21. A po burzy...

290 26 2
                                    

O Walentynkach obaj by zapomnieli gdyby nie wszechobecne dekoracje. Zresztą tak naprawdę nie przywiązywali do nich większej wagi. Problem był tylko taki, że żaden nie wiedział, że drugi ma podobne zdanie, więc obaj byli strasznie podminowani tym, że to co wymyślili dla drugiej strony nie spełni ich oczekiwań. A stąd prosta droga do spięcia. Tak więc wieczór przed Świętem Zakochanych, wśród gniewnych powarkiwań (Snape) i krzyków (Potter) Harry trzaskając drzwiami opuścił lochy.

Wkurzony dotarł do swojego mieszkania, gdzie pierwszym co zrobił było zablokowanie kominka dla wewnętrznej sieci Fiuu. Następnie wysłał list do Minerwy z prośbą o dzień wolny, a czekając na odpowiedź zapakował do plecaka kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Kiedy Villemo wróciła z pozytywną (a jakże) odpowiedzią, nagrodził sówkę smakołykiem i dał jej list dla Ginny, w którym napisał jej, że wszystko jest w porządku i żeby się nie martwiła jeśli ktoś (oczywiście, że Snape, ale o tym już nie wspomniał) będzie go szukał.

Ostatni raz jeszcze się rozejrzał po salonie i sypialni myśląc czy wszystko zabrał i wrzucając garść proszku Fiuu wskoczył do kominka wypowiadając adres gdzie na pewno nikt nie będzie go szukał, a on sam nie był od kilku lat.

-Grimmauld Place 12!

***

W tym samym czasie w lochach Severus tak jak szybko się odpalił tak szybko po wyjściu Gryfona ostygł. Przeanalizowawszy całą kłótnię poczuł w żołądku nieprzyjemny ciężar poczucia winy, bo niepotrzebnie i w sumie bez większego powodu zaczął warczeć na chłopaka. Najchętniej poszedłby od razu do Wieży Gryffindoru i przeprosił go, ale wiedział, że Harry jest taki sam jak on i potrzebuje chwili na ochłonięcie. Dlatego postanowił najpierw zaliczyć swój nocny patrol, a potem dopiero załatwić sprawę.

Kiedy po skończonym dyżurze na którym udało mu się zepsuć szlabanem u Filcha jutrzejsze Walentynki kilkorgu gówniarzom plątającym po korytarzach w czasie ciszy nocnej. W końcu dotarł do kwatery zajmowanej przez Nauczyciela OPCM i pierwszym co zastał była cisza. Ale to nie była cisza z kategorii tych "jest późno i wszyscy śpią więc jest cicho" to była raczej cisza wypełniona pustką i nieobecnością. To mu się nie spodobało. Dokładnie przeszukał cały apartament i im bardziej szukał tym bardziej Chłopaka tam nie było. Zaniepokoiło go to. Postanowił więc sprawdzić w Baydon, ale tam też było pusto.

Teraz już był realnie zaniepokojony. Miał ochotę wszcząć alarm u Minerwy, ale wiedział, że może się włączyć jej tryb matki lwicy i może co nieco stracić zanim zdąży powiedzieć "stół z powyłamywanymi nogami". Nie miał pomysłu gdzie jeszcze szukać, a pora nie sprzyjała budzeniu osób, które mogłyby coś wiedzieć. Nie pozostało mu więc nic innego jak czekać do rana. Jeszcze raz więc obszedł całą kwaterę zgarniając w sypialni pluszową świnię*, z której tak niedawno się podśmiechiwał ku oburzeniu Harry'ego.

Teraz siedząc na dywanie przed kominkiem oparty o kanapę musiał przyznać Złotemu Chłopcu rację. Drapanie tego małego różowego ryjka było bardzo kojące. Właściwie powinien wrócić do lochów i iść spać chociaż na te kilka godzin, bo od rana miał zajęcia, ale wiedział, że i tak teraz tam nie zaśnie. Tkwił więc dalej gapiąc się w ogień i siedząc z podciągniętymi pod brodę kolanami, a jego palce błądziły po różowym pluszu. Nawet się nie zorientował kiedy jego powieki opadły, a broda opadła na wciąż pachnącą Potterem zabawkę.

***

W tym samym czasie, kiedy Severus szalał z niepokoju, Harry siedział w kuchni w dawnej Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa, która teraz była jego własnością i rozmawiał ze swoim skrzatem domowym wielce zdziwionym wizytą swojego pana, który nie pokazywał się tutaj od ponad trzech lat. Z jednej strony stworzenie cieszyło się z odwiedzin, ale z drugiej strony był zmartwiony, bo Sir Potter był wyraźnie czymś strapiony.

Obsydian i JadeitWhere stories live. Discover now