♡,,𝙽𝚊𝚍𝚊𝚕 𝚌𝚒𝚎̨ 𝚔𝚘𝚌𝚑𝚊𝚖."♡

151 22 29
                                    

Rozdział powstał we współpracy z Gabwog

  - Valerie! Zbieraj się! - zawołała Clarissa od progu. - Bo spóźnimy się na zapoznanie do Bunettów!

  - Ale ja znam Bunettów! - odkrzyknęła Val. - Tak się składa, że chodziłam z ich synem. Więc ja się stąd nie ruszam.

  - Zapomnij - syknęła.

  - Ale poco? Tak jak już ci wcześniej mówiłam. Byłam dziewczyną Alexa. I ja znam jego rodziców. Nie muszę nigdzie iść.

  Barbie z torbą na ramieniu weszła do pokoju siostry.

  - Tak mi przykro, że nie mogę być teraz z tobą - czarnowłosa westchnęła. - Ale muszę wracać na uczelnię. Inaczej mnie wywalą - mówiła pośpiesznie poprawiając czarną spódnicę sięgającą za kolano.

  - A mi się wydaje,... - Val przechyliła głowę delikatnie w prawo - ... że po prostu nie chcesz spędzać więcej czasu z Clarissą.

  - To też - jej niebieskie oko mrugnęło. - Ale ja doskonale wiem, że dasz sobie radę. Wierzę w ciebie.

  - O ile matka nie zamknie mnie w piwnicy.

  - Wtedy nikt nie pójdzie do ołtarza - Barbie uśmiechnęła się ostatni raz do siostry i opuszczała pomieszczenie. - Pa, Valerie!

  - Pa, Barbie!

  Drzwi frontowe trzasnęły kiedy dziewczyna opuściła dom.

  - No, to idziemy - rzekła Clarissa zauwżając zniknięcie starszej córki.

  Valerie westchnęła. Przerzuciła małą torebkę przez ramię i skierowała się ku wyjściu.

  Wiedziała, że z kim, jak z kim, ale z Clarissą nie warto negocjować.

***

  Tymczasem Alexander krzątał się po swoim pokoju.

  Za chwilę miała przyjechać jego przyszła żona, a on nadal nie wiedzał kim ona jest.

  Rodzice za żadne skarby nie mieli zamiaru mu podpowiedzieć, lub jak cywilizowani ludzie nie wplątywać go do przymusu.

  Za ścianą krzątała się staruszka. Włosy miała upięte w koka, i co chwilę mieszała w wielkim garnku z zupą, co jakiś czas dosypując przypraw z różnych zakątków świata.

  - Alex! - krzyknęła. - Chodź tu na chwilę!

  Chłopak posłusznei skierował się w stronę kuchni. Kiedy tam wszedł włożył palec do garnka z zupą.

  - Ostre babciu... - z uszu wyleciała mu para dymu. - Dodałaś chili? Albo pieprzu cayenne?

  - To i to - staruszka się zarumieniła. - Podobno V... To znaczy ona lubi ostre.

  - V? Ona ma imię na V?

  - Tak? To znaczy nie... - odpowiedziała szybko.

  - Veronica, Vanessa, Victoria - wymieniał wszystkie znane mu imiona na ,,V". - Violet?

  Chwilę potem przez myśli przemknęło mu imię Valerie, ale zaraz pokręcił głową. Stwierdził, że jaką kolwiek dziewczyna o tym imieniu nie będzie jego Val.

  Jeżeli wybranka rodziców miałaby tak na imię, byłby w stanie odwołać oświadczyny.

  Dlaczego?

  Sam nie wiedział, ale wizja spędzenia życia z dziewczyną której nie obdarza uczuciami, o imieniu dziewczyny, którą kocha nawet po zerwaniu, bolała...

  - Alexandrze! - z salonu dobiegł głos jedno matki. - Goście przyjechali!

  Alexander pośpiesznie udał się do salonu.

  Rodzice patrzyli na niego wzrokiem który mówił ,,Tylko tego nie zepsuj".

  Tyłem do niego stała Valerie.

  Alex nie widział jej twarzy ale w głowie wyobraził sobie ją jako ,,kruchą i drobną blondynkę".

  Pomyślał też, że nie ma zamiaru z nią być.

  ,,Rodzice jednak wyglądają na zadowolonych może jest w porządku?" - szeptał pierwszy głos w jego głowie. - ,,Nie na pewno jest okropne nie jest przecież Valerie" - mówił drugi.

...

  - Dobrze, że jesteś tutaj, Valerie. - szeptała Monica. - od waszego zerwania Alex zamknął się w sobie. Jestem jego matką a nawet mi nie chciał powiedzieć!

  - Czyli używa mnie pani jako lekarstwo na ,,złamane serce" pani syna? - Valerie podniosła brew ze zdziwienia. - dlatego psuje mi pani życie? Bo pani synulek ma złamane serduszko? Bo mnie zdradził?

  Tym razem to Monica podniosła brew.

  - Mój syn? Niemożliwe. - odparła twardo. - Podobno urwał wam się kontakt bo przepisała się do szkoły w chmurze!

  - Niekoniecznie ja do chmury chodzę od pierwszej klasy.

  - To jak wy się w ogóle poznaliście? Alex mówił, że w szkole.

  - Nie, w lodziarni państwa Verné.

  Valerie nie dokończyła wypowiedzi bo poczuła czyjeś wzrok na karku.

  Odwróciłaś się z myślą że za plecami zobaczy ,,tego kretyna" - Alexa.

  Nie pomyliła się.

  - Va-Va-Va-Valerie? - wyjąkał.

  - Mówisz to tak jakbyś wcale, powtarzam wcale nie wiedział, że przyjdę.

  - Bo nie wiedziałem. - szepnął ledwie dla blondynki usłyszalnie.

  - Czyli jednak się znacie! - krzyknęła Clarissa takim tonem jakby Val i Alex usilnie próbowali ją okłamać.

  - Droga Clarisso Valerie próbuje ci powiedzieć to od zeszłego piątku a mamy wtorek. To ty w to nie wierzysz i to ty w tym momencie masz problem. - wtrąciła się Monica.

  Clarissa zrobiła taką minę jakby poważnie ją znieważono i (ku zdziwieniu jej córki) - ucichła.

  Nastała absolutna cisza.

  Alex wystąpił przed tłum.

  - Valerie, ja... Ja nadal cię kocham...

  - Oh, jak dobrze, że ja ciebie nie. - fuknęła Val i zezłoszczona wybiegła z domu Bunettów.















Hej, mamy rozdział trzeci.

Wymyśliłam, że będę dedykować jednemu lewkowi.

Dzisiejszy dedykuję naszej perełce, Gabwog♥️

Dziękuje, że jesteś ze mną, wspierasz mnie i doceniasz moją pracę włożoną w tą książkę♥️. Nawet nie wiesz jak bardzo Ci za to dziękuje♥️🥨🥟

Aranżowane Małżeństwo Where stories live. Discover now