8 ✦ steki i alarm

120 19 74
                                    

Było jeszcze gorzej, niż myślałem.

Jin nie powiedział Raffe'owi, że zamierza odejść z kelnerki. Senior nie wiedział, że straci pracownika z dnia na dzień, co stawiało bar w problematycznej sytuacji. Maddie miała zasadę, że nie pracuje w weekendy, jeśli naprawdę nie musi. Poza tym nikt normalny nie chciałby pracować siedem dni w tygodniu do czasu znalezienia nowego pracownika. A ten czas był nieokreślony. Ktoś nowy wymagał przeszkolenia i tak dalej. A potem i tak mógł zrezygnować, jeśli praca mu się nie spodoba, i procedura zaczynała się od początku.

Jin postępował nie fair, a ja nie mogłem z tym nic zrobić. Nie mogłem tak po prostu iść do Seniora i powiedzieć mu, żeby lepiej zaczął szukać kogoś na kelnera śniadaniowego, bo ekipa mu się za chwilę wykruszy. Nie chciałem załatwiać spraw za kuzyna. Ostatecznie to była jego decyzja i jego konsekwencje, więc on powinien się z tym rozprawić.

Było mi tylko żal Seniora. Wierzyłem, że każde jego działanie było podyktowane dobrymi pobudkami. Wiedziałem też, że w momencie, w którym Jin przejdzie na recepcję, zacznie kelnerów traktować jak plebs i nie kiwnie palcem, aby coś dla nich zrobić, jakoś im pomóc, będzie się wiecznie zasłaniał tym, że rzecz X nie leży w kompetencjach recepcjonisty.

Nie chciałem napiętej atmosfery. Już i tak było sztywno, bo Jin odzywał się jedynie służbowo. Na mnie również był obrażony, a to chyba ja powinienem być zły. Jeśli wspierasz kogoś we wszystkim, ale ten jeden raz powiesz mu szczerze, że nie pochwalasz jego decyzji i postępuje nie fair wobec obecnego szefa, sprawia, że ta osoba oskarża cię o brak wsparcia i bycia prawdziwym przyjacielem.

Po prawdzie... nie uważałem, abyśmy byli z Jinem przyjaciółmi. Rodziną? Owszem, ale nie przyjaciółmi. Przyjaciel to osoba lojalna, na której można polegać. Ja nie mogłem polegać na Jinie. Nie mogłem poprosić go, aby coś dla mnie zrobił. Nie mogłem liczyć na to, że sam pomyśli o tym, że kończy nam się papier toaletowy. Nie mogłem nawet liczyć na to, że przyjedzie do pracy na czas i nie postawi mnie w sytuacji, kiedy wychłodzony i zmęczony, z sińcami pod oczami, będę musiał obsługiwać gości na śniadaniach, bo on się spóźnia.

Rodzice mówili, jak to wspaniale, że idziemy razem, bo dzięki temu żaden z nas nie będzie czuł się samotny. Będziemy mieli siebie i będziemy dla siebie wsparciem. Nie będziemy tęsknić za rodziną.

Więc dlaczego ja wciąż czułem się samotny? Dlaczego nie czułem, że mam kogoś, na kim mógłbym polegać?

Odpowiedź brzmiała: ponieważ nie miałem.

Zawsze byłem raczej introwertykiem, ale jednak otaczali mnie ludzie. Miałem liczną rodzinę, zawsze trafiałem do dobrych, obleganych szkół, teraz miałem wielu współpracowników i nowych znajomych na studiach. Utrzymywałem też kontakty z ludźmi z internetu. A jednak czułem pustkę, której nikt nie potrafił wypełnić.

– To jest żart – obwieścił mi Taehyung w krótkiej głosówce, którą nagrywał na papierosie. – Wyobraź sobie, że Martina zeszła z biura z Jinem i powiedziała, że od dziś ma siedzieć na recepcji i się szkolić. On nic nie łapie, Jimin, nic.

Miałem ochotę płakać.

Co mu miałem powiedzieć? Że przepraszam? Nie mogłem przepraszać za kuzyna.

Później tego dnia jechałem do pracy jak na ścięcie. Wiedziałem, że zastanę tam niezadowolonego Taehyunga. Poniekąd irytowało mnie, że poczuł się już w pracy na tyle swobodnie i uważał, że jest na tyle ważny, by denerwować się, że dołączy do nas ktoś nowy i niedoświadczony. Sam był nowy. Ostatecznie to była decyzja Martiny i skoro uznała, że chce Jina zatrudnić, Taehyung nie powinien się wtrącać.

Shattered God | vminWhere stories live. Discover now