapytał się Dylan.
-Dylan spokojnie bo ci żyłka pęknie- powiedział lekko już rozbawiony Tony na co ja prychnęłam.

Czasami myślę że on ma jakąś dwubiegunowość.

-A ty dziewczynko siedź cicho bo z tobą porozmawiam później- powiedział Dylan wkurzony. Nie, on nie był wkurzony. On był wkurwiony. Ja tylko podniosłam ręce w geście obronnym i odpowiedziałam mu:
- Przecież nic nie mówię.
-W takim razie jeśli to nie tatuaż to niby co? Hm?- tym razem zwrócił się do Tonego, który już ledwo powstrzymywał śmiech.
-Tatuaż- odpowiedział Tony, a gdy Dylan otwierał usta aby coś powiedzieć Tony szybko dokończył- ale taki z henny- teraz wszyscy byli w szoku. Oczywiście oprócz Vinca.
-No co?- powiedział Tony- Chciała mieć tatuaż, a że ja jestem super bratem, jednak nie lekkomyślnym jak niektórzy uważają- mówiąc to popatrzył wymownie na Shane'a z chęcią mordu w oczach- to postanowiłem spełnić to jej marzenie i voilà, jest i tatuaż.

Wszyscy patrzyli na Tonego jeszcze kilka sekund.

-Może byśmy wsiedli już do auta i pojechali na lotnisko?- powiedział Will. Szczerze to nawet podczas tego wszystkiego zapomniałam o nim.

Przecież to normalne, że czasem zapomni się o bracie. Prawda?

Tak czy inaczej wszyscy, nawet ja i Tony, postanowiliśmy się posłuchać i wsiąść. Nawet gdybyśmy chcieli to i tak nie mielibyśmy jak uciec bo wszędzie byli ludzie moich braci. Zatem ucieczka byłaby daremna.

***
Po jakimś czasie (ok. 10 minut potem) dojechaliśmy na lotnisko i poszliśmy do prywatnego samolotu. Ja usiadłam na tyłach samolotu a bracia z przodu. Oprócz Tonego on za to usiadł w środku zapewne aby z nimi nie rozmawiać jak ja. Od razu gdy zajęłam miejsce samolot wystartował. Ja postanowiłam trochę poprzeglądać social media. Gdy mi się znudziło myślałam o ostatnich wydarzeniach gdy przyszedł Will.

-Cześć malutka wracamy do domu. Nie cieszysz się?- powiedział na co tylko wzruszyłam ramionami. On tylko westchnął i poszedł zapewne pracować. Ja za to rozmyślałam o tym co powiedział Will.

"Wracamy do domu".

"Domu"?

Czy to jest mój dom?

Pewnie myślałabym tak dalej ale przyszedł Tony.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć wszystkim trochę mnie nie było ale w końcu rozdział jest. Miałam jakby blokadę twórczą. Niby wiedziałam co chce napisać i jak chce aby to wyglądało ale nie umiałam ubrać tego w słowa. Ale w końcu jest. Nie zdziwię się jeśli o mnie zapomnieliście. Ale jeśli się podobało możesz zostawić gwiazdkę w komentarz będzie mi bardzo miło. Możesz napisać co mogę poprawić aby lepiej się czytało. Starałam się zrobić rozdział z min. 1 tyś. słów co mi się udało.

Krytyka--->

Ocena--->

Błędy--->

Miłego dnia/nocy

Rodzina Monet UcieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz