Epilog: Dwie twarze.

1 0 0
                                    

5 miesiące później

Pięć miesiący związku z Xanderem pokazały mi, jak faktycznie wygląda miłość. Jest słodka, piękna, ale również kurewsko boląca. To były miesiące kłótni i wspaniałych wieczorów. Wszystko miało swoje dwie twarze, a tymbardziej związek naszej dwójki. Kochaliśmy się, ale nie zawsze miłość to wystarczająco dużo. I to miał pokazać ten jeden cholerny wieczór.

Dzisiaj była impreza w domu Evana. I o dziwo się nie spóźniliśmy. Ross zawsze organizował zajebiste imprezy, więc nie ukrywałam eksyctacji przed kolejną świetną zabawą.

Weszliśmy do domu Evana, gdzie powitał nas zapach różnych używek i spoconych ludzi. No, a przede wszystkim dobra piosenka.

Poszliśmy się napić i poszukać przyjaciół naszych. Mieliśmy w końcu zamiar razem wspólnie się zajebiście bawić. I tak, było - dopóki nie podszedł do mnie Adam. Zrobiło mi się nie dobrze, bo prowadziliśmy aktualnie rozprawę w sądzie Xander zdobył nie podważalne dowody na to, że to on zabił jego siostrę. Nie widzieliśmy się od dawna, nie licząc rozpraw.

-Witaj Belly. - Uśmiechnął się czarująco, ukazując szereg białych zębów.

-Spierdalaj Adam, nie zbliżaj się do mnie. - Rzekła robiąc krok do tyłu. Nie czułam się bezpiecznie z świadomością, że miał przy sobie nóż. Skąd wiedziałam, że miał nóż? Po prostu nie umiejétnie go schował.

-Och, Belly byliśmy razem, nie ufasz mi?

-No właśnie byliśmy, coś musiałeś zrobić skoro z tobą zerwałam. - Otworzyłam usta, by kontynuować, ale poczułam dłonie Xandera na swoich barkach.

Nie zapowiadało się dobrze.
Co mogło pójść nie tak? Wszystko.

-Coś się dzieje różyczko? - Miał zachrypnięty głos i bacznie obserwował mojego byłego.

-Tak. Widzisz kto mnie odwiedził? - Zaśmiałam się bez cienia hunoru.

Diabeł nie odpowiedział, a podszedł do blondyna i mu wyjebał w mordę, a ja wybałuszyłam oczy. Co on odpierdalał?!

Chwyciłam dłoń Tumblera, a on spojrzał na mnie, a ja na niego. I zobaczyłam to znowu. Najgorszy widok na świecie - był pod wpływem narkotyków.

Momentalnie poczułam przypływ złości i puśćiłam go. Jak on mógł do cholery?! Obiecał mi! Przysiągł!

Poczułam, jak oczy mi się zaszkliły, byłam rozczarowana jego zachowaniem.

-Co się stało różyczko?

-Jesteś jebanym kutasem! - Pisnęłam z łzami, robiąc krok w tył.

Chciałam uciec, ale Tumbler ma refleks i zdąrzył mnie przytrzymać. Na nieszczęście. Ja na prawdę nie chciałam go widzieć. W końcu mi obiecał...

-Isabell czekaj, porozmawiajmy. - Odparł i przyciągnał mnie do siebie, a ja od razu go odepchnęłam. - Uderzyłem go, bo cię zranił, tak?

-Ale to nie o to chodzi!... - Zaczęłam kręcić głową, byłam okropnie rozczarowana.

-To o co? Wytłumacz, porozmawiajmy, jak zwykłe stworzenia, dobrze? - Mówił spokojnym tonem chcąc mnie uspokoić, ale nie dał rady.

-Nie ma, kurwa o czym!... Mówisz, że on mnie zranił, ale to ty kurwa robisz to non stop! Wszystko przez ciebie! Przez ciebie Nate wylądował w szpiatlu bo wpierdoliłeś mnie w śledztwo! Przez Ciebie wylądowałam na podłodze bez sił płacząc, bo chciałam być szczupła, tak jak Ava byś mnie wolał, a nie ją! Przez ciebie Suzan uważa mnie za dziwkę!... Żałuję, żałuję, że cię poznałam!... - Łzy spływały mi po twarzy, a brunet przycisnął mnie do swojego ciała. - Zostaw mnie!... Nie dotykaj!... - Trząsłam się jak cholera, ale uznałam, że mam dziś prawo. Prawo do płaczu, bo zostałam okłamana. Nie pierwszy raz.

-Przeraszam Isabell...

Wkurwiłam się jeszcze bardziej. On sobie myśli, że zwykłe „przepraszam" wystarczy?

I wtedy zwątpiłam w to czy my siebie darzmy czymś takim jak „miłość".

-Pierdol się z tym przepraszam! Zostaw mnie do cholery! Żałuję, że pojawiłeś się w moim życiu!... - Wzięłam drżący wdech i kontynuowałam mój monolog. - Jesteś jebanym egoistycznym, aroganckim chamem!... Przysięgam nienawidzę ciebie!... Z nami jebany koniec! - Puścił mnie i wpatrywał się we mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.

Miałam wyjebane, że inni się przyglądają nam, mnie obchodził tylko ten skurwysyn, który mnie rozjebał. Krzywidził mnie notorycznie i udawał, że mi pomaga. Nie chciałam go znać. Jebany Alexander Pierdolony Tumbler. Gdyby nie to, że go kochałam zajebałabym go na oczach, tych wszystkich stworzeń.

-Isabell, chciałem dobrze dla ciebie na prawdę... Nie miałem pojęcia, że cię krzywdzę... - Mówił z łamiącym się głosem. Ucieszyło mnie to, że chociaż coś poczuł.

-Bo kurwa nawet nie pytałeś, jak jest u mnie! Nie obchodziło cię to!... Byłam zabawką, prawda?!... Chciałeś mnie zniszczyć?!... Udało Ci się, gratuluje! Pierdol się Tumbler!... - Wyszłam z domu trzaskając drzwiami i nie zamierzałam tam wracać.

Wszędzie dobrze, byle nie było tam Alexandra Tumblera.

Wsiadłam cała roztrzęsiona w moje auto i jechałam, chuja widziałam, ale i tak jechałam. Nie chciałam być w tym samym miejscu gdzie Alexander Tumbler - diabeł o czarnych, jak noc bez gwiazd, oczach.

Kochałam go, ale zdawało mi się, że ja dla niego byłam gówno warta.

A przynajmniej w tym momencie.

Szkoda, że nie powiedział, a mydlił mi oczy. Teraz nie wiem co prawdziwe, a co fikcyjne. Znowu.

Nie wiedziałam kiedy mówił prawdę, a kiedy kłamał. Być może ćpał częściej, a ja o tym nie wiedziałam, kto wie?

Przynajmniej umył mi oczy.

Jego urok podziałał na moje serce, które przed chwilą się złamało na miliony kawałków. Moje stęki były jak kawałki szkła wbijane w nie. Bolało, ale to dobrze. Może w końcu przywyknę do bólu.

O kurwa!

Zapomniałam skupić się na drodzę i zauważyłam, że jadę kurewsko szybko i znajdowałam się na jakiejś nie znanej mi drodze. Spanikowałam. Rozglądałam się wszędzie, ale nic nie widziałam, więc skręciłam w pierwszy lepszy zjazd i uderzyłam w coś.

Wjechałam w pierdolony mur, a we mnie jeszcze drugie auto.

Cholera co się dzieje?!

Nie chce kurwa umierać, jeszcze nie zajebałam Alexandra Tumblera do kurwy!...

Straciłam wzrok już nic nie widziałam, nie, nie przez łzy straciłam wzrok. Straciłam nagle zdolności poruszania się, mogłam tylko nasłuchiwać.

Piosenka w radiu była idealna do tego momentu „Daylight" od Davida Kushnera.

Oh I love it and I hate it
at the same time.
You and I
drink the poison
from the same vine.

No przynajmniej nie umierałam będąc nieszczęśliwą żoną Alexandra Tumblera.

-Kurwa mać, odbierać! Isabell! - Męski głos dobiegł do moich uszu.

No kurwa, serio? Może nie umieram jako żona Tumblera, ale przy nim. Pech.

Gdybym miała tylko siłe pokazałabym mu środkowy palec. Tak się składa, że nawet jeśli umieram to mam na to siłe.

No nie mogłabym przegapić możliwe, że ostatniej okazji. Zebrałam w sobie wszystkie siłe i uniosłam lekko rękę z wystawionym środkowym palcem.

Pożegnalny środkowy palec.
Ja serio zbyt miła jestem.

Oddech stawał się płytki, a sama traciłam świadomość. Słyszałam krzyki, zlewające się słowa i płacz. Jak cudownie, ktoś za mną płakał. W końcu ktoś inny poczuje mój ból.

Nie wiedziałam czy umieram, czy nie, ale nawet jeśli umierałam szczęśliwa. Pocieszał mnie jedna, jedyna rzecz:

Fakt, że Alexandra Tumblera w piekle nie będzie do, którego trafię na dziewięćdziesiąt dziewięć procent, był pocieszający.

The Game Has Started. Game #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz