Rozdział 7.

278 62 8
                                    

Zaciągnęłam się świeżym powietrzem, będącym mieszanką słonej woni morza, słońca i roślinności, która posiadała swój niepowtarzalny bukiet zapachów. Zdecydowanie tego brakowało mi w Londynie, gdy z poranną kawą i otulona kocem patrzyłam na widok za oknem. Zamiast ponurych barw budynków i ulic, gdzie zieleń stanowiła jedynie znikomy akcent, patrzyłam teraz na rozległy ogród. Kolorowe kwiaty, wysokie drzewa i krzewy dekorowały teren zachęcający do spacerów. Za nim rozciągało się morze, które tego dnia było spokojną, niebiesko-szarą taflą wody.

Widok zdecydowanie uspokajał, lecz nie na tyle, abym zapomniała, gdzie przebywałam i dlaczego.

Opuściłam balkon, odchodzący od przydzielonej mi sypialni. Było kilka minut po dziewiątej rano, więc zdecydowałam się zejść na dół z zamiarem zjedzenia śniadania. Już poprzedniego dnia zwróciłam uwagę, że nie natknęłam się na nikogo z domowego personelu. Rezydencja Paganich była wielka, więc ktoś musiał dbać o czystość czy ogród. Jednak przemierzając korytarze, widziałam wyłącznie puste pomieszczenia i słyszałam ciszę. Dopiero gdy dotarłam do jadalni, zastałam stół zastawiony jedzeniem, a u jego szczytu Nero ze wzrokiem skupionym na tablecie.

- Dzień dobry – przywitałam się oficjalnym tonem.

- Dzień dobry – odpowiedział, nie odrywając wzroku od ekranu urządzenia.

Nie miałam co liczyć nawet na kurtuazyjną grzeczność z jego strony.

Stałam w drzwiach jadalni, skanując wzrokiem stół, na którym brakowało drugiej zastawy, a jedzenie podano w plastikowych pojemnikach, co sugerowało, że nie zostało przygotowane w tym domu.

- Gdzie znajdę talerze? – zapytałam.

Nero wskazał głową na elegancki, drewniany mebel stojący pod jedną ze ścian. Podeszłam do regału i otworzyłam podwójne drzwiczki, zastając za nimi półki z różnymi naczyniami. Sięgnęłam po talerz oraz filiżankę. W szufladzie znalazłam sztućce, po czym wróciłam, zajmując miejsce po przeciwnej do mężczyzny stronie długiego stołu.

- Nie mam ochoty krzyczeć – burknął.

- Nie rozumiem.

- Musiałaś wybrać akurat to krzesło? – W końcu przeniósł wzrok z tableta na mnie.

Aby z tego miejsca sięgnąć po jedzenie, musiałam wstać i podejść z talerzem – wolałam utrzymać między nami dystans.

- Tak – odpowiedziałam krótko.

- Nie zamierzam do ciebie krzyczeć.

- Nie musisz.

- Tu jest twoje miejsce. – Wskazał na krzesło po swojej prawej.

- Tutaj mi dobrze.

Starałam się ignorować władczy ton mężczyzny. Odczekałam chwilę, po czym wstałam z talerzem i podeszłam do naczynia z frittatą. Nie kierowałam się tym, co lubię, a wyłącznie tym, co znajdowało się najdalej od Nero. Czułam na sobie jego mocne spojrzenie, więc wolałam nie zbliżać się do mężczyzny. Rozejrzałam się za kawą, lecz nigdzie jej nie dostrzegłam.

Rozległ się dźwięk krzesła gwałtownie przesuwanego po drewnianej podłodze.

- Siadaj – wydał mi rozkaz.

- Powiedziałam...

- Ja też powiedziałem, że twoje miejsce jest tutaj. – Wszedł mi w słowo, wskazując głową na odsunięte od stołu krzesło. – Radzę ci dostosować się do mojego polecenia.

I Hate You But I Love You - ZAWIESZONEWhere stories live. Discover now