~4~

1K 41 235
                                    

Pov: Fang
Nie wiem co mi było, ale w towarzystwie tego chłopaka zawsze działo mi się coś w głowie i nie tylko. Aby się polubić to trzeba zacząć od przełamywania najgrubszych lodów.

Możliwe, że dosłownie lodów.

Patrzyłem się trochę zmieszany na chłopaka, który teraz widocznie udawał, że interesuje go otoczenie. Podpłynąłem do jakiegoś głazu na, którym spokojnie dało się usiąść i usiadłem na niego.

- Przepraszam..jakoś tak no wyszło.

- Ta no, nic się nie stało - odpowiedział śmiejąc się lekko podczas dryfowania na plecach.

- Naprawę?

- Tak, ale nie bierz sobie tego do serca. Nadal niezbyt jestem przekonany czy aby na pewno cię polubie.

- Boże, a co muszę zrobić aby mnie polubił.

- Być sobą.

- Czyli dalej się mamy kłócić?

- Jeśli wtedy jesteś sobą, to najlepiej.

Zanurkował i po chwili pojawił się wprost przed moimi nogami nachyliłem się aby lepiej go słyszeć ale tak naprawdę aby poczuć zapach.

- Ja wracam, nie wiem jak ty.

Znów zanurkował i tylko patrzyłem się za jego oddalającym cieniem. Siedziałem jeszcze chwilę sam i rozmyślałem nad tym jak mogę wszystko rozegrać aby go nie urazić ani zniechęcić do siebie.

W zasadzie to sam nie wiedziałem co czuje. Polubiłem go ale nadal w głowie mam fakt, że przez ostatnie lata kłóciliśmy się nieustannie. Chciałem z nim znajomości ale tylko przyjacielskiej a sam robiłem aby ona była nie przyjacielska a coś więcej albo jej nie było wcale.

Po krótkich rozmyśleniach wróciłem do molo i ubrałem się wycierając ręcznikiem. Ręcznik i muszelka Edgara zniknęły tak samo z ubraniam, a więc musiał iść już do namiotu. Ubierałem się powoli nie chcąc wracać samemu przez las.

Pov: Edgar

Byłem sam. Zwiałem szybciej. Jestem sam w lesie. Idealny moment aby coś sobie zrobić.

Znalazłam jakiś ostry kamień i patyk. Chwilę potem już miałem wystrugany szpikulec i sprawdzałem ewentualną ostrość.

Byłem w stanie to zrobić ale coś blokowało mnie. W zasadzie tak umrzeć to by było przeżycie. Kułem się ostrym zakończeniem.

I wkońcu mocniej wbiłem go w nadgarstek przesuwając lekko i robiąc sobie ranę. Witajcie zarazki. Zrobiłem to samo na brzuchu tylko trochę płyciej bo zdarłem tylko naskórek.

Do cieknącej po nadgarstku krwi dołożyłem bluzkę aby się nie wykrwawić na co bardzo liczyłem, że jednak się stanie.

Przemieszczałem się przez las i słyszałem za sobą kroki a więc byłem w stanie stwierdzić, że Fang dogonił mnie i teraz idzie w jakiejś odległości. Nie odwracałem się aby nie zobaczył mojego nadgarstka.

Przez las przedostałem się szybko i podchodząc do namiotu zastałem niższą dziewczynę nerwowo tupajacą o ziemię. Popatrzyłem się na nią odgarniając włosy, które opadły mi na czoło.

- A ty do cholery jasnej gdzie byłeś! - zaczęła machać ramionami przez co odsunąłem się jednak bo jeszcze by mnie uderzyła czy coś - I czemu jesteś mokry!?

- No tam byłem, tam no. - odwróciłem się na sekundę aby wskazać palcem w stronę lasu.

- W lesie!?

~Fangar~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz